Dlaczego nazywasz go "głupim szczurem" ?

68 5 88
                                    

I mam je, mam je, mam - tych skrzydeł dwoje;
Wystarczą:- od zachodu na wschód je rozszerzę,
Lewym o przeszłość, prawym o przyszłość uderzę.
I dojdę po promieniach uczucia - do Ciebie!

Adam Mickiewicz, Dziady cz. III

Wielkie tłumy zebrały się wokół opery wiedeńskiej. Każdy chciał być jak najbliżej, byleby tylko usłyszeć przepiękną grę ich rodaka, znanego na całym świecie. Był to nikt inny jak anielski pianista - Licht Jekylland Todoroki. Zaledwie osiemnastoletni chłopak. Dlaczego więc wszyscy tak bardzo pragnęli usłyszeć grę jakiegoś (jakby to wiele starszych osób powiedziało) smarkacza? Czym wyróżniała się akurat jego muzyka od muzyki spod palców innych wybitnych pianistów, również tych żyjących?

Tak naprawdę to niczym.

I taka była prawda pod wieloma względami. Nie miał najdroższego pianina na świecie, korzystał ze zwykłych nut, które można znaleźć w Internecie i był samoukiem. Jednak jako jeden z nielicznych potrafił wyciągnąć głębię z muzyki. Co nie znaczy, że potrafił oddać idealnie nastrój danego utworu. To nieprawda. Jego delikatne palce uderzały w klawisze, wydobywając z nich najczystsze dźwięki, zawsze z odmierzoną, idealną siłą. Raz delikatnie, ledwo co przyciskając klawisz, by już za chwilę docisnąć kolejny, nawet trochę na siłę.

Jego muzyka była nazywana anielską. I to było jak najbardziej trafne określenie. Przez swoją grę poruszał wielu. Prawie wszyscy płakali na jego występach. To nie pokazywało talentu Lichta, a bardziej jak smutne jest społeczeństwo. Każdy miał swoje problemy, grzechy, winy, które ich przygniatały i czasem uniemożliwiały normalne funkcjonowanie. 

Grając dawał z siebie wszystko. Wkładał w to całe serce. Pracowało całe jego ciało. Nie tylko dłonie. Poruszał całym ciałem wraz z muzyką...nie, to muzyka poruszała jego ciałem tak, jak chciała. Podczas koncertów chłopak był w swego rodzaju ekstazie. Kochał to, co robił. 

W pewnym momencie urwał nagle grę. Utwór się zakończył. Cała widownia wstała i zaczęła mu bić brawo i obrzucać scenę kwiatami. Również ci, którzy stali na zewnątrz wznieśli okrzyk i wiwaty na cześć pianisty.

Licht ukłonił się lekko i zszedł ze sceny. Był wykończony, ale szczęśliwy. Nawet lekko się uśmiechał, cały spocony. Niektóre kosmyki jego włosów posklejały się i przylgnęły do jego twarzy. Ktoś podał chłopakowi wodę.

- Byłeś świetny! - zawołał rozpromieniony mężczyzna o jasnych włosach związanych w warkocz. Był to Rosen Kranz - menadżer pianisty.

- To prawda, Aniele! Przeszedłeś samego siebie! - powiedział chłopak w okularach, podpierający ścianę z założonymi rękoma. Uśmiechał się szeroko pokazując kiełki.

- Zamilcz, szczurze - odrzekł mu Licht ocierając usta wierzchem dłoni z lekko łobuzerskim uśmiechem. Odłożył pustą butelkę.

- Dobrze cię widzieć w dobrym humorze, Licht-Tan - nadal uśmiechał się czerwonooki chłopak, wpatrując się w fioletowookiego.

- Licht zawsze jest w dobrym nastroju po koncertach, Hyde - wtrącił Kranz, aby uniknąć kłótni pomiędzy chłopakiem a wampirem.

W rzeczy samej, Hyde był wampirem, do tego nie byle jakim! Hyde, a właściwie Lawless, egzystował na tym świecie jako SerVamp- wampirzy sługa. Niestety i to miało swoje wady. Gdy zawarł pakt, kontrakt z człowiekiem, nie mógł się od niego oddalać. Co było uciążliwe zwłaszcza, kiedy niezbyt lubiło się ze swoim panem. Tak było niestety w przypadku Lichta i Hyde'a. Oboje się nie znosili, a przynajmniej uświadamiali o tym wszystkich wokół.

Dlaczego nazywasz go "głupim szczurem"?Where stories live. Discover now