Rozdział 1

4K 231 12
                                    

          Wysoki, czarnooki mężczyzna wraz z swoimi przyjaciółmi wracał z podróży po kresach ziem ojca na, które wybrali się konno. Mimo, że byli szybsi niż te wspaniałe zwierzęta, to uwielbiali jazdę na nich.
Szczególnie jeździec Nocy, a jego imię brzmiało Sasuke. On i jego starszy brat, Itachi byli jedynymi dziećmi swego ojca Fukaku i matki Mikoto. A byli oni władcami jednej z trzech ras żyjących w cieniu Złotego Lasu. Chociaż nazwa zupełnie nie zgadzała się z tym czym tak naprawdę był las.
        Kto by się wykłócał o nazwę jakiegoś lasu, skoro galop po zielonych terenach Ucieczki jest o wiele przyjemniejszym zajęciem. A bynajmniej tak uważał jego przyjaciel.
- Sasuke, wracajmy już. Ojciec po powrocie chciał z nami porozmawiać, a ty odciągasz chwilę powrotu jak tylko się da.
     Czarnowłosy weschnął głęboko i skierował konia ku drodze powrotnej. Domyślał się o czym chciał porozmawiać ojciec. Miał już dwadzieścia pięć lat według ludzkiej miary, a jego partner jeszcze się nie uaktywnił. Co według jego rodziców było powodem do zmartwień. Zwłaszcza, że różnica wieku pomiędzy partnerami, nieważne czy różno płciowych czy jednopłciowych zdarzała się niezwykle rzadko. Największa różnica wynosiła trzydzieści lat ale to pomiędzy człowiekiem a kotem.
A on?

    Wracając jechał ostatni, ledwo zwracając uwagę na to co się włóku niego dzieje. Pogrążony w myślach nie zauważył, że jego towarzysze byli daleko, a jego koń skręcił nie w tą drogę. Choć to samo w sobie było podejrzane, bo tyle razy tędy jeździli, że i koń, i jego pan znali drogę do domu na pamięć. Koń podążał w strone lasu. Złotego Lasu. Las był święty. Każdy kto w nim przebywał znajdował tam schronienie tak długo tego potrzebował. Dlatego też często partnerzy, którzy uciekali przed tym drugim z Pary, tu się chroniły.
Sasuke szarpnął lejcami w przypływie nagłej myśli co sprawiło, że czarny koń stanął. A jego jeździec wybity z rytmu jazdy, wyrwał się z przysłowiego zamyślenia. Rozglądając się, nie mógł uwierzyć jakim cudem nie zauważył, że znalazł się w Złotym Lesie.
Jakim cudem tego nie zauawżyłem? Przecież znaleść tu drogę to jak spotkać de... - myślał Sasuke, gdy nagle usłyszał śmiech rozlegający się po całym lesie. Czarnookiego przeszedł dreszcz po całym ciele. On tego nie zauważył,  mimowolnie jednakże nieświadomie idąc w głąb lasu. Nagle wśród zieleni listowia zauważył złoty błysk. Po chwili znów go zobaczył. I znów. Nieświadomy tego co robi, kierowany jakimś dziwnym przeczuciem z siadł z konia i szedł w ludzkiej postaci. I to sprawiło, że nie zdawał sobie sprawy z śledzących go par oczy.
Dotarł w miejsce, w którym rzeka spadała w dół i nagle coś odrzuciło go do tyłu. Zupełnie jakby ktoś go odepchnął. Myśląc, że to mu się zdawało spróbował ponownie. Jednak z tym samym skutkiem. Co go bardzo zdziwiło, bo wszyskie zakamarki lasu były dostępne dla wszystkich,nieważne z jakiej rasy byli. No chyba, że jedna osoba z Pary poprosiła o schronienie, wtedy to las blokował dostęp tej drugiej osobie i zdarzało się,że nawet nie mogła wejść do lasu.
Ja nawet nie mam partnera. - zdziwił się Sasuke. - A jeśli mam i mój tu się skrył, to jak mi się udało tu dostać?
Znów rozległ śmiech. Rozbrzmiewał on tej strony której mężczyzna przyszedł. Natychmiast tam się udał. Jednak, gdy wrócił do punktu wyjścia na jego twarzy odmalowało się szok. Jakby zdał sobie sprawę, że gdzieś był, czegoś szukał ale wrócił z pustymi rękoma i dziwną pustką w środku.
Potrząsną głową, próbując się otrząsnąć, skupiając wzrok na swoim rumaku. Nowo przybyła osoba, która obserwowałaby tę scenę mógby powiedzieć, że mężczyzna jest głupi, bo patrzy się na konia jakby wymagał od niego odpowiedzi na dręzące go pytania. Jednakże nie miałby racji, bo młody mężczyzna nie był zwykłym człowiekiem, lecz Kotem. Rasą panującą po lewej stronie Złotego Lasu.

Ciche rżenie konia upewnilo Sasuke w jego domysłach.
Tylko co to wszystko miało znaczyć? Czyżby te opowiastki ludzi na temat cudownego działania Lasu były prawdą? - zastanawiał się mężczyzna. Czarnowłosy rzadko jeździł w te okolice. Las od zawsze przyprawiał go o dreszcze. Nawet, kiedy był dzieckiem i przyjeżdzał tu z rodzicami, którzy mieli straż i sami też byli potężnymi przectwawicielami ich rasy.
Rzuciwszy ostatnie spojrzenie na dziką puszczę,wskoczył na konia i galopem oddalił się  od Lasu. Szybko dogonił swych towarzyszy, którzy zdawali się nie dostrzegać jego nieobecności. Ta jednak została dostrzeżona brata mężczyzny i tego co leniwcem mógby być. Nic nie powiedzieli, bo po co mówić coś, o co można spytać się sam na sam.
Jechali powolnym kłusem aż na horyzoncie zamajaczył się zamek.
Mimo wszysko dobrze móc wracać do domu. W wszyskich podróżach najlepszą ich częścią jest powrót do domu. - stwierdził z zadowoleniem Sasuke i ponaglił swojego ogiera do galopu. Przejeżdżając przez bramę wjazdową, nie zdawał sobie sprawy, że obserwuje go starszey brat,zastanawiając się co spowolniło jego młodszego braciszka, a o śmiechu, który słyszał, zapomniał.

Koty i DemonyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz