Wygnanie✔

510 69 22
                                    

⸺2018r.⸺

Chifuyu obudził się na miękkiej trawie tuż pod jednym z wielu drzew w puszczy. Liście pod wpływem powiewu wiatru cicho szumiały, wprawiając się w delikatny ruch. Cienie przez nie rzucane ruszały się po zielonym podłożu, wysuwając do Aresa, leżącego pod drugim masywnym drzewem. Apollo pomyślał, że musiały być one naprawdę stare.

Blondyn podniósł się ostrożnie i otrzepał swoje ubrania z kurzu. Nawet wolał nie wiedzieć w kogo Zeus tym razem go zamienił. Chociaż lepsze było bycie jakimś plebsem niż robakiem. Jego ostatnie wspomnienia z bycia insektem nie były zbyt kolorowe. Ciarki przeszły po jego plecach.

Osoba, w którą Zeus przemienił Aresa, podniosła głowę umorusaną ziemią, trawą, gałęziami oraz liściami. Rozejrzał się, w głowie przetwarzając ostatnie wydarzenia.

-Kim ty jesteś? Co tu robimy?-zapytał, spoglądając spod byka na Chifuyu.

Podniósł się gwałtownie i przybrał postawę bojową. Apollo wiedział, że ten w każdej chwili był gotowy go uderzyć, ale nie bał się tego. W tych formach na wygnaniu nie mieli swoich mocy, a więc cios Aresa to by było jak ugryzienie komara dla blondyna, który gorszych rzeczy doznał na swoich samotnych wygnaniach.

-O to samo bym mógł zapytać-odpowiedział, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
Spoglądał z wyższością na Aresa, palcem wskazującym stukając w swoje przedramię.-Co tu robimy? I czy wyjaśnisz, o co chodziło z moimi strzałami? Kto w ogóle pozwolił ci je brać?! Dobrze wiesz, że nie lubię plątać się w takie durne rzeczy, a ty mnie jeszcze w to wrabiasz! Później inni bogowie żebrzą do mnie o pomoc i marudzą, że się zgrywam, gdy odmawiam!

-Przestań się drzeć, głowa mnie boli-mruknął, rozmasowując swój kark lewą dłonią.-Sam chciałbym wiedzieć, o co chodzi z tymi strzałami. Nie brałem ich.

-Ta, jasne-odparł Apollo z dezaprobatą w głosie.-Zresztą później to wyjaśnimy. Mamy coś ważniejszego do rozwiązania. Musimy jak najszybciej zrobić coś, co pozwoli udobruchać Zeusa.

-Najszybciej?-Ares zmarszczył brwi.

-Gdy jest się na pierwszym wygnaniu, dostaje się pewną ilość dni, jakie możemy spędzić w świecie śmiertelników. Z każdym wygnaniem ilość dni się zmniejsza o jeden-wyjaśnił Chifuyu.

-Co się stanie, gdy zapas dni się skończy?

-Energia życiowa boga zostaje zniszczona, usunięta z kart historii. Tak, jakby nie miał już wierzących. Po prostu znika.

-Ile dni się dostaje na początek?-znowu zapytał czarnowłosy. Apollo poczuł się w tym momencie jak jakaś wikipedia.

-Ziemski rok.

-Czyli mamy rok-Ares uśmiechnął się do siebie i zacisnął pięść.

-Nie do końca. Mniej niż miesiąc.

-Co?-mężczyzna spojrzał z niedowierzaniem na blondyna.

-Miesiąc. Byłem więcej razy wygnany, niż myślisz. Co za ironia, nie? W końcu to ty jesteś najbardziej kłopotliwy-prychnął Apollo, ruszając przed siebie.

Nie chciał tracić czasu. Miesiąc na przekonanie Zeusa, by przywrócił ich na Olimp, to było naprawdę mało. W trakcie drogi sprawdził, jakie miał dokumenty i czy posiadał jakieś pieniądze. Na całe szczęście miał parę groszy, więc mógł na spokojnie wynająć jakiś tani nocleg. Cóż za żałosny los, że bóg taki jak on, będzie musiał znowu spać w syfie większym niż u Hefajstosa. Czemu tak zakładał? Zwyczajnie nie było go stać na nic, co zapewniałoby jakieś przyzwoite miejsce do spania. Co do jego imienia-Zeus w tej sprawie miał litość. Chociaż i tak średnio mu się to podobało. Zostawił mu Chifuyu, czyli imię, którym zwracali się do niego tylko bliskie osoby. Czyli Artemida. Ciężko będzie mu zdzierżyć to, że obce osoby będą się zwracać do niego tym imieniem, ale nie miał innego wyjścia, niż zacisnąć zęby i iść do przodu. Nazwisko miał Matsuno. Też nie najgorzej.

-Kłopotliwy? Chcesz się bić?!-Ares potarł swoje knykcie, idąc za Chifuyu.

-Właśnie o tym mówię.

-Zważaj na słowa.

-Zakończmy temat, dopóki nie straciłem cierpliwości-westchnął Apollo.

-Tsk... gdzie my w ogóle idziemy?-zapytał czarnowłosy, rozglądając się dookoła.

-Przed siebie, znaleźć najpierw miejsce do noclegu. Później będziemy zastanawiać się nad swoim losem.-odparł.

𝙶𝚘𝚍𝚜 [𝚋𝚊𝚓𝚒𝚏𝚞𝚢𝚞]Where stories live. Discover now