Right people, wrong time [Stucky]

583 26 2
                                    

Pytanie do ludu: z jakich marvelowych gej shipów chcecie shota?
________________________________

Blondyn szedł po drewnianych schodach, które z każdym jego krokiem wydawały z siebie skrzeczący dźwięk. Chłopak był już przyzwyczajony do tego i nawet nie zwrócił na nie uwagi. Idąc dalej, oglądał stare, czarnobiałe zdjęcia powieszone na ścianach w akompaniamencie pięknych, kolorowych obrazów, które sam sprezentował Pani Barnes z różnych okazji. Był dumny z siebie i za każdym razem przyglądał się im z uśmiechem. Lecz tym razem nie miał czasu dłużej się za nimi oglądać, od razu pobiegł wzdłuż korytarza natrafiając na drzwi, które swoje lata świetności miały już dawno za sobą. Zapukał w nie dwa razy i bez czekania, wszedł do środka. Nie zdziwił go fakt, że nikogo tam nie zastał. Słyszał szum prysznica wydobywający się spod drzwi od łazienki. Westchnął pod nosem niezadowolony i podszedł pod nie. 

— Buck! Miałeś być już gotowy! — krzyknął, pukając w drewnianą powierzchnię. 

— Pięć minut! — odparł rozśmieszony Barnes z łazienki. 

Steve wywrócił oczami. 

— Jak zwykle księżniczka musi się wystroić — podsumował pod nosem. 

Zawsze, ale to zawsze, kiedy gdzieś wychodzili, Bucky musiał obsiadywać łazienkę przynajmniej przez godzinę, robiąc z siebie chodzące Bóstwo. Chociaż Steve i tak sądził, że Brunet nie musiał się stroić aby tak wyglądać. Jednak, Jamesowi nie dało się tego wbić do głowy, przez co Rogers znowu został zmuszony do odczekania nadprogramowych piętnastu minut na rzecz tego dupka.

Steve jęknął pod nosem i rozejrzał się po pokoju przyjaciela w poszukiwaniu jakiegokolwiek miejsca, w którym mógłby usiąść i poczekać. Widząc w jakim stanie się znajduje mógł stwierdzić tylko jedno — brakuje tylko małpy na monocyklu tańczącej na środku. Dawno nie widział takiego bałaganu, nigdzie nawet nie było wolnego skrawka łóżka. Blondyn złapał się za głowę i podszedł do materaca, patrząc na stosy ubrań porozrzucanych po nim we wszystkie strony. Wzdrygnął się aż, czując, że budzi się w nim idealista z zawsze czystą sypialnią. Czuł wewnętrzną potrzebę, aby choć trochę to ogarnąć. Bez chwili zwłoki złapał za rąbki materiałów, składając je w estetyczne kostki. Przynajmniej spożytkuję jakoś produktywnie ten czas — pomyślał, aby pocieszyć siebie samego, że znowu się spóźnią. Pogwizdując pod nosem, gdy ułożył już sporawy stos, złapał go w dłonie i podszedł do szafy. Jedną ręką, jakimś cudem utrzymując ubrania, otworzył jej drzwi i będąc gotowy włożyć ubrania do środka, spostrzegł coś, co sprawiło, że zamarł w miejscu. 

Dźwięk upadających na drewniane panele ubrań rozniósł się po całym pomieszczeniu. Steve zrobił krok do tyłu, jakby w strachu, nie wierząc widokowi, które zarejestrowały jego błękitne oczy. 

Nie... To nie może być prawda... Przecież Buck nigdy by mu tego nie zrobił, prawda? ...Prawda? Takie myśli przebijały się do jego głowy, kiedy załzawiony wzrok wbił się w żołnierski mundur. Steve nie chciał rozpłakać się jak ostatnia dziewczyna, robił wszystko, aby powstrzymać swoje odruchy. Nie wiedział, skąd znalazł w sobie siłę, ale zmusił się do zbliżenia i wyciągnięcia ręki w stronę szafy. Swoją trzęsącą dłonią złapał za róg nieprzyjemnego w dotyku materiału. Musiał zamrugać kilkukrotnie, aby dostrzec błyszczącą w świetle słabej żarówki tabliczkę z wygrawerowanym "Sierżant James Barnes".

Steve czuł, jak robi mu się słabo, a oddech zapiera w jego piersiach. 

— Wybacz, Steve za lekkie opóźnienie — usłyszał rozśmieszonego Bucky'ego, który właśnie wychodził z łazienki w samych bokserkach, wycierając ręcznikiem włosy. — Sam wiesz, że potrzeba czasu, aby być tak piękny... — z każdym słowem zwalniał głos, gdy jego oczy spotkały się z dosłownie zamrożonym Rogersem. Gdy zorientował się, na co młodszy się patrzył, poczuł, jakby dusza opuszczała jego ciało. Cholera! — krzyknął w myślach, to nie tak miało wyglądać. Bucky poczuł się przerażony. — S-Steve? — wydusił z siebie, podchodząc do niego na trzęsących nogach. Gdy złapał go za ramię, Blondyn odskoczył od niego wyglądając, jakby miał się zaraz udusić. — Steve, błagam... Daj mi się wytłumaczyć — mówił roztrzęsiony, widząc, jak w tych oczach koloru oceanu zbiera się coraz więcej zgorzkniałych łez. Wyciągnął do niego dłoń, ale ten ją odepchnął.

Just not enough || Marvel One shots  ✔Where stories live. Discover now