— Ja też się nie spodziewałem — odparł, nie kończąc. Zamiast tego wzrok zawiesił na nieznajomym, lustrując go od góry do dołu. Raczej przeciętny, szczupły i niezbyt wysoki mężczyzna z długimi lokami i przystrzyżoną brodą nie przypominał nikogo w typie Lisy Lisy. Musiał zrozumieć, że Lisa potrzebuje prywatności, bo odchrząknął niepewnie i sięgnął po swoje buty.
— I tak miałem już wychodzić — odparł potulnie. Z jakiegoś powodu Josephowi podobała się ta uległość i posłuszeństwo względem Lisy.
— Zaczekaj. — Lisa Lisa złapała go za ubranie i niepewnie spojrzała na Josepha. On już dawno przyzwyczaił się do powściągliwości Lisy, jakby się go wstydziła, a ten nawyk wynikający ze zirytowania przejęli nawet Erina i Cezar. — To jest mój syn, Joseph. Jojo...
— Twój nowy chłopak? — zapytał wprost z głupim uśmieszkiem. Lisa Lisa rzucała pioruny wzrokiem.
— Nie wiedziałem, że masz syna — wyznał zakłopotany. — Który wygląda jakby był twoim bratem...
Nie byłoby nic dziwnego w tym, że wdowa na ponad trzy dekady po śmierci swojego męża znalazła kogoś nowego, gdyby nie to, że facet nie mógł mieć więcej niż czterdzieści lat — a Lisa Lisa tylko delikatnie odbiegała wyglądem trzydziestki. Josephowi wydawało się nawet, że celowo opuściła się w ćwiczeniach aby wolne od hamonu ciało powoli zaczęło się zbliżać do jej prawdziwego wieku.
— Lisa Lisa wcześnie wyszła za mąż — wytłumaczył szybko Joseph, gdy Lisa modliła się by choć raz ugryzł się w język. Swoimi słowami wprowadzał tylko coraz większe zamieszanie.
— Lisa Lisa? — dopytał. — Bardzo pieszczotliwe określenie, Elizabeth, tylko może niekoniecznie dla matki.
— Joseph wychowywał się z babcią — wyjaśniła od razu, nie próbując nawet znaleźć innego wytłumaczenia dla ich zagmatwanej relacji. — Odnowiliśmy kontakty kiedy był już dorosły. Dla mnie i dla niego tak jest wygodniej.
Partnera Lisy udało się w końcu wygonić, nie trzeba było go nawet do tego długo namawiać. Od razu pozostawił przestrzeń, jakiej potrzebowali. Joseph na osobności spodziewał się awantury, ale Lisa Lisa tylko westchnęła i wskazała na salon jakby zrobiła się nagle zmęczona.
— Babcia Erina wie, że masz chłopaka? — dogryzł jej. W przeciwieństwie do wspomnianej Eriny, Lisy nie dało się wyprowadzić z równowagi. — Nie powiedziałaś mu prawdy?
— Chciałam to zrobić niedługo — odparła. — To za dużo na raz. Sztuki walki powstałe w Tybecie, syn wyglądający na tyle lat co ja, mąż, który wcale nie zginął w wypadku... i jak miałabym mu powiedzieć, że to dwadzieścia lat temu?
— Trochę flegmatyczny gość — osądził Joseph. — Pantofel, ale to dobrze. Chyba uwierzy we wszystko, co mu powiesz?
Ku zdziwieniu Josepha na dalsze dogryzki Lisa Lisa spuściła na sekundę wzrok i jakby chciała to ukryć, znów spoglądała mu w oczy tym samym jasnym, przejrzystym spojrzeniem. Takim, które nie zdoła niczego zachować tylko dla siebie.
— Nie chcę go narażać na niebezpieczeństwo — wyznała szczerze. — To reżyser. Artysta. Podoba mi się to co robi, potrzebuję kogoś takiego. Niedługo mu powiem, tylko nie wszystko na raz.
— On ma prawie tyle wzrostu, co ty! Wygląda jakby Suzie mogła go pobić — zażartował.
— To nieważne. Każdego dotyka wiek, Jojo. Kocham go. I troszczę się o niego.
Uśmiech Josepha zniknął na miejsce poważnego zastanowienia.
— Jak ja o Suzie i Cezara?
Lisa Lisa porzuciła zmartwienie na rzecz porozumiewawczego uśmiechu, wysłanego jakby samej sobie. Dostrzegła, że Joseph zrozumiał co czuje i nie miała już nic więcej do dodania. Nie mógłby się z nią sprzeczać kiedy wiedział, że sam traktuje kogoś w ten sam sposób.
YOU ARE READING
𝙏𝙧𝙞-𝘼𝙣𝙜𝙡𝙚 °•° JJBA CaeJoseQ
FanfictionTrudy młodzieńczej miłości, napiętnowanej bólem śmierci i pożegnań wcale nie ułatwia fakt, że zamiast dwóch dopełniających się połówek części jest trzy. W czasach wojny, walk z wampirami i samym sobą pojawia się presja życia w samotności - we troje...
Hollywood Hills
Start from the beginning