Ring of fire

57 9 1
                                    

Decyzja o stanowczym powrocie do Ameryki trwała jeszcze następne dwa tygodnie i spotkała się z trzema głównymi etapami, ponadto porzucając absolutny spokój i ciszę, jaką wypracowali przez ostatni czas. Choć Suzie przyjęła propozycję dość ciepło, następnego dnia zrzuciła ją na alkohol i była przekonana, że Joseph nie mówił na poważnie. Dwa kolejne dni zajęło mu uświadomienie jej oraz przekonanie siebie samego, że naprawdę powinni to zrobić.

Już w trakcie przygotowań trzeciego dnia plany znów się zmieniły. Suzie naciskała, że jest za wcześnie, nie zdąży wszystkiego przygotować, a Joseph nie doszedł jeszcze do siebie i w domu rodzinnym na pewno mu nie pozwolą na odpoczynek. Wtedy też pojawiły się pierwsze od dawna krzyki, ale wcale nie wściekłości czy niezgody - raczej frustracji sytuacją gdy Joseph nie umiał przekonać Suzie do swojego zdania, bo nie miał argumentów, a ona w trosce o niego za bardzo przypominała mu rodzinę.

Kolejny tydzień miał więc stanowić ostatnie chwile intymności i tym też się stały, gdy pierwszy raz chętnie wyszli na ulice Wenecji, rozmowy z balkonu przenieśli na dziedziniec i zwyczajnie cieszyli się swoją obecnością. Ostatnie trzy dni jednak zostały naznaczone piętnem stresu i pośpiechu - Joseph naciskał, że jeśli zdecydują się zaczekać choćby tydzień dłużej, może zastać ich wisząca nad całą Europą wojna i już nie będą mogli wrócić.

Z racji, że wszystko i tak było już gotowe od tygodnia, po śniadaniu rano Joseph bezceremonialnie przerzucił sobie rozgoryczoną Suzie przez ramię i tak siłą zaciągnął do taksówki. Przy tym nakazał kierowcy zamknąć drzwi od środka aby nie uciekła gdy on pakował walizki i jak sam wspominał, przejazd na lotnisko po prostu się stał. Nie pamiętał szczegółów jakby to sytuacja panowała nad nim, a nie odwrotnie, a ostatecznie i tak Suzie zmieniła zdanie w oka mgnieniu, kręcąc się po lotnisku w poszukiwaniu najświeższej gazety i gorącej kawy w dobrym humorze. Nie chciał zastanawiać się dlaczego tak szybko przystosowała się do sytuacji, bo gdyby zaczął, pewnie sam by się rozmyślił.

Już na pokładzie sam przed sobą musiał przyznać, że ich dwutygodniowe opóźnienie było w takiej samej mierze winą Suzie, jak jego samego z prostego powodu - nie do końca chciał wracać.

Wspaniale żyło mu się przez ten czas we dwójkę, bez babci i wujka, bez sprawdzających go na każdym kroku instruktorów, bez chwilami przerażającej Lisy Lisy i przede wszystkim bez strachu, że zaraz straci wszystko i wszystkich. W tym czasie tak doskonale zdążył sobie wszystko ułożyć w głowie, iż wiedział, że jego własna rodzina nie pozna nowej aury dojrzałości i odpowiedzialności jaką zyskał. Najważniejsza w tym wszystkim, jak można było się domyślić, była obecność Suzie, która jako pierwsza została powiadomiona o tym, że Joseph jednak żyje, samodzielnie skontaktowała się z grupą medyczną współpracującą z instruktorami i uczniami (o jakiej istnieniu Joseph nawet nie wiedział), a później osobiście dopilnowała jego powrotu do zdrowia - nie wspominając nawet o budujących zaufanie rozmowach i wszystkich wspólnie spędzonych chwilach.

Zacisnął dłoń na łańcuszku, dłonią odnajdując prezent od babci Eriny - jej własną ślubną obrączkę. Podarowała mu ją tuż przed wyjazdem do Włoch, ściągając z palca serdecznego i powtarzając, że powinien ją zachować. Obrączkę swojego męża sama nosiła na szyi, dlatego Joseph postąpił tak samo gdy widzieli się ostatni raz, a w obawie przed utratą czegoś tak cennego, słusznie trzymał ją w pokoju i założył dopiero przed powrotem. Choć pobyt we Włoszech wiele mu podarował, nie kłamał z tym, że chce wrócić. Musiał pospieszyć podróż, w przeciwnym razie wiedział, że gdyby nie zrobił tego wtedy, nie zrobiłby tego wcale.

Ten duży krok na przód miał też jeszcze jeden cel poza mobilizacją. Każdego dnia od pół roku utrwalał się w przekonaniu, że jego relacja z Suzie nie jest jak jakiekolwiek przelotne związki, jak każdorazowe spotkania Cezara z przypadkowymi kobietami. Przez ten czas utworzyli coś w rodzaju dojrzałego i odpowiedzialnego związku, choć paradoksalnie ani razu żadne z nich nie nazwało tego po imieniu.

𝙏𝙧𝙞-𝘼𝙣𝙜𝙡𝙚 °•° JJBA CaeJoseQTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon