21.

286 26 4
                                    

Ponad miesiąc wcześniej. 

-Cześć. - Draco podszedł do Gabriela i jego dwóch kompanów. Zdobył się nawet na szeroki uśmiech, mimo iż w środku cały dygotał. Jego plan miał pewne wady, ale starał się o tym nie myśleć. Miał tylko nadzieje, że osiągnie zamierzony efekt, rzucenie się pod pociąg wydawało mu się zbyt ordynarne.

-Czego kurwa chcesz pedale? - odezwał się jeden z nich.

-Dawno się nie widzieliśmy, moi kochani przyjaciele. - dwóch karków się podniosło. Draco rozbawiła ich złość. Debile, pomyślał, tak łatwo ich sprowokować.

-Co Ty kurwa powiedziałeś? 

-Wyjebać Ci kurwa?

Tak, poproszę, pomyślał Draco wpatrując się w nich z wyzwaniem. Jeden ruszył w jego stronę. Draco przełknął ślinę. Widział jak bierze zamach by mu przyłożyć. Nie mógł doczekać się bólu, który poczuje. 

-Odpuście. - Gabriel w ostatniej chwili złapał rękę swojego towarzysza. Odepchnął go na bezpieczniejszą odległość. Nawet nie spojrzał na Draco, który wpatrywał się w niego zaskoczony.

-Ten szczyl znowu nam podskakuje!

-Chuj mnie to obchodzi, mówię, że macie odpuścić, to odpuście. 

-Wiedziałem, że w końcu uda mi się Ciebie rozkochać. - rzucił Draco nie zamierzając się poddawać. Nie rozumiał do końca o co chodzi. Za takie odzywki powinien już dawno leżeć na ziemi. 

-Pozwolisz mu kurwa takie rzeczy wygadywać?!

-Idźcie do baru, zaraz do was dołączę. 

-Co jest kurwa grane?! 

-Wypierdalajcie do baru. - powiedział wściekły Gabriel. Zdziwiony Draco przyglądał się jak we dwójkę odchodzą. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. - Był u mnie Twój psychiczny przyjaciel.

-Co? - Draco skupił wzrok na Gabrielu.

-Takiego obłędu w oczach dawno nie widziałem. 

-Ale kto? 

-Nie znam go kurwa. I nie chce go poznać. Nie wiem jak ich ogłuszył, kurwa chyba telepatycznie, ale ja nie chce żadnych problemów. - Draco nie wiedział co powiedzieć. - My damy Ci spokój, a Ty odpierdol się od nas. Życie mi jeszcze miłe. - Draco chciał poprosić by ten ostatni raz się z nim policzyli, ale uznał, że źle by to zabrzmiało. Miał mętlik w głowie. Kto mógłby odkryć jego mały sekret? I zaryzykować niemal wszystko by go przed nimi uchronić? Przysiadł na ławce na której wcześniej oni siedzieli. Pomału dochodziło do niego co chciał zrobić. Pokręcił głową. Być może nie miał dla kogo żyć, ale pewnie nie on jeden. Poza tym... Czy aby na pewno nie miał? Wszystko wskazywało na to, że jednak komuś na nim zależało. 

Nie musiał się długo zastanawiać kto to zrobił.  Ruszył w stronę przystanku autobusowego. Na jego szczęście, właśnie podjeżdżał właściwy autobus. Wszedł do środka starając się nie myśleć zbyt wiele. Droga ciągnęła się w nieskończoność. Jak chyba jeszcze nigdy, autobus zatrzymywał się co chwilę. Draco przeklinał każdego kierowcę, który spowalniał jego podróż. W końcu dotarł do celu. Cały czas myślał o tym żeby znaleźć się już tutaj, że ani przez chwilę nie zastanowił się jak podziękuje swojemu wybawcy. Westchnął. Był świadom, że żadne słowa nie naprawią tego co zniszczył. Przy domofonie zadzwonił do sąsiada, mówiąc, że jest z ulotkami. Podejrzewał, że Steve nie będzie chciał go widzieć, ale czuł, że musi mu podziękować. Gdyby nie on, pod wpływem emocji, popełniłby największy i zarazem ostatni w swoim życiu błąd. Stanął pod jego drzwiami czując się, jakby jeszcze nigdy w życiu, jakoś tak dziwnie pusto w środku. Zapukał trzy razy. 

Niewinna intrygaWhere stories live. Discover now