Rozdział 26

992 28 8
                                    

2/5

Vanessa POV
Pałac był śliczny, więc trudno było mi oderwać od niego wzrok. W pewnej chwili usłyszałam,
otwierające się drzwi. Dlatego odwróciłam głowę w prawą stronę. Dzięki mojemu ruchowi ujrzałam
wysokiego mężczyznę o czarnych włosach i szarych oczach. Wyszedł z pałacu jako pierwszy, a za
nim podążała straż, którą spotkaliśmy w lesie. Mężczyzna podszedł do nas oraz przywitał się
uściskiem ręki z Aronem. Wtem spojrzał na mnie, a w jego oczach błysnął dziwny blask, z którym
zwrócił się do mojego przeznaczonego:
— Witam w moim królestwie, Aronie. — Spojrzał na chłopaka. — Miło Cię widzieć.
Zauważyłem, że odnalazłeś swoją przeznaczoną — powiedział, ale zaraz zaproponował: — Może nas
przedstawisz?
— Witaj Daniellu! Mnie także miło cię znowu spotkać — mówił Aron. — Tak to prawda,
odnalazłem moją mate. — Uśmiechnął się, dodawszy zaraz: — Ma na imię Vanessa. Jest
wampirzycą.
— Miło cię poznać, Panie — powiedziałam, schyliwszy głowę w geście szacunku.
Może i był moim ojcem. Jednak to nie zmieniało tego, że nadal byłam wampirem, a on
królem. A to budziło we mnie duży respekt.
— Witaj Vanesso. — Przeniósł wzrok na mnie. — Tylko proszę, nie zwracaj się do mnie na
per "Panie", ponieważ wystarczy: Daniellu.
Skinęłam głową, potwierdzając moją zgodę. Po chwili zostaliśmy zaproszeni do zamku, w
którego środku przeważały kolory barwy beżowej, a także bieli. Było to zadziwiająco nowocześnie
urządzone wnętrze. Szliśmy długim korytarzem, na którego ścianach wisiały obrazy z
najprawdopodobniej byłymi władcami Królestwa Wampirów. Idąc korytarzem, nawet nie
zauważyłam, kiedy prosta powierzchnia zmieniła się w schody. Przeoczyłam także moment, gdy
wchodziliśmy na drugie piętro. Choć skąd mogłam wiedzieć, że jesteśmy na drugim piętrze? Akurat
spostrzegłam, że przy wejściu do korytarza, w którego obszarze znajdowało się sporo pokoi, wisiała
tabliczka z napisem: Drugie Piętro – tylko dla ważnych osobistości.
Król Wampirów cały czas był z nami, co było dziwne, bo z tego, co zdążyłam się dowiedzieć,
to przeważnie służba pokazywała, gdzie znajdują się pokoje danych gości. Podeszliśmy do czterech
par drzwi, znajdujących się naprzeciwko siebie. Wtedy ciszę przerwały słowa Króla:
— Tu są cztery pokoje dla ciebie, a także twoich kompanów. — Wskazał dłonią na drzwi. —
Kolacja będzie za trzy godziny — powiadomił. — Odpocznijcie teraz, a dopiero jutro zajmiemy się
sprawami wyższej wagi.
— Dziękujemy bardzo — podziękował mój mate. — Oczywiście zjawimy się na kolacji —
powiadomił Aron, schyliwszy głowę. Wszyscy pozostali wraz ze mną schylili głowy, na co król
odpowiedział tym samym. Dopiero wtedy udał się w kierunku schodów, prowadzących na trzecie
piętro.
— Alfo. — Beta przerwał ciszę. — Z pozostałymi chcemy iść pobiegać. Czy nie będzie to
problem, jeśli zostawimy cię i twoją przeznaczoną tutaj? — zapytał Jacob.
— Oczywiście — zgodził się. — Sam także udam się z wami — odpowiedział Aron, przez co
prychnęłam, spoglądając na niego spod byka.
Mój przeznaczony, usłyszawszy to, zwrócił się do mnie:
— Czy coś ci nie odpowiada, Vanesso?

— Tak. Ty mi nie odpowiadasz, mój drogi. — Wskazałam palcem na niego. — Nigdzie nie
idziesz, ponieważ musisz zostać, aby zaspokoić swoją księżniczkę. Poza tym za trzy dni pełnia —
dopowiedziałam. — Jeśli nie zostaniesz, to zapomnij, że w pełnię stanie się cokolwiek więcej, niż
spanie obok siebie. Dlatego wybaczcie moi panowie, ale alfa zostaje tutaj — powiedziałam.
Następnie w wampirzym tempie chwyciłam Arona za kołnierz koszuli, wciągając za sobą do
naszego tymczasowego pokoju.
On nie pozostawał dłużny. Szczególnie gdy tylko zamknęłam drzwi, a on chwycił mnie
pośpiesznie za talię oraz przyparł do ściany tym samym, rozpoczynając brutalny pocałunek.
Oddawałam go z taką samą siłą. Po chwili za drzwiami doszły do nasz śmiechy pozostałych tam
wilkołaków, a także oddalające się ich kroki. Aron zaczął jeździć dłońmi wzdłuż mojej tali,
zahaczając o guzik moich dżinsów. W okamgnieniu moje spodnie wylądowały, gdzieś na drugim
końcu pokoju. Sama nie pozostawałam mu dłużna, więc rozerwałam mu koszule na pasma materiału.
W taki oto sposób pozostaliśmy bez niektórych części ubioru. Wpatrywaliśmy się w siebie, jednak
szybciej niż to możliwe wróciliśmy do naszych zadań sprzed chwili. Zmieniliśmy jednak kolejność,
ponieważ to ja obdarowywałam jego szczękę, szyję drobnymi pocałunkami. Niestety to wszystko
zostało przerwane wraz z pukaniem do drzwi.
— Kto do jasnej cholery odważył się nam przeszkadzać!? — wydarłam się wściekła. Przecież
było tak pięknie!
Aron wybuchł głośnym śmiechem, odrywając się ode mnie. Podszedł za to zobaczyć, kto
dobija się do drzwi naszego pokoju. Natomiast ja postanowiłam podejść bliżej, ale jednak nie na tyle
blisko, co mój mate. Z takiej odległości wszystko widziała, więc jedynie zostało mi obserwowanie
sytuacji. Jak się okazało, osobą pukającą do drzwi była jakaś typowa lafirynda. Ubrana w krótką,
czerwoną spódniczkę oraz bluzkę bez ramiączek, która ledwo zasłaniała jej sporych rozmiarów biust.
Mogłam się założyć, że był tak samo sztuczny, jak jej inne części ciała oraz rurowaty charakter.
— Hej, dorodny chłopczyku — powiedziała ladacznica. — Chętnie bym cię poznała. —
Oblizała usta. — Jestem Katrixa, a jak ty się nazywasz przystojniaczku?
Wzięła głęboki wdech, aby się na nią nie rzucić. Wkurzyła mnie, tak bardzo mnie rozzłościła!
Jak tak można? To jest plac uliczny, czy co? Będzie mi tu przychodziła i faceta podrywała. Bezczelna
dziwka! Jeszcze Aron, stojący przed nią bez koszuli! Normalnie czułam, gdy moje oczy zrobiły się
czarne.
Wściekła podeszłam do niej, sycząc oraz wystawiając kły.
— Wybacz, ale on jest zajęty, pindo. — Zauważyłam, że próbuje coś powiedzieć, więc
wściekła dodałam: — Nawet mi tu nie podskakuj! Pamiętaj, że to ja jestem wampirzycą klasy A, za to
ty powinnaś mi okazać szacunek i się wynosić, klaso E.
Wtedy dopiero na mnie spojrzała. Nawet nie musiałam opisywać jej strachu, gdy ta rzuciła się
natychmiast do ucieczki. Biegła tak szybko, że o mało się nie zabiła w tych wielkich buciorach. Za to
ja odwróciłam się do Arona, który do mnie podszedł i wcisnął swoje usta w mocny pocałunek.
— Jesteś tak bardzo zaborcza, moja droga — wymruczał. — Nawet nie wiesz, jak mi się to
podoba — złożył pocałunek na oznaczeniu, przez co po moim ciele przeszedł dreszcz, który
doprowadził do jęku rozkoszy — oznacz mnie. Dziś, tu i teraz — powiedział.
Wyprostowałam się szokowana, ale zaraz poprawiłam swoje zachowanie, spoglądając na
niego. W moich oczach dało się jedynie ujrzeć pożądanie.


Hej wszystkim czytelnikom! przepraszam za długą nieobecność, ale już wracam z rozdziałem!

Mam nadzieję, że się spodoba i do napisania!

Moja mateOù les histoires vivent. Découvrez maintenant