rozdział siódmy

24 5 5
                                    

Okej, chwila. Muszę przeanalizować sytuację, w której się znalazłam.

Zachariasz przyszpila mnie do ściany. Jego jedna ręka delikatnie mnie poddusza, trzymając za gardło, a druga trzyma moje obydwie dłonie. Moje nogi są pomiędzy jego, pozbawiając mnie swobody ruchu. A jego usta zachłannie całując moje, ewidentnie nie robiąc sobie nic z tego, że nie oddaję pocałunku.

Nic nie uda mi się zrobić. Jestem zdana na jego łaskę. Chociaż, może gdyby ktoś wyszedł z pokoju wspólnego ślizgonów... Ale chyba na to się nie zanosi.

Po chwili jego usta oderwały się od moich. Cicho westchnęłam, myśląc, że może się opamiętał i da mi już spokój. Ale zdałam sobie sprawę, że się myliłam, kiedy poczułam jego język na mojej szyi. Zabrał rękę, żeby móc sunąć niżej, a wolną ręką zaczął rozpinać mi zamek mojej sukienki, znajdujący się na plecach.

- Zachariasz, przestań. - Nawet nie było sensu krzyczeć o pomoc. I tak nikogo nie było na korytarzu, a muzyka zagłuszała każdy dźwięk w dormitoriach.
- Zach, puść mnie! - krzyknęłam, jednocześnie starając się odepchnąć go swoim ciałem.

- Ona powiedziała, żebyś ją, kurwa, puścił! - warknął ktoś zza pleców Zachariasza.

Napastnik powoli i tylko trochę się odsunął i obejrzał za siebie.

- No proszę, proszę. Katty czy to nie twój rycerz w lśniącej zbroi. Tylko... Gdzie zgubiłeś konia, łasico? - warknął Zach, głosem przepełnionym jadem.

- Albo puścisz ją teraz i zabiję cię tylko trochę, albo zaraz zatłoczę cię na śmierć - jego spokojny ton był o wiele straszniejszy niż gdyby powiedział to wkurzony.

Ale zanim pijany Zach mógłby chociaż przeanalizować ultimatum Dracona, ten rzucił się na niego z pięściami.

Okładał go na oślep. Raz w twarz, raz w brzuch. Po chwili byli już tylko plątaniną nóg i rąk na podłodze.

Draco wyraźnie wygrywał, co było chyba oczywiste, biorąc pod uwagę fakt, że ten drugi był całkowicie wstawiony. Nie widziałam, że Malfoy pił dzisiaj cokolwiek, oprócz tych kilku łyków mojej tequili.

Kiedy blondyn podniósł się z nieruchomego ciała Zachariasza, był cały we krwi.

- Czy on...? - zadałam nieme pytanie, ale zaraz potem usłyszałam cichu jęk bólu z podłogi.

- Będzie żył - powiedział.

- Jesteś... Krwawisz - powiedziałam.

Byłam strasznie roztrzęsiona, więc to chyba logiczne, że brzmiała żałośnie i jękliwie.

- To jego krew - odparł niedbale.

A potem rzuciłam się na niego, żeby się przytulić. Potrzebowałam oparcia i wsparcia, nawet jeśli jedyną osobą, która mogła mi to dać był cholerny Draco Malfoy.

***

Ból głowy rozsadzał mi czaszkę. Jęknęłam siadając.

Otworzyłam oczy i... Nie mogłam uwierzyć.

Byłam w dormitorium ślizgonów.

Zaczęły do mnie docierać strzępki wspomnień z wczorajszej nocy.

Tańczyłam z Draco, całowaliśmy się, potem wybiegał z imprezy. A potem... Obślizgłe łapy Zachariasza Smitha na moim ciele. Pamiętam, że czułam się wtedy jak mała dziewczynka, ale już nigdy nie zamierzałam się tak czuć. Ale pamiętam jeszcze, że Draco mnie uratował. Przytuliłam go. A potem... Potem całą zapłakaną zaniósł mnie do siebie, chowając moją twarz w swoim ramieniu. Wtedy tego nie rozumiałam. Teraz natomiast wiem, że nie chciał, by ktoś mnie zobaczył w takim stanie.
Całowaliśmy się, ściągnął mi sukienkę. A dalej... Dalej ciemność.

Urwał mi się film.

W przypływie strachu spojrzałam na moje ciało pod kołdrą. Byłam w jego białej koszulce i swoich majtkach. Ale nie miałam stanika.

Kurwa mać.

Szybko rozejrzałam się po pokoju. Draco nigdzie nie było. Zerknęłam na zegarek. 6.21. Nikogo nie powinno teraz być na korytarzu, przecież była sobota.

Wybiegłam z jego dormitorium licząc na to, że nie spotkam nikogo po drodze do swojego.

Co ja najlepszego wczoraj zrobiłam?!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 01, 2021 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

sectumsempra - draco malfoyWhere stories live. Discover now