V.

7 2 0
                                    

— Jesteśmy straszne — powiedziała, gdy chłopak prowadził ją między drzewami. — Po prostu najgorsze.

— Nie przesadzaj, no może i jesteście trochę do tyłu... — zaśmiał się, w odpowiedzi pokazując rząd białych zębów.

— Trochę? Peter, my jesteśmy na minusie. Odebrali nam punkty za działania szkodzące grupie. Danielle skończyła z jajecznicą na głowie, a Elaise dalej nie domyła się z błota...

— A ty już nigdy nie wejdziesz na ściankę wspinaczkową — zaśmiał się pod nosem.

— Słyszałeś o wszystkim?!

— Dziewczyno, cały obóz już o tym słyszał. Myślę, że za rok Morgan w końcu będzie miała jakąś ciekawszą historię do opowiadania, niż ta przestarzała legenda.

Peter nie mógł powstrzymać się od śmiechu, jednak blondynka nie podzielała jego ekscytacji. Wyprzedziła go z naburmuszoną miną, dając mu tym samym znać, że chyba powinien wziąć na wstrzymanie.

— Spokojnie, jestem pewien, że się odbijecie. Musicie tylko znaleźć jakiś wspólny język.

— Peter, ty nie znasz tych dziewczyn. One są kompletnie różne od siebie. Elaise ma w poważaniu kogokolwiek oprócz siebie. Narobiła sajgon w całym domku. Nie ma miejsca, gdzie nie leżałyby jej rzeczy. To oczywiście oburza Danielle, która jest maniaczką wszelkich zasad. Porobiła jakieś dziwne podziały w szafie, próbowała wcisnąć nam rozkład łazienkowy. Jednak najbardziej wnerwia mnie ta trzecia, Olive, a raczej jak każe siebie nazywać — Presley — ciągle siedzi wgapiona w telefon i zdaje się, jakby nic jej nie interesowało, oprócz niej samej.

— A ty gdzie się w tym wszystkim widzisz?

— Nie rozumiem.

— Skoro każda z nich jest dla ciebie taka irytująca, a nie uchodzi wątpliwości, że macie na siebie nawzajem negatywny wpływ to...

— Masz na myśli to, że ja muszę mieć w sobie coś, co je irytuje? Sama nie wiem. Nie próbuje uchodzić za idealną osobę, ale... Myślę, że Elaise może nie lubić mojego spokoju. Ona jest dość gwałtowna i głośna. Lubi mówić wszystko wprost, ja wolę stać z boku.

Presley nie lubi ludzi, którzy się w coś mocno angażują, takich jak ja.

Danielle zdaje się całkiem mnie lubić. Myślę, że jej największy problem polega na tym, że chciała znaleźć się w zwycięskiej drużynie, tam, gdzie są jej koleżanki, a skończyła z nami. Dlatego niezależnie jak byśmy się zachowywały, ona będzie zła na wszytko, póki się nie pogodzi z tym jaka jest prawda.

Tak przynajmniej mi się wydaje. Mogę się mylić.

Razem z chłopakiem trafili na kładkę wychodzący prosto z plaży. Viki zdjęła z nóg klapki i ruszyła truchtem poprzez piasek, aż na pomost, a potem po drewnianej powierzchni. Zatrzymała się dopiero na samym końcu, gdzie to usiadła i zamoczyła stopy w chłodnej wodzie.

Na niebie zaczęło zachodzić słońce. W tym miejscu wyglądało zupełnie, jakby znikało w głębinie jeziora.

Powolnym krokiem dołączył do niej szatyn, by w końcu usiąść koło niej. Swoje buty rzucił za siebie i oparł się na otwartych dłoniach, wdychając czyste powietrze.

— Wiesz, dlaczego wracam tu co roku?

Dziewczyna spojrzała na niego z zainteresowaniem.

— Ponieważ, nigdy nie wiem, kogo tutaj spotkam. Każdy jest na swój sposób inny, pochodzi z innego miejsca. To jest jedna z tych okazji, gdy mogę spotkać ludzi, których prawdopodobnie w normalnych okolicznościach nawet bym nie zauważył. Widzisz, codziennie idąc ulicami, spoglądamy tylko na ludzi, którzy wydają nam się podobni do nas, albo są dla nas interesujący. To oni mogliby zostać w przyszłości naszymi przyjaciółmi. Tutaj nie mamy większego wyboru. Czy chcemy, czy nie, poznajemy różnych ludzi, a z czasem bywa, że oni jak i my sami, nas zaskakują. Wtedy stajemy się przyjaciółmi. Mogę ci tylko powiedzieć, że to są te przyjaźnie, które trwają latami.

The Curse Of The Lake WallowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz