IV.

9 2 0
                                    

Ostatnie słowa zawisły w powietrzu pozostawiając w Viktorii uczucie strachu.

Po chwili jednak Elaisa dodała:

— Oczywiście nie powiedzą ci całej prawdy. Spróbują ci wmówić, że to tylko kolejna bajeczka ku przestrodze. Ale ja wiem lepiej. Wiem, że to wszystko wydarzyło się naprawdę.

— A co dokładnie się wydarzyło, czego nam nie mówią?

— Podobno w osiemdziesiątym dziewiątym roku był tu kompletnie inny obóz, jednak tego samego lata niespodziewanie w środku turnusu musiał się zamknąć i odesłać wszystkich obozowiczów do domu. Czemu? Spytasz. Ponieważ tej straszliwej nocy z jeziora wyłowione zostało ciało nastoletniej dziewczyny, która ponoć wskoczyła do wody. Przyczyny jej śmierci po dziś dzień pozostają nieznane.

— Jak to nieznane? Przecież wskoczyła do wody.

— No, właśnie. Wydaje się, więc oczywistym, że powodem śmierci powinno być utopienie, jednak według sekcji zwłok, nie dało się tego jednoznacznie stwierdzić.

Przy stoliku zapanowała grobowa cisza. Viktoria wpatrywała się w opowiadającą tę historię Elaise z zapartym tchem. Aż w końcu ta nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.

— Boże, szkoda, że nie widziałaś swojej miny. Bezcenne.

— Czyli ta historia to fikcja?

— Nie, wszystko, co powiedziałam to prawda. A przynajmniej tak twierdzą brukowce. Kto wie, co tu się tak naprawdę wydarzyło. Oczywiście na obozie opowiadają trochę przerobioną wersję. — odpowiedziała, spoglądając na nią ze złowrogim uśmiechem, najwidoczniej licząc, że ją przerazi swoją opowieścią.

Viki jednak, mimo że nie wiedziała do końca, czy bała się, czy nie, wiedziała jedną rzecz — nie planowała okazywać niczego po sobie.

Wieczorem w trójkę ruszyły na ognisko. Znajdowało się ono w połowie drogi na stołówkę, w dość bliskiej lokalizacji od plaży. Ogień buchał mocno, a iskry leciały z niego na każde strony. Na miejscu każda z nich wzięła sobie po kilka pianek i nabiły je na jeden z przygotowanych kijków, po czym zasiadły obok pozostałych obozowiczów w kole.

Viki dostrzegła wśród siedzących osób Morgan — kierowniczkę obozu. Siedziała w swoim mundurku kierownika i rozmawiała z dwoma dziewczynami siedzącymi po jej prawej stronie.

Nagle Viki poczuła, jak ktoś dotyka jej ramienia. Wystraszona podskoczyła i odwróciła głowę, nie wiedząc czego się spodziewać.

— Hej — odetchnęła na widok Petera.

— Jak tam pierwszy dzień?

Dopiero wtedy dostrzegła, że chłopak diametralnie się zmienił. Jego włosy nie były już idealnie przylizane. Teraz jego ciemne kasztanowe włosy były delikatnie rozczochrane. Nadal miał na sobie mundurek opiekuna, zdawało się, że nosił go teraz trochę luźniej. Z koszuli odpiął kilka górnych guzików i pozbył się nawet okropnie długich skarpet. Viki nie była pewna, co spowodowało u niego tę przemianę. Jednak poczuła, że automatycznie czerwieni się na jego widok, ponieważ pierwsze, o czym pomyślała, to jak dobrze wygląda w tym momencie.

— Szybko zleciał.

Chłopak zajął miejsce obok niej.

— Zamknij oczy — poprosił.

— Cze...?

— Zaufaj mi.

Zamknęła oczy

— Otwórz buzię.

The Curse Of The Lake WallowaWhere stories live. Discover now