Prolog

508 43 447
                                    


Nadszedł czas lata.

Czas dla Summer Force.

Po tym męczącym okresie, trwającym zdecydowanie zbyt długo, kiedy potulnie ukrywała się w cieniu otaczających ją przyjaznych tylko z nazwy ludzi i znajomych, bezpiecznych twarzy, przyszedł moment na to, żeby mogła błyszczeć.

Młoda, brązowowłosa dziewczyna z głową przepełnioną marzeniami, stała przed budynkiem, w którym czekała na nią przyszłość.

Była na nią gotowa, chociaż przed nią była długa i żmudna droga do osiągnięcia wymarzonego sukcesu. Nie bała się, bo wiedziała, że sobie poradzi, tak, jak z innymi drobnymi i poważnymi problemami, które udawało jej się prędzej, czy później rozwiązać.

Lato było idealnym momentem na rozpoczęcie nowej drogi w jej dotychczasowym, poukładanym, trochę nudnym życiu. Nie potrafiła ukryć podekscytowania i czystej radości, które wylewały się z jej przepełnionej szczerym ciepłem duszy.

Powietrze, które ją otulało, pachniało truskawkami, ziemią nasączoną promieniami słonecznymi oraz słodkim jaśminem. Miała ochotę sięgnąć po to, co miała przed swoim nosem, nie czekając na pozwolenie, ale powstrzymywała się przed spontanicznymi odruchami.

Zerknęła ostatni raz na tatuaż z jej największym, nigdy niewypowiedzianym głośno marzeniem, otulony ciepłym kolorem lawendy, chcąc sobie tym drobnym gestem dodać otuchy, zanim przekroczy bramy przeznaczenia.

Podekscytowanie rosło w niej z każdą kolejną sekundą, kiedy docierało do niej, jak blisko jest w tym momencie do zrealizowania swojego planu.

Chciała udowodnić, że młoda Puchonka, chodząca lojalność i uprzejmość, zaskoczy wszystkich swoim hartem ducha i uporem.

Pokaże im, że może zostać poskramiaczką smoków.

Kiedyś, w niedalekiej przyszłości, bo teraz miała zostać jedynie asystentką prawdziwej poskramiaczki.

Przymknęła oczy, przypominając sobie smak ginu z tonikiem, który wczoraj piła w samotności, aby dodać sobie odwagi, której tak często jej w relacji z ludźmi brakowało.

Wspomniała o bzach, które tak kochała, ale ich okres kwitnienia minął i będzie za nim tęsknić, aż do przyszłego maja.

Otworzyła oczy, poprawiła skórzaną torbę na ramieniu i ruszyła przed siebie, gotowa na to, co przygotował jej los.

Coś kazało jej się zatrzymać, a był to dziwny, niezrozumiały, gryzący podszept podświadomości. Odwróciła się i spojrzała prosto w oczy obcemu mężczyźnie stojącemu nieopodal. Poznała go, chociaż w pierwszej chwili miała wrażenie, jakby widziała go po raz pierwszy życiu. Jego znajome, rude włosy w odcieniu rdzawobrązowym, połyskiwały delikatnie, odbijając słoneczne refleksy. Palił papierosa, odważnie patrząc jej prosto w oczy.

To spojrzenie, którym ją zmierzył, było elektryzujące. Poczuła ciepłe i miłe ciarki, rozchodzące się wzdłuż jej kręgosłupa.

Wiedziała doskonale, kto się w nią wpatruje i to z tak zagadkowym natężeniem w rozbawionym spojrzeniu.

Nie robiło to jednak na niej najmniejszego wrażenia, a przynajmniej starała się to sobie wmówić. Nie zamierzała odsłaniać się przed nim ze swoimi spostrzeżeniami. Musiała być skupiona i profesjonalna, a przy tym nie wolno jej się było się rozpraszać. Raz sobie na to pozwoliła i przez wiele lat żyła z konsekwencjami tej jednej, błędnej decyzji. Była na siebie zła, że przez tak długi czas, nie potrafiła ruszyć dalej, tylko zatapiała się w swoim rozczarowaniu i jego odrzuceniu. Odrzuceniu przez mężczyznę, który kiedyś złamał jej serce, tym samym odbierając na zawsze jakąś cząstkę duszy. Ale to były błędy przeszłości, na których powtarzanie się nie godziła.

Czekała na Charliego Weasleya i na jego wiedzę, którą zamierzała z niego wycisnąć, jak sok z soczystej pomarańczy. Wszystko pomiędzy nimi miało pozostać na stopie przyjacielskiej, a ona nie zamierzała dopuścić do tego, żeby cokolwiek w tej sprawie uległo zmianie.

Summer uczyła się na swoich błędach, dlatego postanowiła być mądrzejsza i zapomnieć o tym, jak wielkie wrażenie zrobił na niej ten rudowłosy czarodziej w czasie zeszłorocznego Kongresu Czarodziejów.

Chciała być twarda i silna, i w głębi duszy taka właśnie była, ale nie mogła się powstrzymać i posłała mu swój zwyczajny uśmiech. Pokazała mu swoją ciepłą stronę duszy, której odzwierciedleniem był dobroduszny wyraz jej twarzy.

I wtedy się wszystko zaczęło.

Nadszedł czas lata.

Czas dla Charliego Weasleya.

Młody mężczyzna z głową pustą, ze spełnionymi już marzeniami, stał przed budynkiem, wodząc rozleniwionym wzrokiem po jego fasadzie, stworzonej z czerwonobrunatnej, wiekowej cegły. Od ziemi po sam dach budowla opleciona była dzikim winem, dodającym jej odpowiedniej atmosfery tajemniczości i nostalgii.

Lato było dla niego najgorszym momentem na rozpoczęcie nowej drogi w życiu.

Wydawało mu się, że zdobył już wszystko, a potem zagubił się i nie wiedział, co powinien ze sobą zrobić. Powrót do Anglii był katastrofą i jednocześnie szansą na odnalezienie czegoś, czego boleśnie mu brakowało.

Uznał, że już dosyć uciekania i chowania się w Rumunii.

Powietrze, które go otulało, pachniało normalnie i było parne oraz wilgotne, zupełnie nie do zniesienia.

Nie miał ochoty na nic patrzeć.

Zamknął oczy, zastanawiając się, czego tak naprawdę w życiu szuka, skoro był pewien, że już wszystko znalazł. Chciał czuć spełnienie, gdy myślał o swoich dotychczasowych sukcesach, ale nic takiego nie napływało do jego skołowanego umysłu.

Czekały go nowe wyzwania, ale nie potrafił wykrzesać z siebie entuzjazmu.

Miał uczyć poskramiaczkę smoków obchodzenia się z zagranicznymi odmianami tych fantastycznych istot.

Otworzył oczy i wyciągnął z kieszeni spodni pudełko z mandragorami. Nie zważając na mugoli, którzy mogli przechadzać się w pobliżu, wyciągnął papierosa i podpalił go wiecznym, smoczym ogniem, które zawsze miał przy sobie.

Zaciągnął się dymem, pozwalając, by rozpanoszył się w jego płucach, aby po chwili wypuścić go z głośnym świstem.

Wspominał dziewczynę, którą kiedyś zranił, bawiąc się jej uczuciami, nie dostrzegając mocy miłości, którą go obdarzyła. Teraz była już poza jego zasięgiem, ale ten zawód wciąż w nim pozostał.

Zaklął w myślach i czekał na zakończenie swojej chwili samotności.

Przeciągnął dłonią po swoich przydługich, rudych włosach, przydeptał niedopałek i ruszył przed siebie na spotkanie swojego przeznaczenia.

Zatrzymał się i spojrzał na kobietę, której brązowe włosy unosiły się wraz z delikatnymi, odświeżającymi powiewami wiatru.

Coś się zmieniło, a on poczuł zainteresowanie, którego go opuściło na wiele miesięcy.

Odwróciła się do niego, a on przez chwilę nie mógł oddychać i nie mógł przestać się na nią patrzeć.

Podarowała mu najpiękniejszy na świecie uśmiech.

A jemu zachciało się żyć.

I wtedy się wszystko zaczęło.

Summertime 🐉💛🌻 OC x Charlie WeasleyKde žijí příběhy. Začni objevovat