| Lily |

99 15 15
                                    

- Lucyfer. Lucyfer do cholery, ja rodzę ! - usłyszałem krzyk nad moją głową.

Detektyw miała łzy w oczach, a na łóżku pozostały mokre plamy.

- Spokojnie. Jak się czujesz ? - zapytałem zrywając się na nogi.

- Jak mam się czuć ?! - Chloe była nerwowa, ale rozumiałem to.

Wstałem z łóżka i szybko ubrałem się w garnitur. Chloe ostatkiem sił ubrała się w świeże ubrania i chwyciła torby do szpitala. Wsiedliśmy do auta, a Chloe nie wytrzymywała z bólu.

- Już jesteśmy. Chloe dasz radę. - mówiłem do obolałej kobiety dojeżdżając pod szpital.

Szybko weszliśmy do środka i udaliśmy się do recepcji.

- Moja żona rodzi. - mówiłem nerwowo do pielęgniarki, która nie była zbytnio przejęta zdarzeniem.

- Imię i nazwisko. - powiedziała wyciągając powolnym ruchem kartkę z szuflady.

- Chloe Morningstar. Można szybciej ! - krzyknąłem trzymając zwijająca się z bólu żonę.

Pielęgniarska zapisała imię Chloe na kartce i podeszła do nas. Zabrała wszystkie rzeczy i wskazała sale niedaleko recepcji. Chloe miała za zadanie przebrać się i przygotować na porodówkę. Byłem przerażony, nigdy nie widziałem narodzin, a co dopiero narodzin mojego dziecka. Pomogłem przebrać się detektyw i położyłem kobietę na łóżku. Czekając na lekarza przyglądałem się kobiecie.

- Będzie dobrze. Dasz radę moja mądra detektyw. - powiedziałem głaszcząc jej głowę.

- Kocham cię. - odparła trzymając moją dłoń.

W tej samej chwili do pomieszczenia wpadła położna z dwoma pielęgniarkami. Złapały za łóżko i wyszły razem z Chloe udając się na porodówkę. Szybko pobiegłem za nimi i chwyciłem Detektyw za rękę.

- Nie może pan z nami iść. - syknęła położna otwierając drzwi porodówki.

- Kochanie będę tutaj czekać. Nigdzie się nie ruszam. - zapewniłam odprowadzając zmęczoną Chloe za drzwi.

Zająłem miejsce na korytarzu i zadzwoniłem do Amena, później do Elli i innych. Zastanawiałem się jak długo będę musiał czekać. Moje myślenie przerwał lekarz.

- Mogę tam wejść ? - spytałem widząc obcego lekarza.

- Niech panu będzie. Lecz stoi pan obok żony i nie przeszkadza. - ostrzegł, a ja udałem się do detektyw.

Chloe leżała wyczerpana na łóżku, a pielęgniarki próbowały pomóc mojej żonie. Podszedłem szybko od strony głowy Chloe i chwyciłem jej dłoń.

- Jesteś. - wykrzyczała zmęczonym głosem.

- Zawsze będę. - odpowiedziałem uśmiechając się do niej.

Chloe nie wytrzymywała z bólu, a Lily nie miała nawet chęci do opuszczenia brzucha detektyw. Chloe parła jak mogła, pocąc się przy tym jeszcze bardziej. Po godzinie parcia pielęgniarka wyjęła Lily. Jednak mnie i Chloe zmartwiła wieść, że Lily nie płacze.

- Dlaczego nie płacze ? - pytała Chloe z łzami na policzkach.

- Co się dzieje do cholery ? - spytałem położnej, która obróciła siną Lily.

Żadnego płaczu, traciłem nadzieje, a detektyw coraz mocniej płakała. Jednak pomimo naszych obaw po minucie, która trwała jak godzina Lily wydała z siebie pisk, który niósł za sobą płacz. Pielęgniarka położyła małą na klatce Chloe, która przytuliła małą.

- Zabiorę ją i umyję, ubiorę. Zaraz do państwa wróci. - zapewniła pielęgniarka.

- Idź za nimi. - powiedziała Chloe ocierając łzy.

- Kocham cię. - odpowiedziałem całując czoło detektyw.

Wyszedłem dumny z posiadania córki z sali szukając pielęgniarki. Szyba na korytarzu pozwalała na podziwianie dzieciaków. Podbiegłem do niej i widziałem jak Lily jest ważona i myta. Moja mała księżniczka. Jest tal podobna do detektyw. Małe niebieskie oczy i małe ciałko. Pielęgniarka zapisała wszystkie wyniki w książeczce i włożyła dziecko do szpitalnego wózka.

- Proszę udać się z nią do sali pani Chloe. - powiedziała kobieta przekazując mi wózek.

Złapałem końcówkę wózka i uważając na wszystko udałem się do sali, w której zmęczona Chloe już dawno spała. Weszliśmy po cichu, a ja usiadłem na fotelu do karmienia.

- Cześć kochanie. Tatuś już jest z tobą, wiesz jaka jesteś piękna. - szepnąłem do Lily.

Mała nie otwierała oczu jednak zaczęła głośno płakać, tym samym budząc Chloe. Chloe otworzyła oczy i spojrzała na mnie, kiedy próbowałem uciszyć małą.

- Musi coś zjeść. - powiedziała detektyw wyciągając do mnie ręce.

- Mam ją wziąć na ręce ? - spytałem z obawą.

- Nie mam siły jej dźwigać. Nie bój się. Trzymaj główkę i mi ją podaj. - nawigowała Chloe.

Podszedłem do wózka i odkryłem Lily. Stanąłem przed nią zastanawiając się jak złapać tak małą osobę. Chwyciłem młodą, która czując moje ciepło przestała płakać. Bardzo się bałem, trzymałem Lily mocno i odłożyłem przy piersi detektyw.

- Nie było takie trudne. - stwierdziłem zadowolony po odłożeniu córki.

- Cześć skarbie. - mówiła Chloe trzymając przy piersi Lily.

Przyglądałem się dziewczyną ciesząc się, że mam jej przy sobie.

- Spisałeś się dziś Lucyferze. - pochwaliła mnie Chloe.

- Ja ? Wszyscy się spisaliśmy, a w szczególności ty Chloe. - odpowiedziałem przybliżając się do dziewczyn.

- Pochodź z nią, aby jej się odbiło i odłóż ją z powrotem. - powiedziała Chloe podając mi małą.

Nie czułem już strachu takiego jaki doskwierał mi gdy Lily była pierwszy raz u mnie na rękach. Kołysałem ją po odbiciu.

- Odpocznij kochanie. - zwróciłem się do Chloe, która automatycznie zamknęła oczy.

Lily mruczała cichutko, a ja nuciłem ulubioną piosenkę Trixie. Kiedy mała zasnęła odłożyłem ją i usiadłem z powrotem na krześle. Zrobiłem małej zdjęcie i pochwaliłem się wszystkim. Sam byłem zmęczony i korzystając z okazji rozsiadłem się na fotelu zamykając oczy. Jednak po chwili poczułem dłoń na swoim barku, która mnie obudziła.

Deckerstar / kontynuacjaWhere stories live. Discover now