| Razem |

98 11 1
                                    

Lot spóźni się piętnaście minut, wiec usiadłam obok starszego mężczyzny i schowałam twarz w dłoniach, biorąc głęboki oddech. Nie wiedziałam co będę robić w Norwegii, kocham Lucyfera i nie chcę go zostawiać, ale nic nie usprawiedliwia jego zachowania. Słysząc dochodzący głos, który informował o moim locie wstałam z miejsca i wolnym krokiem udałam się na ostatnia odprawę.

- Chloe. - usłyszałam krzyk dochodzący zza moich pleców.

Odwróciłam się prędko i widząc mężczyznę zalanego łzami myślałam, że wybuchnę płaczem. Zatrzymałam się czekając na reakcję Lucyfera, jednak to ja postanowiłam przerwać nasz konflikt i jako pierwsza rzuciłam się w ramiona faceta. Czując ciepło i zapach Lucyfera wiedziałam, że to właśnie moje miejsce.

- Skarbie proszę nie odjeżdżaj kocham cię. - powiedział całując mnie w czubek głowy.

Nie myślałam o niczym, słysząc głos Lucyfera, który tak pragnęłam postanowiłam się nie odzywać i napawać się tą chwilą. Doprawdy zwróciliśmy na siebie uwagę wszystkich ludzi na lotnisku, ale w tej chwili nie było to ważne.

- Chodź wszystko ci wytłumaczę. Proszę. - odparł mężczyzna nadal nie odrywając swojego ciała od mojego.

Powili oderwałam się z objęć mężczyzny i spojrzałam na jego zapłakaną twarz. Nigdy nie widziałam jak Lucyfer uronił chociaż łzę, jeśli teraz płacze to musi być coś na rzeczy. Złapałam mokrą twarz Lucyfera i bez namysłu wbiłam się mu w usta. Tak cholernie za nim tęskniłam. Znając mnie i tak nie wyleciałabym do Norwegii, nie poradziłabym sobie. Rozłączyłam nasze usta powodując przerwanie naszego pocałunku. Lucyfer złapał mnie za rękę i zaprowadził do auta. Włożył moje walizki do bagażnika corvetty i wsiadł do środka. Podróż wydawała się bardzo długa, zapewnię przez panującą w aucie ciszę. Po około godzinie katorgi dojechaliśmy pod klub. Lucyfer otworzył mi drzwi Luxu, a ja powolnym krokiem udałam się w stronę windy. Moje ciało nadal drżało, wszystko wydawało się niewiarygodne. Weszłam do windy tym samym naciskając guzik. Winda wjechała na górę, a my z Lucyferem nie zamieniliśmy ani słowa. Usiadłam na wygodnej kanapie w salonie. Lucyfer usiadł obok podając mi szkocką z lodem.

- Chloe... byłem na górze. - zaczął uważnie przyglądając się mojej reakcji.

- Jak Trix ? - zapytałam z obojętną tonacją popijając ciecz.

- Wszystko u niej w porządku. Chloe zacznę od początku. Michał i Maze wpadli na pomysł zabrania mi pierścienia z duszą, mojego sygnetu. Jednak ich marny plan zaczęli od zepsucia naszego małżeństwa. Postanowili założyć mi pierścień, który powoduje obojętność danej osoby oraz bezczelne zachowanie do osoby, którą kocha. Sadzili, że kiedy mocno się posprzeczamy zdejmą mi pierścień, a wtedy ja pogrążę się w smutki i bieganie za tobą. Mieli wtedy zabrać mi sygnet i uciec, jednak wszystkiemu przyglądał się ojciec. Kiedy staliśmy na parkingu zmanipulował tobą i natkną cię do tego abyś zdjęła mój pierścień, abyś zobaczyła moją reakcję. - skończył Lucyfer biorąc głęboki oddech.

- Dlaczego mnie zdradziłeś ? - zapytałam Lucyfera wybijając nasz temat rozmowy.

- Chloe nie zdradziłem cię te kobiety leżały obok. Maze je zamówiła. Obiecuje ci, że nigdy bym cię nie zdradził. To oni przygotowali tą szopkę aby dołożyć do pieca. - odparł wstając z kanapy.

- Czyli nie robiłeś niczego z własnej woli ? - zapytałam ze spokojem w głosie.

- Chloe spójrz na mnie. - powiedział klęcząc przede mną kładąc swoje ręce na moich kolanach.

- Lucyferze... - Odparłam.

- Nigdy bym cię nie zdradził. Nigdy. To wszystko kawałek układanki ich planu. - odpowiedział z poważna miną.

- Lucyferze, a Trixie ? - zapytałam wiedząc, że miałam podjąć decyzje.

- Ojciec... ojciec nie zmienił zdania, albo ja idę do piekła i Trix wraca, albo Trix zostaje w niebie, a ja na ziemi. - powiedział ze smutkiem w głosie, tak jakby bał się mojej decyzji.

- Lucyferze zostajesz. - powiedziałam ze łzami w oczach.

- Jak to ? - zapytał zdziwiony.

- Trixie jest dobrze w niebie i wątpię, że chce wrócić. Nie zaprzeczam, że cholernie za nią tęsknie, ale nie poradziłabym sobie bez ciebie. Zostajesz Lucyferze. - odparłam, a z moich oczu uroniły się łzy.

- Czyli nie będzie separacji ani rozwodu ? - zapytał odchodząc ode mnie.

- Nie, nie będzie. - powiedziałam stanowczym tonem wstając z kanapy.

- Tęskniłem. - odparł brunet przytulając mnie.

Rozmyślałam jeszcze przez chwile czy napewno podjęłam dobrą decyzję, jednak wątpię czy moje życie byłoby takie same gdyby Trixie wróciła. Wiem, że jest jej tam dobrze i jest bezpieczna. Wtuliłam się w ciało bruneta zapominając o problemach otaczających mnie. Staliśmy przez chwile na środku salonu.

- Idziemy się położyć ? - zaproponował brunet.

- Dobrze. - Odpowiedziałam.

Lucyfer ujął moją dłoń i zaprowadził do sypialni. W apartamencie nie panował już nieład, a przeciwnie Lucyfer posprzątał, wyprał pościele i ułożył ciuchy do garderoby. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, a brunet niepewnie zajął miejsce obok mnie.

- Kocham cię. - odpowiedziałam chcąc przytulić się do Lucyfera.

- Ja ciebie też. Kiedy wrócisz do Lux ? - zapytał obejmując mnie ręką.

- Jutro po pracy zabiorę ubrania jeśli nalegasz. - zaśmiałam się patrząc na reakcje bruneta.

- Dobrze. Dobranoc skarbie. - powiedział nakrywając nas kołdrą.

W końcu wrócił czuły i miły Lucyfer, brakowało mi go i to nawet bardzo. Przy nim nie czułam bólu po utracie córki, a problemy przybierały mniejszą wagę. Objęłam bruneta rękoma w pasie i zasnęłam.

Hejka ! Mam nadzieje, że zrozumieliście sens pierścienia i zamiary Maze i Michała.
Miłego dnia !

Deckerstar / kontynuacjaWhere stories live. Discover now