Żebyście widzieli, jak dobrze ona wygląda po ponad trzech dekadach zmieniającej się mody...  Według mnie przetrwała próbę czasu i nawet teraz jest fenomenalna. Gdy zobaczyłam, jak świetnie prezentuje się całe CD- okładka, tył pudełka, wkładka i nadruk na płycie, byłam pełna podziwu. Oprawa graficzna So jest niemal perfekcyjna i idealnie oddaje ducha albumu. Dominuje w niej minimalizm, co w latach 80. pewnie było dość dziwnym podejściem, ale dzięki temu wreszcie został jasno określony publiczny wizerunek Petera. Nawet do tej pory mnóstwo osób utożsamia go właśnie z wyglądem z tej okładki. Na So portret Petera ściąga całą naszą uwagę. Patrzymy w jego przenikliwe ślipia i kogo widzimy? Pewnego siebie, dojrzałego artystę, który jednak ma w sobie artystyczną wrażliwość - wyważone idealnie. Podobno Peter długo nie mógł się przemóc podczas sesji, (O nie! Tak bez maski, bezbronny, sam przed obiektywem?), ale na szczęście dał się przekonać polaroidem, bo polaroidy są cool.

Poza tym, na So zostało wyrobione swoiste logo albumu. Powiem tak- ta czcionka jest cudowna! Bardzo podoba mi się zastosowanie kursywej od połowy wyrazu. Kaman, czy to nie wygląda kozacko?

Mogłabym sobie to powiesić na ścianie jak plakat, takie to jest ładne

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Mogłabym sobie to powiesić na ścianie jak plakat, takie to jest ładne.


Treści

Przelecę teraz po krótce przez każdy utwór:


1. Red Rain- potężny smętowyjec na dobry początek. Jego moc podkreśla opowieść Petera Saville'a, twórcy okładki So. Gabriel dał mu kasetę ze skończonym albumem, aby mógł odsłuchać finalnego produktu w drodze do domu. Tak się jednak złożyło, że zaraz po wyruszeniu ze studia fotograf był świadkiem wypadku- auto przed nim wypadło z zakrętu. Potem zjechała się policja, wstrzymano ruch, itd., a wszystko to było spowite w klimatycznej mgle. Będąc jeszcze w szoku, Saville uruchomił kasetę i tak się nieszczęśliwie złożyło, że trafił na Red Rain, co totalnie go rozstroiło psychicznie. Na szczęście zaraz potem z głośników wydobył się...


2. SLEDGEHAMMER! - powrót do idoli Petera z młodości. Soulowe klimaty lat 60. i aluzje do pewnego sportu uprawianego w łóżku to coś, czego nie wiedziałam, że potrzebuję. Sledgehammer ma taki groove, że można przez niego wyskoczyć z butów! Kocham ten kawałek.


Różne oblicza betonuWhere stories live. Discover now