Rozdział trzynasty

8.4K 518 53
                                    

Zaparkowałam samochód i wpadłam zdyszana do szpitala. Już byłam spóźniona, a wszystko to dlatego, że mój telefon się rozładował i budzik nie zadzwonił. Kiedy znalazłam się już w środku, wdawało mi się, że jest tu jakoś inaczej. Na korytarzach panował większy tłok i było tu jakoś tak... żywiej. Nie wiem, może to tylko ja. Szybkim krokiem dostałam się do mojego gabinetu, zamieniłam płaszcz na kitel i opadłam na fotel. Moją chwilę spokoju przerwało pukanie do drzwi.

-Proszę - mruknęłam lekko poirytowana.

-Już je - CO CI SIĘ STAŁO? - Pattie zamknęła drzwi i podeszła do mnie bliżej, mrugając kilka razy.

Wzruszyłam ramionami.

-Powiedzmy, że zaspałam.

Nie zdążyłam wyprostować włosów, więc zaczęły już żyć własnym życiem. Mój makijaż wyglądał, jakby zrobiła go czterolatka, a mój sweter był założony na lewą stronę.

-Oczywiście wyglądasz świetnie - zapewniła - ale raczej radzę ci to jakoś - zrobiła ręką nieokreślony bliżej gest- uporządkować. Mamy dzisiaj dzień wizyt.

O mój Boże. Kompletnie o tym zapomniałam, przez to wszystko co zdarzyło się wczoraj. Zresztą, to chyba oczywiste, że w takiej sytuacji na pierwszym miejscu postawiłam Ashley.

-Zapomniałaś - stwierdziła Pattie, z miną znawcy.

-Tak, ale naprawdę mam coś na swoją obronę.

Westchnęła.

-Później mi powiesz, teraz idź i się jakoś ogarnij. Będziesz musiała porozmawiać z bliskim każdego z twoich pacjentów. Mamy piętnaście minut - popatrzyła na zegarek, znajdujący się na jej nadgarstku.

Skinęłam głową, wzięłam torbę i udałam się do łazienki obok.

Spojrzałam w lustro i BOŻE, NIE WIEDZIAŁAM, ŻE TO WYGLĄDA AŻ TAK ŹLE.

Wyciągnęłam z torby chusteczki do demakijażu i oczyściłam twarz. Następnie założyłam odpowiednio miętowy sweter, sięgający do połowy uda i wygładziłam kołnierzyk białej koszuli, który wystawał zza swetra. Włosy dokładnie rozczesałam i związałam w luźny warkocz z boku głowy. Na koniec został mi makijaż. Z powodu małego zasobu kosmetyków, jaki obecnie posiadałam, zdecydowałam się na nałożenie pudru, tuszu na rzęsy i błyszczyka. Końcowy efekt nie wyglądał tak źle, więc szybko wróciłam do Pattie. Dziewczyna siedziała już na krześle i wyczekująco stukała palcami w blat. Zajęłam miejsce po drugiej stronie biurka.

-Wreszcie wyglądasz jak człowiek - parsknęła - więc słuchaj, za pięc minut zaczyna się dzień wizyt. W tym czasie do pacjentów przychodzą bliskie osoby, przynoszą rzeczy typu książki, gazety i takie tam. Będą w salach, musisz rozłożyć swój czas tak, żeby do każdego zajrzeć chociaż na chwilę. Rozumiesz?

-Tak, oczywiście.

Zamyśliła się na chwilę, a potem dodała:

-Będziesz dzisiaj sama, ja pomagam przy nadzorowaniu tego wszystkiego.

I tu trochę się zaniepokoiłam, bo kiedy podczas mojej pierwszej wizyty odwiedzałam pokoje pacjentów, byłam z Evą, a i tak czułam się nieswojo. Zwłaszcza na drugim piętrze, a teraz mam iść tam sama.

-Nie przejmuj się, dasz radę. A teraz bierz dokumentacje i chodźmy, odprowadzę cię.

Wyszłyśmy i udałyśmy się w kierunku windy.

-To naprawdę irytujące, jesteś tak wysoka i do tego nosisz jescze te buty na gigantycznych obcasach - stwierdziła Pattie.

Zaśmiałam się.

i'm not a monster // horan ✔On viuen les histories. Descobreix ara