Rozdział 6

75 6 8
                                    

Beep, beep, beep!

Głośne dźwięki znienawidzonego budzika powoli wybudzały mnie ze snu. Miałem wielką ochotę strącić go na ziemię, ale nie byłem pewny czy się nie zniszczy, więc półżywy macałem blat mojego stolika nocnego próbując uderzyć w guzik wyłączenia tego małego diabelskiego przedmiotu. Po kilkunastu sekundach wściekłego uderzania w stolik w końcu wychyliłem głowę znad poduszki i dostrzegłem, że budzik stoi na półce, która wisiała w moim starym pokoju w połowie drogi do sufitu, nad moim łóżkiem. Podniosłem się ospale i wyłączyłem w końcu wredne czarne pudełko.
Z cichym pufnięciem opadłem z powrotem na materac złorzecząc na moją młodszą jaźń. I wtedy to mnie trafiło. Poderwałem głowę z poduszki i rozejrzałem się po pokoju. Łzy szczęścia zakręciły się w moich oczach, a potem zeskoczyłem z łóżka. Nogi zaplątały mi się w kołdrę, przewróciłem się na podłogę i narobiłem rabanu, ale zupełnie nic mnie to nie obchodziło. Podbiegłem do lustra, jakie wisiało pomiędzy szafą, a regałem z książkami po drugiej stronie pokoju i spojrzałem na samego siebie w lustrze. Te same srebrne włosy, te same miodowe oczy i chociaż byłem nieco niższy od mojej starszej wersji, (czego zawsze nienawidziłem gdy byłem w liceum) to ze szczęścia mógłbym zacząć tańczyć dookoła całego pokoju. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem, wpuszczając do pokoju więcej światła, a w nim stała moja przerażona rodzicielka z wałkiem do ciasta w ręce.
-Koshi! Nic ci się nie stało?- zaniepokojona zawołała rozglądając się nerwowo po pokoju. Byłem tak szczęśliwy na jej widok i w ogóle, że tu jestem i mogę naprawić każdy błąd jaki dokonałem, że podszedłem do niej i zwyczajnie uściskałem ją najmocniej jak mogłem. Wyczułem jak ze zdziwienia przez chwilę się wahała, ale w końcu objęła mnie mocno.
-Tak się cieszę, mamo. Jestem tutaj. Tak się cieszę.- mogę przysiąc, że nieźle ją w tamtym momencie przeraziłem, ale obchodziło mnie to tyle co nic. Nie zauważałem nic innego oprócz mojego zdecydowanie niezrozumianego przez rodzicielkę szczęścia.
-Też się cieszę, że tu jesteś kochanie, gdzie indziej mógłbyś być?-łagodnie zapytała niska kobieta głaszcząc chłopaka po plecach. Szybko przypomniała mi się zasada pierwsza, przez którą szybko odsunąłem się od matuli na długość ramion. Uśmiechnąłem się promiennie na co nieco zdezorientowana kobieta odwzajemniła niepewnie uśmiech.
-Koniec czułości, mamuś, bo spóźnię się do szkoły!- wyszczerzyłem się jeszcze mocniej i wygoniłem ją z pokoju żeby narzucić na siebie szybko coś wygodnego, złapać plecak i pędem polecieć na dół. Prawie że na skrzydłach wyleciałem z domy krzycząc jakieś pożegnanie i skierowałem swój pęd w stronę szkoły. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo cieszyłem się na powrót do szkoły.




*************
Tym razem bardzo krótki, ale w następnym już wszystko się zacznie!

Hai finito le parti pubblicate.

⏰ Ultimo aggiornamento: May 03, 2021 ⏰

Aggiungi questa storia alla tua Biblioteca per ricevere una notifica quando verrà pubblicata la prossima parte!

Ślub || DaisugaDove le storie prendono vita. Scoprilo ora