- I co tak sterczysz? Usiądź.- burknął ciemnowłosy, jakby zdenerwowany, że ten swoją bezczynnością każe mu się odzywać. Był już z lekka zblazowany, a na jego usta wkradał się szyderczy, aczkolwiek niekontrolowany uśmieszek. 

- Alkohol słabo na ciebie działa, a ty robisz absolutnie wszystko czego nie powinieneś.- zamiast zająć miejsca przy stole, okrążył biurko starszego, stając niespełna metr od niego.- Jestem w stanie teraz zrobić wszystko. Mógłbym cię nawet zabić, chociaż przyznam, że to nieopłacalne. Wyrecytowałbyś mi wszystkie sekrety, powiedział na czym tak naprawdę ci zależy, czego szukasz. Miałbym na ciebie tyle haków, ile starczyłoby mi do końca życia, by trzymać cię w niewoli. Ratuje cię jedynie fakt, że nie lubię dostawać czegoś w tak prymitywny sposób. Zero w tym frajdy, zero finezji, zero wysiłku.

- Obawiam się, że za wiele ode mnie wymagasz. Jeśli liczysz, że wyjawię ci coś niesamowicie ważnego, co będzie twoją kartą przetargową, to muszę cię zasmucić. Jestem bardziej nudny niżeli ci się wydaje.-

- To wiem... Nie chodzi mi o ciebie.- zaśmiał się.

- Miałem poczuć się dotknięty?- bąknął nieprzytomnie. 

- Nie robi mi to absolutnie różnicy. Chodziło mi o ludzi, których masz wokół. Oni wydają się bardzo ciekawi.- niższy obniżył ton głosu, opierając się o krawędź hebanowego mebla, a Hwa zmierzył go od dołu do góry zamglonymi oczyma.

- Sądzę, że umiałbyś wszelkie informacje wydobyć prosto od nich. Ja nie wiem nic, mało rozmawiam z ludźmi.-

- To miało mnie rozczulić? Wzbudzić współczucie?- prychnął Hongjoong, nie zamierzając obdarzać drugiego litością. Nie znali się. Nie mieli powodów, by tworzyć wzajemne zobowiązania. A przecież budowanie litości  było krokiem do zawiązania więzi. Z niej rodziły się inne ckliwe emocje, do których chłopak podchodził z rezerwą. Seonghwa to człowiek, którego należało trzymać na dystans względem własnych uczuć, lecz blisko względem pracy. W tej zasadzie nie występowały żadne odstępstwa. 

- Czasem mógłbyś wrócić do bycia człowiekiem... Ile ty masz lat? Dwadzieścia? Postępujesz jak zgorzkniały pięćdziesięciolatek, żołnierz na wojnie, a przecież żadna się nie toczy.- wymamrotał brunet, chwytając po butelkę, którą Kim mu wyrwał. Upił kilka kropel, lecz zaraz skrzywił się w niesmaku. 

- Co miałbym niby zrobić, żeby wyglądać jak dwudziestolatek?- 

- Nie mam pojęcia. Nie jestem najlepszy w byciu młodą osobą. Coś nas łączy.-

 - Absolutnie nic. Ja podczas nocnego kryzysu nie upijam się starą, potwornie obrzydliwą whisky i nie wzywam do siebie przypadkowego gościa, by mieć z kim porozmawiać. Jesteś samotny Seonghwa... tak beznadziejnie samotny, ale ja nie jestem lekarstwem. Nie licz na to.- już miał się zawrócić i odejść, ale tamten złapał go mocno za przed ramię, pociągając w dół, tak, że ten usiał na biurko.

- Nie liczę.- odrzekł stanowczo. Nie było właściwego wyrazu, mogącego jednocześnie opisać w czym niezbędny był mu Hongjoong. Odcinając od niego kwestie miasta, jego przyszłości, idei wielkich i niewymiarowych. Kolejne tygodnie, miesiące i lata to zaledwie niekształtna abstrakcja ubrana w przekoloryzowane oczekiwania, pomimo głębokiego przekonania o ich nierealności. Chodziło o ich dwójkę jako ludzi. Skoro Hwa kazał go tu przyprowadzić, skoro innymi dniami napotykał na niego, nie odtrącając, bez względu na swoje uwielbienie niezależności, to coś musiało za tym stać. W jego życiu nie istniały relacje bezinteresowne, ani wydarzenia pozbawione wydarzenia i skutku. Siedział przed nim, wglądając w jego środek, jak przeklęty mag, wyciągając na zewnątrz słabości, a ku temu musiał być jakiś powód. Seonghwa musiał czuć jakąś wizję korzyści, wynikającą z posiadania Joonga jako człowieka, nie klucza do rozwiązania problemów świata.  Chodziło o coś mniejszego, tylko między nimi.- Nie szukaj we mnie wad, nie teraz. Nie chciałem byś przyszedł jako ten, szukający intrygi. Chciałem byśmy porozmawiali jak znajomi. Rozumiesz mnie?

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz