Rozdział III

31 2 0
                                    

Dziwna jest jedna rzecz, że myślałam że nie mam zdolności do nawiązywania nowych znajomości. Poczułam od tej grupy bardzo pozytywną energię. Myślę, że będziemy pracować razem w przyszłości, byłoby wspaniale. Nauczyłabym się opanować moce, pomagałabym w drużynie Flasha... Zaraz rozsadzi mnie radość. 

Trudno być takim opanowanym i nie pokazywać swojej prawdziwej twarzy, gdy stoisz koło swojego życiowego autorytetu. Caitlin zabrała mnie na badania, aby sprawdzić jakie mam parametry życiowe używając mocy. Nie wiem, do czego im ta informacja ale posłusznie poszłam za nią do innej sali. Kazała mi żebym rozwaliła falami dźwiękowymi dzbanek, pestka. Krzyknęłam, a naczynie obróciło się w pył. Dmuchnęłam sobie, a on poleciał dalej po podłodze. Nic się nie zmieniało, jak używam mocy nie zmieniają mi się parametry życiowe, więc mogę jej bezpiecznie używać. 

Spojrzałam na monitor, na którym były dziwnie zapisane rzeczy, ale udało mi się jeszcze wyczytać, że mam stabilną czarną materię we krwi. Nie wiem co to może znaczyć, nie uczyłam się dobrze z fizyki ( gdyby to było chociaż związane z fizyką xD ). Wyszłam z sali, totalnie nie wiedziałam co mam robić. Gdybym była w domu, klapnęłabym na łóżko i poszła spać. Nagle, przypomniałam sobie że przed wyjściem dla niepoznaki założyłam blond perukę i soczewki. Ale ja jestem zapominalska... Znowu wyjmą bronie, a więc po prostu sobie gdzieś siadłam i zaczęłam wyjmować pinezki z peruki i na końcu ją zdjęłam, wraz z czepkiem. No i się zaczęło.

 Z czepka wysypała się moja burza włosów, jak dobrze że mam chociaż przycięte, bo byłby trochę wstyd. Wyglądałabym jak chory pies. Szybko wzięłam kieszonkowe lusterko i przeczesałam z kilka razy włosy. Dobra, gorzej będzie z soczewkami, nie wzięłam ze sobą pojemnika. Cholera jasna... A więc co miałam zrobić? Zapytałam Caitlin, czy miałaby może pojemnik na soczewki. Tak, na szczęście miała. Uśmiechnęłam się trochę, wzięłam lusterko i wyjęłam soczewki. Poszłam przejść się po S.T.A.R Labs, aby się nie pogubić gdy będę musiała gdzieś przejść, ale jak znam moje szczęście pogubiłam się. Udało mi się wrócić tam skąd przyszłam.

- A ta to z kąd? – zapytał znowu Cisco. Nic nie powiedziałam, po prostu pokazałam mu perukę i pojemnik z soczewkami. Ale miał minę, chciałabym mu zrobić zdjęcie, ale za cholerę nie wiem gdzie wzięli mój telefon.

- Po co chodzisz po ulicach w przebraniu? – zapytał. W sumie, nie wiedziałam co mu powiedzieć, nie chciałam być jak inni poszukiwani. Oni to najchętniej wyszliby na ulicę w tych samych ciuchach, co okradli kogoś, z napisem na bluzce ze swoim imieniem, nazwiskiem, peselem i numerem telefonu.

- Nie mam bladego pojęcia.- uniknęłam odpowiedzi. Podeszłam sobie do niego i popatrzyłam jak robił jakieś egzorcyzmy na komputerze. Ciekawie się tak patrzyć. Ja, ledwo co potrafiłam zrobić grę w Scratchu. Odeszłam o komputera i znowu nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Ale mam nudne życie.

Liczba słów: 466 

My sunshine [Harrison Wells x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz