Rozdział II

39 2 0
                                    


Otworzyłam oczy. Było dość ciemno a ja siedziałam w jakiejś celi. Tak, to pewnie Iron Heights. Wstałam i przeszłam chwiejnie parę kroków. Dalej było szkło za którym widziałam dziwne miejsce, którego nie umiałam nazwać. Przypominało mi wielki tor wyścigowy. Może to te specjalne cele dla meta ludzi... słyszałam o nich. Tyle, że gdybym była w Iron Heights miałabym na sobie jakąś tłumiącą moc bransoletkę, a nic takiego nie miałam. Sprawdziłam wytrzymałość szyby, a następnie bezwiednie usiadłam w kącie. Zauważyłam, że mam swojego burgera w kieszeni, więc sobie go zjadłam.

Nagle pojawiło się trochę światła, otworzyły się bardzo nowoczesne drzwi, albo nawet bramy. Dziwnie jak za jakimś mechanizmem moje małe pomieszczenie poleciało tam, gdzie się otwierały. Za szkłem zobaczyłam Flasha, jakiegoś chłopaka z długimi włosami, drugiego gościa co był chudy i nawet przystojny (jak dla mnie lol) i bardzo ładną panią z kasztanowymi włosami. Wyglądała na bardzo miłą osobę.

Flash zdjął maskę, i okazał się dobrze wyglądającym chłopakiem, był na oko prawie w moim wieku. Wymienili między sobą kilka zdań po czym Flash powiedział:

-Przebywasz teraz w S.T.A.R. Labs. Jesteś poszukiwana za ataki i napady. Albo pomożesz nam wyszkolić jedną dziewczynę z tą samą mocą, albo przetransportuję ciebie prosto do Iron Heights i dam w ręce policjantom. – powiedział to bardzo oficjalnym głosem. Dla mnie to było zbawienie. Nie wiem jak mam im powiedzieć, że nie kontroluję swojej mocy. Jeśli będę szkolić tą dziewczynę a sama moc może mi się wymknąć spod kontroli, stanie się cos złego, ale zrobię wszystko za cenę wolności.

- Dobrze. – odpowiedziałam spokojnie.- Wyszkolę ją.

Flash kiwnął znacząco głową i odszedł. No super, a kto mnie wypuści. Widocznie jeden chłopak wykazywał chęć rozmowy, bo został.

- Cześć, jestem Ralph. – powiedział machając ręką.

- Hej, jestem Maya. – odpowiedziałam z niechcenia, byleby być grzeczną, gdy nagle wpadł mi do głowy wspaniały pomysł. Kurczę, jestem zarąbista. Ciekawe czy plan się powiedzie...

- Ej, słuchaj Ralph – podkreśliłam dziwnie jego imię. – Jeżeli mnie nie otworzysz to jesteś gejem.- zaśmiałam się w duszy, ponieważ jestem okropna i przebiegła. Ten, zakłopotany nie wiedział czy otworzyć czy nie, ale po chwili rozejrzał się czy nikt za nim nie stoi i kliknął przycisk otwierający moja celę. Jestem dumna ze swojego geniusza. Wzięłam gryza mojego burgera i wolnym krokiem wyszłam wprost do dziwnego tunelu. Wolność.

Ignorując podrywy Ralpha, przeszłam z tego miejsca na jakiś korytarz. Zrobiłam piruet radości i cicho wślizgnęłam się do wielkiego pokoju gdzie większość siedziała przy komputerach, a w ścianie był podświetlany strój Flasha. Niesamowite... O choroba powiedziałam to na głos.

- A kto z was ją wypuścił? – Cisco zapytał nerwowym głosem, zjeżdżając krzesłem obrotowym w kąt Sali. Wszyscy spojrzeli się na mnie. Był tam jeszcze jeden policjant, który właśnie celował w mój łeb.

- Ej, słuchajcie, nie taka była nasza umowa. Miało nie być policjantów.- powiedziałam zawiedziona. Podniosłam ręce do góry.

- Nie jestem żadnym bandytą, ani mordercą.- oznajmiłam- Opuść tą broń bo zaraz ty będziesz.- zasylabowałam niskim głosem. Żarty się skończyły, i muszę im powiedzieć ze jestem niewinnym człowiekiem, inaczej będę miała kulkę we łbie. Nie opuścił broni, ale miał śmieszną minę. Do niego dołączył się za mną ten fajny facet z Big Belly Burgera, celował we mnie dziwną i nowoczesną bronią. Wolałabym żebym nie wiedziała co ona robi człowiekowi.

- Jestem niewinna.- próbowałam się tłumaczyć.- Nie kontroluję swoich mocy. Joseph Brown ( postać wymyślona na potrzeby opowieści ), ten naukowiec, prowadził na moich mocach eksperymenty, przez co nie potrafię ich kontrolować i często wymykają mi się spod kontroli. A na ulicy niefartem, ciągle ludzie kradną mi moje rzeczy. Co mam zrobić, możecie pomóc a nie celować w moją głowę?!- skończyłam długie tłumaczenia, wkurzona.

Nareszcie opuścili broń.

- Jak masz na nazwisko?- zapytała brunetka przy komputerze.

- Nazywam się Maya Snart-Smith.- powiedziałam spokojnie. Gdy powiedziałam pierwsze nazwisko, dziewczyna zakrztusiła się herbatą, chłopak z długimi włosami podskoczył na krześle, a obaj uzbrojeni znowu podnieśli bron z celem w moją głowę.

- Co za cyrk... Macie coś do mojego brata?- zapytałam zdezorientowana.

- Widzisz, mówiłem ci że ona jest niebezpieczna i kłamie. A teraz jeszcze mówi, że jest siostrą Snarta.- szeptali z wyrzutem.

- Myślałam, że ma jedną siostrę.- powiedziała zagadkowo dziewczyna.

- Ma jedną. Ze mną nie chce gadać, nie jestem jak brat. I nie jestem walonym złoczyńcą, wsadźcie se te bronie w dupę.- dogryzłam im.

Opuścili bronie ( po raz ku*wa setny raz ).

- Ok, podsumowanie. Jest u nas siostra Snarta, co nie jest złoczyńcą i ma dobre zamiary...?

- A może się przedstawicie, gdzie wasze maniery?- miałam dość życia w niewiedzy.

- Jestem Caitlin- powiedziała po czy wskazała koło siebie- Cisco. Podszedł do mnie ciemnowłosy gościu. – Harrison Wells, możesz mówić mi Harry.

Ale mili ci ludzie. Caitlin i Cisco wymienili dziwne spojrzenia, ponieważ Harry bardzo nie lubi poznawać nowym osób, chyba pomogła gadka o poznawaniu nowych ludzi :). Następnie przedstawił mi się policjant. –Joe West, policja.

- To, to już wiem.- odpowiedziałam z przekąsem. Ralph właśnie miał się przedstawić. – A ciebie to znam już. – machnęłam ręką z uśmiechem.

- No to... co robimy?

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Liczba słów: 825

Do następnego!

My sunshine [Harrison Wells x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz