X17X

1.4K 41 8
                                    

Bójka

-Maddison-

- Lucas mam prośbę. - krzyknęłam z góry bo chłopak oglądał film na dole.

- Tak Maddison?!

- Pojedziesz do mojego starego mieszkania bo zostawiłam tam biżuterię.

- Okej a gdzie ona konkretnie jest?

- W czarnym kufereczku w stoliku nocnym.

- Dobra to ja się zbieram i jadę.

- Okej to ja zrobię obiad. - powiedziałam schodząc po schodach.

Chłopak wyszedł a ja zabrałam się za robienie obiadu. Zabrałam wszystkie potrzebne składniki. Dzisiaj zrobię Hamburgery. Mam mega ochotę. Długo mi zajęło ich robienie bo z godzinę. Chłopaka nadal nie było. Co on tak długo robi? Mam nadzieje, ze nic mu się nie stało.

Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają i szybko zamykają. Chłopak stał na wejściu do kuchni. Z nosa leciała mu krew a jego oko było podbite. W ręce trzymał czarny kuferek z moją biżuterią.

- Co Ci się stało?! - byłam przerażona.

- Pobiliśmy się, ale wygrałem i mam twoja biżuterię. - podał mi kuferek.

- Lucas ta jebana biżuteria nie była warta twojej krwi. - podeszłam do niego i go mocno przytuliłam na co on syknął. - Przepraszam. Chodź opatrzę cię.

Zabrałam go za rękę i udałam się w stronę salonu. Kazałam mu usiąść na kanapie i pobiegłam po lód, i apteczkę. Przykładałam mu lód i zakładałam opatrunki.

- Chyba niezła ze mnie pielęgniarka co nie panie lekarzu? - zaśmiałam się.

- Przecudowna. - puścił mi oczko.

- To się bardzo cieszę i jeszcze raz dziękuje.

- Dla ciebie wszystko. - uśmiechnął się.

Nasze twarze były bardzo blisko. Nawet za blisko. Czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy. Patrzyłam mu głęboko w oczy. Moje i jego usta prawie się dotykały. Nie mogłam tak. Nadal chyba coś czuje do Vincenta.

- A no właśnie zrobiłam obiad. - udałam się w stronę kuchni. - Przynieść Ci czy jemy przy stole?

- Możemy przy stole.

- Jak sobie życzysz.

***
Zajebiści teraz mam biologię z Vincentem. Od jakiegoś tygodnia nie był w szkole, więc wszystko musiałam robić sama. Usiadłam do tego stolika co zawsze i miałam promyk nadzieji, że dzisiaj jednak nie przyjdzie. Myliłam się.

Szczerze wyglądał okropnie. Długo się co prawda nie widzieliśmy, ale żeby tak się zaniedbać? Jego włosy były kręcone i długie. Za długie. Zapuścił nawet brodę. Wyglądał po prostu okropnie. Chyba zdał sobie sprawę, że popełnił duży błąd. Usiadł obok mnie i powiedział tylko ciche ,,hej".

- Możemy porozmawiać? - zapytał i nawet na mnie nie spojrzał.

- Nie mamy o czym. - fuknęłam.

- Właśnie, że mamy.

- Chcesz porozmawiać to przyjdź jutro na imprezę do Lucas'a. Tu masz adres. - podałam mu kartkę z adresem.

- Dzięki.

- Na trzeźwo się z tobą nie da rozmawiać. - przewróciłam oczami.

- Maddison mam do ciebie prośbę. - powiedziała nauczycielka z początku sali.

- Tak słucham.

- Vinnie nie był długo obecny w szkole. Pomożesz mu nadrobić zaległości?

- No ale to był tylko tydzień. - bardzo nie chciałam mu pomagać.

- Nagrodzę Cię oceną. - uśmiechnęła się.

- No dobrze.

No to super. Będę musiała uczyć tego debila. Nie chcę go oglądać. Nazwał mnie dziwką a sam co robi. Debil. Ten dzień zapowiada się okropnie.

.
.
.

Przepraszam, że taki krótki rozdział, ale za to finałowy rozdział będzie bardzo długi. Wyczekujcie 1 maja. Buziaczki!

To mój chłopak...? |Vinnie Hacker|Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum