Bójka
-Maddison-
- Lucas mam prośbę. - krzyknęłam z góry bo chłopak oglądał film na dole.
- Tak Maddison?!
- Pojedziesz do mojego starego mieszkania bo zostawiłam tam biżuterię.
- Okej a gdzie ona konkretnie jest?
- W czarnym kufereczku w stoliku nocnym.
- Dobra to ja się zbieram i jadę.
- Okej to ja zrobię obiad. - powiedziałam schodząc po schodach.
Chłopak wyszedł a ja zabrałam się za robienie obiadu. Zabrałam wszystkie potrzebne składniki. Dzisiaj zrobię Hamburgery. Mam mega ochotę. Długo mi zajęło ich robienie bo z godzinę. Chłopaka nadal nie było. Co on tak długo robi? Mam nadzieje, ze nic mu się nie stało.
Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają i szybko zamykają. Chłopak stał na wejściu do kuchni. Z nosa leciała mu krew a jego oko było podbite. W ręce trzymał czarny kuferek z moją biżuterią.
- Co Ci się stało?! - byłam przerażona.
- Pobiliśmy się, ale wygrałem i mam twoja biżuterię. - podał mi kuferek.
- Lucas ta jebana biżuteria nie była warta twojej krwi. - podeszłam do niego i go mocno przytuliłam na co on syknął. - Przepraszam. Chodź opatrzę cię.
Zabrałam go za rękę i udałam się w stronę salonu. Kazałam mu usiąść na kanapie i pobiegłam po lód, i apteczkę. Przykładałam mu lód i zakładałam opatrunki.
- Chyba niezła ze mnie pielęgniarka co nie panie lekarzu? - zaśmiałam się.
- Przecudowna. - puścił mi oczko.
- To się bardzo cieszę i jeszcze raz dziękuje.
- Dla ciebie wszystko. - uśmiechnął się.
Nasze twarze były bardzo blisko. Nawet za blisko. Czułam jego ciepły oddech na mojej twarzy. Patrzyłam mu głęboko w oczy. Moje i jego usta prawie się dotykały. Nie mogłam tak. Nadal chyba coś czuje do Vincenta.
- A no właśnie zrobiłam obiad. - udałam się w stronę kuchni. - Przynieść Ci czy jemy przy stole?
- Możemy przy stole.
- Jak sobie życzysz.
***
Zajebiści teraz mam biologię z Vincentem. Od jakiegoś tygodnia nie był w szkole, więc wszystko musiałam robić sama. Usiadłam do tego stolika co zawsze i miałam promyk nadzieji, że dzisiaj jednak nie przyjdzie. Myliłam się.Szczerze wyglądał okropnie. Długo się co prawda nie widzieliśmy, ale żeby tak się zaniedbać? Jego włosy były kręcone i długie. Za długie. Zapuścił nawet brodę. Wyglądał po prostu okropnie. Chyba zdał sobie sprawę, że popełnił duży błąd. Usiadł obok mnie i powiedział tylko ciche ,,hej".
- Możemy porozmawiać? - zapytał i nawet na mnie nie spojrzał.
- Nie mamy o czym. - fuknęłam.
- Właśnie, że mamy.
- Chcesz porozmawiać to przyjdź jutro na imprezę do Lucas'a. Tu masz adres. - podałam mu kartkę z adresem.
- Dzięki.
- Na trzeźwo się z tobą nie da rozmawiać. - przewróciłam oczami.
- Maddison mam do ciebie prośbę. - powiedziała nauczycielka z początku sali.
- Tak słucham.
- Vinnie nie był długo obecny w szkole. Pomożesz mu nadrobić zaległości?
- No ale to był tylko tydzień. - bardzo nie chciałam mu pomagać.
- Nagrodzę Cię oceną. - uśmiechnęła się.
- No dobrze.
No to super. Będę musiała uczyć tego debila. Nie chcę go oglądać. Nazwał mnie dziwką a sam co robi. Debil. Ten dzień zapowiada się okropnie.
.
.
.Przepraszam, że taki krótki rozdział, ale za to finałowy rozdział będzie bardzo długi. Wyczekujcie 1 maja. Buziaczki!
CITEȘTI
To mój chłopak...? |Vinnie Hacker|
FanfictionJesteś fanką Vinnie'go to książka dla ciebie skarbie ;)