X14X

1.5K 45 41
                                    

Rozstanie?

-Vinni-

Byłem tam wkurwiony. Nie wiedziałem co zrobić. Ta dziwka mnie zdradziła na 200%. Chciała, abym poczuł się źle, że poszedłem na imprezę i się upiłem. Kurwa a teraz sobie bez słowa wyszła i nie odbiera telefonu.

Moja złość osiągnęła zenitu. Musiałem wyjść z domu tylko nie wiedziałem do końca gdzie. Tom jest jeszcze napewno w szpitalu ze swoją dziewczyną. Hmm a może pójdę do jego siostry? Kurwa nie to będzie bardzo zły pomysł. Idę do klubu.

Ubrałem się w najlepsze ciuchy i opuściłem mieszkanie. Zabrałem jeszcze portfel i kluczyki od auta. Tom mówił mi kiedyś o jakimś bardzo popularnym klubie w prawie centrum miasta. Imprezy tam są do białego rana. Czasami nawet darmowe drinki. Podobno są tam prostytutki. Kto wie może skorzystam? Albo pójdę na lody z siostrą Tom'a dla odskoczni.

Wsiadłem do mojego czerwonego Mustanga i ruszyłem. Pewnie ta idiotka poleciała na jego hajs bo jeździ Teslą. I widać, że ma kasę. Ciekawe skąd skoro będzie teraz na drugim roku a my dopiero na pierwszym. Pewnie jego starzy mają w chuj dużo kasy. Mniejsza.

Dojechałem do klubu i wysiadłem z mojego Mustanga. Przed barem była duża kolejka. Nie chciało mi się czekać. Dałem łapówkę ochroniarzowi i mogłem szybko wejść. W barze była cudowna atmosfera. Laski tańczyły na parkiecie. Wszędzie lał się alkohol. Musiałem się napić na rozluźnienie. Usiadłem przy barze i zamówiłam drinka. Potem kolejnego i jeszcze kolejnego. Wypiłem ostatecznie może z sześć. Usiadłem na kanapie z siódmym drinkiem i oglądałem tancerki. Nagle jedna z pan lekkiego obyczaju podeszła do mnie z miłym uśmiechem na twarzy.

- Hej kociaku. - usiadła na mnie.

- Hej tygrysico. - objąłem ja w talii.

- Chcesz tego?

- Hmm czy tego chcę? Tak.

- To chodź do pokoiku.

-Madison-

Cały czas myślałam co robi teraz Vincent. Powinnam o nim zapomnieć na jakiś czas, ale ja po prostu nie umiem. Za bardzo go kocham, a on tak bezczelnie mnie potraktował. Chcieliśmy mieć razem duży dom, psa, dwójkę cudownych dzieci. To wszystko teraz nie ma sensu. Czuję, że on już mnie nie kocha. Czuję, że go tracę. Nie mam pojęcia co teraz zrobić. Musiałam zapytać o poradę Lucas'a. Za dużo myśle i nie wiem jakie rozwiązanie będzie najlepsze.

- Lucas. - szepnęłam wchodząc do jego sypialni.

- Tak Madi. - usiadł na łóżku.

- Bo ja nie wiem czy Vinni'e mnie nadal kocha. - usiadłam obok niego.

- Słuchaj. - wziął moją dłoń. - Moim zdaniem musicie dać sobie czas. Powiedzenie ,,czas goi rany" czasami naprawdę się sprawdza. Macie teraz kryzys w związku, ale w końcu za sobą zaczniecie tęsknić. Możesz tu być ile chcesz, ale moim zdaniem wróć za tydzień do mieszkania. Kto wie może wasza relacja się poprawi i nabierze sensu.

- Dziękuje Lucas. Naprawdę się pogubiłam i nie wiedziałam co zrobić. Jesteś dobrym przyjacielem? - powiedziałam nie pewnie.

- Tak przyjacielem. - potwierdził moje słowa.

- Ugotujemy coś razem na obiad? Jestem taka głoooooodna.

- No dobrze a co chcesz ugotować? - zapytał podnosząc prawą brew.

- Makaron ze szpinakiem bo to mi najlepiej wychodzi. - zaśmiałam się a chłopak razem ze mną.

- No dobrze to tylko zobaczę czy mam wszystkie składniki. - przeglądał szuflady w kuchni. - Nie mam szpinaku. Musimy udać się do sklepu.

- Jasne. Jest tu gdzieś w okolicy jakiś sklep?

- Jakieś 3km od mojego domu, więc pojedziemy autem.

Zeszliśmy na dół do jego garażu. Ten dom jak i garaż jest naprawdę przeogromny. Wszystko tutaj jest białe z dodatkami złota. Duża przestrzeń i wysokie sufity. Cały dom praktycznie jest ze szkła. Garaż ma na cztery auta z czego miejsce zajmują tylko dwa. Stał tam biało-czarny Rangę Rover i oczywiście biała Tesla. Marzenie mieć któreś z tych aut.

- Mam nietypowe pytanie. - powiedziałam zapijając pas.

- Zamieniam się w słuch.

- Skąd masz tyle pięniędzy jak jesteś dopiero na 2 roku i no raczej nie zarabiasz?

- Moi rodzice mają firmę budowlaną. Przynosi naprawdę duże zyski. Niestety los tak chciał i zginęli w katastrofie lotniczej gdy lecieli do Azji na spotkanie biznesowe. W testamencie oddali mi firmę, ponieważ jestem ich jedynym synem. Nie żyją od trzech lat.

- O Boże Lucas ja nie wiedziałam nie powinnam o to pytać. Tak mi przykro, jednak jestem dumna z ciebie, że dałeś radę.

- A twoi rodzice?

- Zostali w Los Angeles. Postanowiłam tutaj udać się na studia.

- Dobry wybór.

- Egh mniej więcej wiem co czujesz bo zmarła moje przyjaciółka w bardzo młodym wieku, a jej chłopak czyli przyjaciel Vincenta uciekł nie wiadomo gdzie zostawiając tylko list.

- Tez bardzo dużo przeżyłaś w życiu. Może dlatego się tak dobrze dogadujemy?

- Hah możliwe.

.
.
.
Naprawdę jestem taka wdzięczna za te wasze komentarze. To tak mi daje kopa to pisania dlatego wstawiam ten rozdział już dzisiaj. Dziękuje też za każdą obserwacje jesteście cudowni!

Pytanie: Będzie 2 część książki?

Odpowiedź: A chcecie?

Pytanie: Ile rozdziałów przewidujesz?

Odpowiedź: Około 25.

To mój chłopak...? |Vinnie Hacker|Where stories live. Discover now