Why am I feeling like that?

246 28 10
                                    


Otrzymałem wytyczne dotyczące adresu drogą sms-ową. Stanąłem przed ogromnym, przeszklonym biurowcem. Myślę, że liczył ponad dwadzieścia pięter. W każdym w okien widać było pracujących na różne sposoby ludzi. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem drzwi jak najbardziej się dało bez dotykania ich, mimo że miałem lateksowe rękawiczki. Aż mną telepie jak sobie pomyślę ile ludzi wcześniej tego dotknęło. Według instrukcji wjechałem na szesnaste piętro i  skierowałem się ku lewemu skrzydłu korytarza. Stanąwszy pod drzwiami oznakowanymi numerem "164", spojrzałem na telefon. Jeszcze cztery minuty.- Pomyślałem przygryzając dolną wargę. Im dłużej czekałem, tym bardziej miałem ochotę zawrócić i wyjść, ale wiedziałem, że ten głupi debil coś odpierdoli przez to. Zegarek wskazywał równą godzinę. Spojrzałem w sufit, zacisnąłem pięści i spuściłem powietrze z płuc. Szybkim ruchem, by uniknąć niepotrzebnego kontaktu, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Nim ukazał się gabinet, pierw znalazłem się w małym pomieszczeniu z lustrem i wieszakiem na kurtki. Nie było mi aż tak gorąco by ściągać bluzę, więc poszedłem dalej. Stanąłem jak wryty. Za biurkiem siedział ten żałosny stalker. Jego mina wskazywała na to, że akurat mnie się tutaj nie spodziewał. 

- A więc...- Zaczął i spojrzał w zeszyt.- Sakusa Kiyoomi.- Powiedział niepewnie. Moja twarz pozostała bez jakichkolwiek emocji.- Usiądziesz?- wskazał dłonią na fotel.

- Nie.- Odpowiedziałem twardo.

-Rozumiem, możesz też sobie postać jeśli chcesz.- Poszedł na ugodę blondyn.- Z czym do mnie przychodzisz?

- Sądzę, że Komori już Ci wszystko powiedział.

- Masz rację, tak było, ale...- nie dałem mu skończyć.

- Możesz przejść do sedna? Nie mam czasu ani chęci tutaj być.- Warknąłem na niego. 

Powolnie zdjął okulary z nosa mówiąc poważnie.- A jednak tu jesteś.- Wywróciłem oczami.- Posłuchaj, jako lekarz muszę zachować pewne formalności. Poza tym, obowiązuje mnie tajemnica lekarska, więc nic z tego spotkania czy też spotkań nie wyjdzie na zewnątrz.- Bawił się okularami machając nimi w górę i w dół.-  Widzę, że masz problem i chcę Ci w tym pomóc.- Mówił już mniej poważnie. Posłał mi troskliwe spojrzenie, które przekuło mnie na wylot. Dawno już tego nie czułem. Bardzo dawno.- Mam dla Ciebie propozycję.- Zwrócił moją uwagę.- Zapisz na kartce dziesięć rzeczy, które Cię przerażają lub odpychają. Uszereguj je od najmniej strasznego do najbardziej. Nie musisz robić tego teraz. Możesz się na spokojnie zastanowić i wrócić z listą następnym razem. 

- Dobrze.- Nie wiem co się ze mną wtedy działo. Moje zachowanie odbiegało od rzeczywistości.

- Chcesz dodać jeszcze coś od siebie?- pokręciłem głową w odpowiedzi.- Rozumiem. Będę potrzebował jeszcze twojego numeru telefonu.-  Spojrzałem na niego niepewnie, ale zapisałem go na w swoim notatniku i położyłem na jego biurku. Uśmiechnął się  i wyszedł zza mebla kierując się w moją stronę. Przestraszony zacząłem się od niego oddalać.- Nie możesz być taki wycofany. Musisz trochę zaufać ludziom.- Wyciągnął do rękę w kierunku mojego ramienia. Moje serce biło nazbyt szybko. Odetchnąłem z ulgą kiedy zatrzymał ją w powietrzu.- Przepraszam.- Powiedział i wrócił z powrotem na miejsce.-  Dziękuję za wizytę. Proponuję za tydzień o tej samej porze.- Kiwnąłem głową na zgodę, bo tylko na tyle było mnie stać i wyszedłem. Będąc na korytarzu złapałem się za czoło. Czułem się jakbym dostał gorączki a serce migotało mi szybciej niż zwykle. Było mi strasznie słabo, ale nie zignorowałem to i wróciłem do domu.

Atsumu POV

Siedziałem wczytany w książkę, bo akurat miałem chwilę przerwy. Wiedziałem, że niebawem spotkam się z nową osobą. Niewiele o niej wiedziałem, bo było to zorganizowane przez kogoś z zewnątrz. Nie było to dla mnie nowe. Czasami ludzie są w tak złym stanie, że nie są w stanie pomóc sobie sami. Słysząc kroki w holu zamknąłem książkę i oparłem się o krzesło w oczekiwaniu na gościa. Byłem gotowy na ciepłe przywitanie wchodzącej sylwetki. Zawsze próbowałem tworzyć ciepłą, bezpieczną atmosferę. Bez nacisku i presji. Uważam, że z ludźmi z pokruszoną psychiką należy krok po kroku budować zaufanie. Jak murek z pojedynczych cegiełek. Bez pośpiechu, bo to czas jest tutaj najważniejszym czynnikiem. Ku mojemu zdziwieniu w progu stanął mój "faworyt". Oniemiałem, ale żeby zachować przyzwoitość szybko wróciłem do siebie. Starałem się nie okazywać nadmiernych emocji, które we mnie buzowały. To byłoby nieprofesjonalne. Włączyłem, więc tryb "praca" i zachowywałem pozory. Równocześnie zdałem sobie sprawę, że nawet nie znałem jego imienia. Spojrzałem w dokumenty, gdzie widniały jego inicjały, które same za siebie mówiły, że jest wyjątkowy. Widziałem, że jest spięty, trochę poirytowany i skrycie delikatnie przerażony. Znowu próbował użyć tarczy obojętności wobec mnie. Z ciekawości spojrzałem na jego datę urodzin, był jedynie rok młodszy ode mnie. Zauważyłem, że niebywale irytowała go lekarska formalność, więc zastosowałem kilka małych sztuczek psychologicznych. Nie wiedziałem czy zadziałają, ale uznałem, że warto będzie spróbować. Posłałem mu wzrok pełen ciepłego uczucia, który miał wzbudzić w nim pozytywne emocje. Z tego co widziałem, podziałało. Trochę złagodniał, nawet dało się z nim prowadzić niejaką konwersację. Musiałem uważać, by nie go nie przeciążać, bo wszystko by się posypało a przecież liczy się pierwsze wrażenie. Niestety, w ostatnim momencie się zapomniałem i wyciągnąłem do niego dłoń. Widząc jego przerażenie przeplecione z obrzydzeniem opamiętałem się i cofnąłem ją.  Kiedy wyszedł padłem ledwo żywy na blat biurka. Mentalnie czułem się jakbym przebiegł maraton a to tylko jedna wizyta. W dodatku taka sama jak każda inna. Nie wiem dlaczego tak reaguję.


Omi Pov

Wróciłem do domu po drodze myśląc o zadaniu, które mi wyznaczył. Tak naprawdę, dlaczego miałbym je robić? Dlaczego miałbym wracać? Miałem się tylko zjawić i zaliczyć obecność, żeby starszyzna nie miała bólu dupy. Usiadłem na kanapie jak zwykle szukając jakiegoś interesującego serialu, który choć trochę wzbudzi we mnie jakieś emocje. Włączyłem pierwszy odcinek, ale kompletnie nie mogłem się na nim skupić. Powstrzymywany przez samego siebie w końcu sięgnąłem po notatnik i zaznaczyłem w nim 10 podpunktów. Nie było to dla mnie łatwe zadanie. Wszystko co mnie otaczało było odpychające. Najchętniej usunąłbym się z tego świata by nie musieć się tak czuć. Niekiedy moje ataki lękowe sprawiały, że dopiero kuzyn znajdywał mnie w wannie twierdząc, że nie dawałem znaków życia przez dwa dni.  Wiem, że przy takich zaburzeniach mieszkanie w samotności nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale po prostu nie dam rady przebywać obok kogoś za długo, bo dostaję szału albo panikuję. Może mają rację? Może ta terapia jest mi potrzebna? Czy ja jestem tutaj potrzebny? Ten świat poradzi sobie beze mnie. Z depresyjnych myśli oderwał mnie dźwięk sms. 

Komori Motoya: I jak było?

Zignorowałem go i wziąłem się za spisywanie listy.




A sky full of stars [SakuAtsu]Where stories live. Discover now