Nie powiedziałam przyjaciółce o jego odwiedzinach w skrzydle szpitalnym. Sama nie wiedziałam dlaczego, być może nie chciałam, by mnie oceniała. Miałam świadomość swojej naiwności i nie potrzebowałam dodatkowej krytyki.

🧡

Na plakacie roześmiana para tańczyła w kółko w otoczeniu płonących świec. Pod spodem widniało jedno słowo - "Bal", które mieniło się naprzemiennie ze złotego na srebrny kolor. Przełknęłam ślinę i nieświadomie zaczęłam obgryzać paznokcie. Naprawdę nie chciałam iść tam sama.

— Hermiona? — Usłyszałam gdzieś z boku, co spowodowało, że wyrwałam się z transu i spojrzałam rozkojarzona w stronę Harry'ego.

— Tak, tak. Już idę. — Naciągnęłam na głowę czapkę, poprawiłam szalik i ruszyłam z przyjacielem w stronę boiska do Quidditcha.

— Wiesz, trochę dziwnie mi oglądać mecz z trybun — zaczął Harry, gdy przeciskaliśmy się między tłumem uczniów, którzy zajęli już miejsca. Trzymał w dłoni wielki kubełek z karmelowym popcornem, którego nie cierpiałam. Minęliśmy Deana, a on posłał mi szeroki uśmiech, po czym rzucił zaklęcie na mikrofon, przy którym siedział. Jak zwykle zajmował się komentowaniem meczu.

Kiedy w końcu usiedliśmy, oplotłam dłońmi kubek z gorącą czekoladą, ciesząc się na moment jego ciepłem.

— Mam nadzieję, że skopiemy im tyłki — powiedział Harry i poprawił okulary. Niedługo później na boisko weszła reprezentacja Durmstrangu, a postawni chłopcy, siedzący przed nami, zerwali się na równe nogi. Zasłonili tym samym cały widok, co wcale mi nie przeszkadzało. Harry prychnął i stanął na ławce, uprzednio odłożywszy popcorn obok mnie. Zerknęłam do środka kubełka z obrzydzeniem, a potem uśmiechnęłam się do siebie, gdy gorąca czekolada dotknęła moich ust.

Mówiłam już, że nienawidzę Quidditcha?

Pierwszego meczu Durmstrang kontra Bauxbatons nie widziałam wcale, ale wszyscy wiedzieli, że dziewczyny nie miały zbyt dużych szans. Dopiero później panom z przodu znudziło się stanie i usiedli na swoich miejscach. Po krótkiej przerwie na boisku znów pojawiły się charakterystyczne, błękitne mundurki, ale rzuciło mi się w oczy coś jeszcze. Gęste, hebanowe loki. Wbiłam się mocniej w ławkę, jakbym chciała schować się przed światem. Nie dość, że była chodzącą pięknością, to jeszcze grała w Quidditcha. Zasłoniłam się kubkiem, udając że piję czekoladę, choć w głębi duszy modliłam się do Merlina, żeby to wszystko jak najszybciej dobiegło końca.

Na szczęście mój napój pozostawał cały czas gorący z powodu zaklęcia podgrzewającego, które na niego rzuciłam.

Niedługo później na boisko weszła reprezentacja Hogwartu, a tłum oszalał. Wokół mnie rozpętały się wiwaty, klaksony, a wszyscy wymachiwali szalikami jak szaleni. Nie mogłam się powstrzymać i w końcu wstałam, by lepiej widzieć. Akurat w momencie, kiedy drużyny stanęły naprzeciwko siebie, a krok do przodu zrobili kapitanowie drużyny. Malfoy i Hebanowa Dziewczyna ustawili się przy linii, przecinającej boisko w połowie. Mimo odległości, widziałam wyraźnie jego szelmowski uśmiech, kiedy podawał jej dłoń, a ona zachichotała i dygnęła przed nim.

Na to wszystko prychnęłam pod nosem.

— Na zdrowie. — Usłyszałam z boku głos Harry'ego, który rzucił te słowa, nawet na mnie nie patrząc. Uniosłam brwi, ale nie doczekałam się niczego więcej.

Przeniosłam wzrok na boisko.

Gracze zdążyli się już rozprzestrzenić w powietrzu, a ja nie mogłam przestać obserwować Hebanowej Dziewczyny, która z gracją lawirowała między wieżami trybun. Wyglądała zjawiskowo, co skomentował nawet Dean. Żałowałam, że nie widział piorunującego wzroku, jaki posłałam w jego stronę. Harry co chwilę darł się jakby do reszty oszalał, kiedy próbował dawać wskazówki kolegom z drużyny.

Wieczysta Przysięga | Dramione (Zakończone)Where stories live. Discover now