duma i uprzedzenie

Start from the beginning
                                    

- Najwyraźniej twoi ludzie nie są tacy uważni podczas swoich rewizji. Spokojnie, nie zamierzam podcinać ci nim gardła w środku nocy, ani nikomu innemu, jeśli tak cię to martwi.- sam był rozbawiony tą sytuacją, lecz mina drugiego była śmiertelnie poważna, nieproporcjonalnie do wagi tej rzeczy.

- Obawiam się, że nie zdołałbyś nawet spróbować. Nie o to też pytam.-

- Ach, jesteś spięty. Mam ci go oddać? Poczujesz się wtedy lepiej?- mruknął, szurając butami w piachu oraz rozglądając się po otoczeniu, jakiego krajobrazu nie tyle zapomniał, co malowało mu się jak jakiś koszmar z przeszłości. Ta pusta równina, ponad którą wzrastał tylko ciężar postawionego za nimi miasta, budziła wspomnienia oraz przypominała o wciąż powtarzającym się czasami bólu w boku. Niebo ubarwione plamami jasnobrązowych oraz pomarańczowych chmur, przez które nieskutecznie przebijały się upalne promienie słońca, wyglądało wrogo, a jednocześnie trochę przypominało dom. Jednak z pewnością taki, do jakiego nie pragnęło się wracać. Krzaki, na jakie nie spadł od dawna prawdziwy deszcz, błagały o wodę, a trzepot ptasich skrzydeł rozbrzmiewał jak jakaś modlitwa o pozwalające na przeżycie jedzenie. To był zupełnie inny świat, pomimo iż oddalony o ledwie kilka metrów od źródła sytości oraz bezpieczeństwa.

- Nie, zachowaj go. Natomiast mam nadzieję, że będziesz się stosować do zaleceń. Jeśli nie, wyciągnę konsekwencję. Radziłbym nie brać tego jako żart.- burknął wyższy, przerywając tym samym kontemplację Hongjoongowi.

- Jasne. Przeczuwam, że wkrótce w mieście spadnie deszcz. Dziś, późno w nocy lub jutro z samego rana, przed świtem. Wszyscy będą wtedy w domach?-

- Powinni być.- odparł krótko Hwa.

- Ile macie miesięcznie ofiar?-

- Koło trzydziestu. Jakie to ma znaczenie?-

- Świadczy jak dobrze sobie radzicie z żywiołem.- stwierdził.

- Więc? Jak dobrze?-

- Przeciętnie. Zawsze dąży się do zera.- Seonghwa mógł się domyślić, że chłopak ma system zero-jedynkowy. Nawet jedna zmarła osoba na setki tysięcy wyrażałaby błąd, niedokładność, niedopatrzenie lub niesprzyjającą fortunę, będącą bądź co bądź jakimś przejawem przegranej z naturą. Takie podejście było o tyle niezdrowe, że szkody dało się zawsze jedynie minimalizować, jednakże nigdy nie były one równe zeru. Zero wynikało z pojęcia logistyki, ale zdecydowanie odbiegało od rzeczywistości. Co Hongjoong rzecz jasna rozumiał, aczkolwiek niczego odbiegającego od tego wzoru, nie uznawałby za pełen sukces. Tym różnił się od Parka.

Napotkali podczas swojego spaceru kruche drzewo, o ciemnoszarej korze, z długimi gałęziami, z których zwisały drobne, nieznane im owoce. Obiekt ten nie zwróciłby uwagi czarnowłosego, aczkolwiek Hong jak już się przekonaliśmy, miał zupełnie inny pogląd na temat rzeczy nowych, czy nieodkrytych. Każdą musiał zbadać i to własnymi rękoma, poddać swojej analizie, mającej opinię nadrzędną wobec innych, z wyjątkiem tych wyrażonych przez ludzi niepojęcie inteligentnych. Bez obrazy dla Seonghwy. Nie uznawał go za głupca. Ba! Rozmawiało mu się z nim całkiem dobrze, miał przyzwoite maniery, niezręczne, podobne do niego poczucie humoru oraz pożądaną dociekliwość (niedorastającą tej Kima). Tak czy siak nie należał do ekspertów w dziedzinach przyrodniczych, a pokarm oceniał w dwóch najważniejszych kategoriach: czy jest zjadliwy i czy jest smaczny. Szarowłosy chciał za to go zerwać, zabrać ze sobą do miasta oraz rozłożyć każdy jego aspekt na części pierwsze. Był słodki, a może kwaśny? Przypominał smakiem pomarańcze, jabłka czy truskawki? Jakie były jego przystosowania do życia i jak pobliskie skażenie wpłynęło na jego zdatność do spożycia? Miał dużo pytań, które miały jedyny zasadniczy cel- sprawdzić czy ma tu zakraść się pewnej nocy i zebrać ich cały kosz.

FEDORA | ATEEZ | Seongjoong!auWhere stories live. Discover now