Czasami była wkurzająca, lecz miała rację. Nienawidzę jak ktoś ma rację.

-Jakieś pomysły? - zapytał Kai.

**

Cała nasza czwórka, a w zasadzie piątka szła na spotkanie z Dahlią. Kobieta dała warunek - mamy być wszyscy bo inaczej nie dostaniemy Elijah z powrotem. To miała byś ostateczna walka, w której któraś ze stron musiała polec.

Plan był prosty, ja z Hayley oraz małą Hope, mieliśmy wejść na plac gdzie Dahlia czekała ze swoimi sługusami, a w tym czasie Kai i Klaus mieli zabić jej wsparcie i wytworzyć magiczną barierę. Gdy Dahlia dowie się, że nie oddamy Hope miała zacząć się walka.

Magiczna bariera uniemożliwiała wyjście czy wejście nadprzyrodzonym istotom. Żadne z nas nie chciało by Dahlia albo jej sługusy uciekli.

-Gotowa? - zapytałam Hayley, która trzymała dziewczynkę na rękach.

Stałyśmy właśnie przed ruinami jakiegoś budynku, który więcej nie miał niż miał.

Dzisiaj miała odbywać się pełnia przez co wiedźmy mają zwiększoną siłę, co napędzało Dahlię. Było koło północy, idealny czas żeby zabić bandę pierwotnych, trybrydę oraz zwykłego heretyka.

-Jasne, że nie. - powiedziała i wolnym krokiem zaczęła iść w stronę wejścia do ruin.

Idąc z Hayley na plac myślałam o wszystkim, tylko by nie skupiać się na Dahlii. Chciałam mieć zupełnie czysty umysł. Powtarzałam wszystkie zaklęcia czy ruchy obronne. Obmyślałam przebieg akcji, czy jesteś gotowa i czy starczy mi sił.

-Hayley Marshall i Madeline Sallow... - zaczęła kobieta, która jak się okazało stała na środku wielkiego placu do, którego zmierzałyśmy.
-Świetnie znasz nas, a teraz oddaj brata pierwotnego jeśli chcesz żyć. - odpowiedziałam i zaczęłam rozglądać się po ruinach w poszukiwaniu Elijah.
-Powinniście się cieszyć, że jeszcze żyję. - odpowiedziała krótko a ja zaczęłam się zastanawiać czy jest zdrowa na umyśle.

Jasne, że nie.

Może powinna brać jakieś leki czy coś?

-Chcę ją w zamian za Elijah. - powiedziała i wskazała palcem na noworodka.
-Każdy czegoś chcę, jak masz jakiś fetysz do noworodków to zrób sobie swojego. - syknęłam czym wyprowadziłam Dahlię z równowagi.

Nagle za kobietą pojawił się jakiś mężczyzna, który ciągnął na ramieniu rannego Elijah. Co najważniejsze pierwotny się nie goił.

-Co mu zrobiłaś? - zapytała Hayley a ja z nudów zaczęłam rozglądać się po ruinach.

Skądś znam to miejsce...

-Jeszcze, nic wielkiego. - powiedziała i nagle wyjęła z sukni kołek z białego dęba.

-Nie! - krzyknęła Hayley a ja w tym czasie szybkim ruchem dłoni odrzuciłam Dahlię z kołkiem pare metrów dalej.

-Pilnuj Hope. - powiedziałam do Hayley i szybkim krokiem ruszyłam w kierunku podnoszącej się Dahli.

-Myślałaś, że ze mną wygrasz? - zapytałam i kątem oka zauważyłam jak Klaus oraz Kai wchodzą na plac.

-Powiem ci coś, ja zawsze wygrywam. - syknęłam i mocnym machnięciem dłoni przyciągnęłam do siebie kołek.
-To był wasz ogromny błąd. - warknęła i wyjęła z sukni kolejny kołek, który wyglądem przypominał ten, który ja trzymałam w dłoni.
-Zabijesz jedno z nas, a drugie zabije ciebie. - syknęłam i wypuściłam z dłoni fałszywy kołek.

-I tu się mylisz... - zaczęła a z każdej strony placu zaczęły wychodzić przemienione wilkołaki. - Zabije was wszystkich i zabiorę magię dziecka.

PERFECTWhere stories live. Discover now