Serce w garści.

106 8 5
                                    

ROZDZIAŁ 18

- Lucy, wstawaj, spóźnisz się na śniadanie – delikatny głos Hany dochodził do moich uszu i powoli uświadamiał mi jaki dziś dzień. Piątek. Dzień, który wszystko zmieni… mogłabym odmienić los na setki sposobów, ale ja już postanowiłam. Dziś świat, będzie rządził się swoimi sprawami. Po śniadaniu mam dwie lekcje, potem krótką przerwę… i korki, w samo południe.

Wstałam i przetarłam oczy, uświadamiając sobie, że tej nocy, tak jak poprzedniej, płakałam. Hana, która właśnie czesała swoje, coraz dłuższe włosy przed lustrem i uśmiechała się do mnie serdecznie. Jednak wiedziałam, że ten uśmiech skrywa tajemnicę, o której ja miałam się nie dowiedzieć.

- Tak sobie myślę, może wpadniesz dziś na moje korki? Podobno mają być jakieś ciekawe doświadczenia z czarami, może być zabawnie – uśmiechnęłam się, chociaż było mi głupio, że stosuję podstęp na mojej przyjaciółce, którą dopiero co, odzyskałam.

- N-Nie bardzo dziś mogę… robię… projekt na jakąś lekcję z Pinky i…

- Rozumiem – szeroko się uśmiechnęłam i wbiegłam do łazienki, nie pozwalając dokończyć jej zdania, które i tak, byłoby kłamstwem.

A więc, to wszystko prawda. Wiem, że mnie okłamała.

~*~

Jedenasta czterdzieści trzy, właśnie taką godzinę wskazuje zegar. Siedzę sama w pokoju, Hana już wyszła. Za siedemnaście minut zaczną się moje zajęcia… i zebranie, w sprawie mojego otrucia, o którym „nic nie wiem”. Nie pójdę tam, wiem że będę żałować, ale nie pójdę. Nie chcę, boję się, jestem wściekła, zrozpaczona…

Moje melancholijne myśli przerwało pukanie do drzwi, jednak zanim zdążyłam je otworzyć, nieproszony gość sam się wpuścił.

- Witaj Lucy – przede mną stanęła, jak zwykle ubrana w ciemną, obcisłą sukienkę do kolan z białym kołnierzykiem oraz herbem szkoły wyszytym na piersi i włosami spiętymi w wysoki kok, Helga.

- Dzień dobry. Czy coś się stało? – szczerze mówiąc, przez chwilę miałam nadzieję, że nagle powie mi o całej sprawie z zebraniem… jednak myliłam się.

- Mam cię tylko poinformować, że twoje zajęcia z panem Andrusem są dziś odwołane. Albowiem, twój nauczyciel alchemii ma dziś ważne spotkanie – i wtedy zrozumiałam, kiedy Lisa mówiła mi o dzisiejszym zgrupowaniu wspominała, coś o nauczycielach albo radzie. Pan Andrus do nich należy, więc to nic dziwnego, że go dziś nie ma. Przez chwilę, chciałam nawet… pobiec do sali, w której się wszyscy spotykają. Jednak szybko zrezygnowałam

- Czy to znaczy, że mogę gdzieś wyjść… do biblioteki, albo coś?

- Nie! – Helga odpowiedziała tak szybko, jakby była pewna, że zadam takie pytanie i miała naszykowaną odpowiedź. – Moim zadaniem jest stanie na korytarzu i pilnowanie abyś nie opuściła swojego pokoju. Nie ma takiej mowy abyś gdzieś poszła, takie jest zarządzenie twojej wychowawczyni – wszystko jasne. Boją się, że się wymknę i przypadkiem ich znajdę. Cóż, nie muszą się obawiać.

- Rozumiem. Dziękuję, że mnie poinformowałaś – zanim zamknęłam drzwi, zobaczyłam jak Helga podchodzi do schodów i tam się zatrzymuje, po czym patrzy się cały czas na moje drzwi. Faktycznie, wzięła na poważnie tą sprawę z pilnowaniem mnie. Postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy. Usiadłam z powrotem na łóżku.

Dziewięć minut do dwunastej.

Sama nie wiem czemu, ale mój wzrok zatrzymał się na szafce nocnej, stojącej obok mojego biurka. Wiem co w niej jest, mój pamiętnik. Nawet nie wiem kiedy ostatni raz coś w nim pisałam, tak samo jak nie wiem tego, czemu właśnie otwieram ową szufladę.

Pamiętnik LucyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz