Niczego nie żałuję.

105 6 4
                                    

ROZDZIAŁ 15

Pamiętam jak kiedyś mama opowiadała mi piękną historię o księżniczce, która ukuła się wrzecionem i zasnęła na wieki, a wraz z nią całe jej królestwo. Spała bardzo, bardzo długi czas, aż w końcu po wielu latach do grodu przybył rycerz na białym rumaku. Wystarczył jego jeden pocałunek, aby wszyscy się obudzili, a księżniczka poznała miłość swojego życia.

Gdy usłyszałam tą opowieść byłam nią oczarowana, ale chyba od początku wiedziałam, że nie chciałabym stać się jej częścią. Jednak zawsze zastanawiałam się jak to jest zasnąć na tak długi czas i nagle się obudzić. Co się wtedy z nami dzieje? Co by było gdyby ktoś pochował księżniczkę i resztę królestwa myśląc, że nie żyją? Jak królewicz mógł pokochać księżniczkę, skoro widział ją zaledwie kilka chwil, i to jeszcze śpiącą?

Sama nie wiem… a skoro o tym mowa, to co się ze mną dzieje? Gdzie ja jestem? Pamiętam, że byłam ze Skyem na spacerze, a potem….

- Kiedy się obudzi?

- Nie mam pojęcia, mam nadzieję, że….

- Co się z nią stało!?

 

Ktoś krzyczał, i cały czas padały jakieś pytania i odpowiedzi, które nie do końca rozumiałam. Chyba mam na tyle dużo siły by w końcu zobaczyć gdzie jestem i co się tu dzieje.  

Powoli uchyliłam powieki, miałam swego rodzaju dejavu znowu to porażające uderzenie bieli i chłodny powiew wiatru przez otwarte okno. Teraz już wiedziałam gdzie jestem… znowu w szpitalu.

- Lucy!! – to Hana, tak to na pewno ona teraz wisi na mojej szyi.

- Jak się czujesz? - Ta sama pielęgniarka, pani Frincz, odciągnęła moją przyjaciółkę ode mnie i zadała mi kilka pytań. – Co pamiętasz z poprzedniego dnia?

- Eee… no więc, przetarłam ręką twarz i się zastanowiłam. – Spacer! Tak, byłam na spacerze z… - rozejrzałam się po sali, mój wzrok zatrzymał się na… - ze Skyem.

- A pamiętasz kiedy zemdlałaś?

- Nie – tu odpowiedź była oczywista, bo pamiętałam wszystko do momentu wyjścia z baru.

- Dobrze, myślę, że nic ci nie jest, ale zostaniesz w szpitalu do wieczora – pani Frincz powoli wyszła z sali, rzucając w między czasie porozumiewawcze spojrzenie pani Daphne, która stała obok mnie.

- Tak się cieszę, że nic ci nie jest – powiedziała wychowawczyni delikatnym głosem, jednocześnie głaszcząc mnie po głowie… jak mama.

- Chyba pobijesz rekord. W przeciągu dwóch tygodni szkoły byłaś już dwa razy  w szpitalu – zaśmiał się Tomaru, cieszę się, że on tu jest. Nie tylko on, jest tu cała moja klasa i część drugiej, czyli Hana i Pinky. Po słowach Tomaru, wszyscy się roześmiali, nawet Madison… wszyscy, oprócz Greya. Stał na tyłach pomieszczenia z kamienną twarzą i oczami, które wpatrywały się we mnie, jakby chciały coś powiedzieć. Miałam wrażenie, że jest zły, a raczej wściekły. Gdyby mógł to by zrównał całą szkołę z ziemią. Nie wiem o co chodzi i szczerze mówiąc, boje się dowiedzieć. Przecież nic nie zrobiłam… a przynajmniej tego nie pamiętam.

- Następnym razem powinnaś być bardziej ostrożna! – skarciła mnie… Madison!? W jej głosie dało się dość wyraźnie usłyszeć złość i sarkazm, ale miałam też wrażenie, że powiedziała to z nutą troski o mnie. Kto wie? Może wcale nie jest taka bezduszna.

- Pani Madison, ona przecież nie specjalnie… - Pinky zaczęła mnie bronić, jest strasznie nieśmiała, dlatego często do starszych lub lepszych w magii zwraca się „pan/pani”.

Pamiętnik LucyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz