Rozdział 8

16.2K 386 8K
                                    

Telefon Louisa nieustannie brzęczał obok niego na łóżku. Od dwóch dni, a dokładniej od piątku. Louis był obecnie rozłożony jak rozgwiazda na swoim łóżku, śliniąc się do poszewki poduszki, o którą opierał się jego nos. To trochę bolało, ale nie tak bardzo jak jego serce.

Wow, był takim smutnym pojebem. Mentalnie gratulował sobie, że był jednocześnie pierdolonym idiotą i wzruszającym poetą.

Brzęczenie ustało, ale Louis wiedział, że za godzinę znów się zacznie. Nie zamierzał jednak odbierać. Obiecał sobie, że tego nie zrobi.

Harry dzwonił bez przerwy od momentu zakończenia meczu. Wydzwaniał do dwunastej, potem wczoraj dzwonił co godzinę, a dziś zadzwonił już siedem razy, a była dopiero druga po południu. Louis usiadł zgarbiony i zaczął wpatrywać się w okno. Jego oczy były półprzymknięte, a włosy potargane. Na zewnątrz padał deszcz, było prawie ciemno i wydawało się, jakby świat się kończył.

Może tak było. Louis nie miałby nic przeciwko, bo kogo miał? Niall zerwał ich przyjaźń, Lottie się do niego nie odzywała, jego mama prawie nie bywała w domu, Mark nie był już jego ojcem, a Harry był... tak, to skomplikowane.

Louis padł twarzą na łóżko. Jego telefon znowu zaczął brzęczeć, a on zamknął oczy i jęknął w duszącą go poduszkę.

Nie rób tego, Louis. 

Ciągle brzęczał. 

Nie rób tego. 

Brzęczenie. 

Kochaj siebie.

- Mrkfng. - jęknął Louis i sięgnął po telefon.

Nie powinien był tego robić. Kiedy wrócił do domu po meczu w zeszły piątek, czuł się tak zupełnie żałosny i zagubiony, wszystko to się na nim rozbiło, kiedy nawet Harry nie chciał już go znosić - Harry, który w pewnym sensie był jego opoką przez ostatnie miesiące. Zaczął myśleć. Wniosek, do którego doszedł, dotyczył uczuć.

Lottie mogła mieć rację; może być mała, maleńka szansa, że mogła mieć.

Musiał być jakiś powód, dla którego czuł się kompletnie do dupy dopiero wtedy, gdy Harry przestał stać za nim murem, prawda? Musiał być jakiś powód, dla którego od czasu ich kłótni czuł się tak nieszczęśliwy.

Ale na wypadek, gdyby rzeczywiście żywił tego rodzaju uczucia (dziwne, bezsensowne uczucia) do Harry'ego, to nie należało ich popierać. Złe, złe uczucia. Teraz, gdy zostały one delikatnie przyznane, mogły wrócić tam, skąd przyszły (do diabła).

- Mrgff.

- Lou...? - Głos Harry'ego był łagodny i chyba trochę zaskoczony, że Louis odebrał telefon. Był cieplejszy, niż Louis się spodziewał. Myślał, że Harry dzwonił, żeby się kłócić. 

Warknął w odpowiedzi, co było jedyną rzeczą, na którą mógł się zdobyć. Ciężko było mu oddychać na poduszce, ale Louis nie zamierzał podnieść głowy.

Zamiast tego obrócił się nieco na bok, by zaczerpnąć powietrza. - Mów. - poinstruował cicho. Jeśli Harry miał zamiar krzyczeć, to powinien to szybko załatwić.

Harry zrobił wdech po drugiej stronie linii. To dziwne, jak sam ten dźwięk sprawił, że Louisowi skręcało się w brzuchu. - Chcę cię przeprosić, Lou. - zaczął. - Jakby, za parę rzeczy.

To nie było to, czego spodziewał się Louis. Czuł się, jakby przestał oddychać, wszystko w nim zatrzymało się na sekundę, był kompletnie zaskoczony.

Harry zrobił pauzę, być może po to, żeby sprawdzić, czy Louis zamierzał coś powiedzieć. Kiedy uświadomił sobie, że nie miał takiego zamiaru, po raz kolejny wziął głęboki oddech. - To było nie w porządku z mojej strony, że zrobiłem to, co zrobiłem przed meczem. Po pierwsze, nie powinienem mówić ci, kiedy i jak masz powiedzieć swojemu najlepszemu przyjacielowi, że jesteś gejem.

UNBELIEVERS [TŁUMACZENIE PL]Where stories live. Discover now