𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 9

111 5 8
                                    

Nie myliłem się. Spojrzałem w głąb jego oczu, było w nich widać troskę i zdenerwowanie. Spuściłem wzrok na chorą nogę, była ona lekko wyciągnięta do przodu i wyprostowana. (Pokaże o co chodzi

Eeee no, mniej wiecej tak miał nogę)
On podszedł do mnie i mnie mocno przytulił.

S- Wszystko w porządku?
J- T~tak
S- Bardzo boli?
J- N~nie- skłamałem, nie chce żeby się o mnie bardzo martwił.
S- Widzę że kłamiesz.- powiedział z współczuciem i odkleił się ode mnie.- powiedz prawdę, proszę.
J- Cholernie boli...
S- Wychodzimy i jedziemy do szpitala!!
J- Na pewno?
S-TAK!- powiedział bez zastanowiania.
J- No dobra...

Założyłem jednego buta, bo ta skręcona noga była cała spuchnięta i bolała, a ja nie chciałem jej nadwyrężać i ściskać butem. Zamknąłem drzwi na klucz i wsiadłem razem z Karolem do jego samochodu. Wyjechaliśmy, szpital nie był bardzo daleko ode mnie. W sensie tak na oko 1 kilometr i 200 metrów od mojego domu, czyli około 3 minuty jazdy samochodem. Dojechaliśmy, wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do szpitala. Oczywiście ja na początku skakałem na jednej nodze ale później sie zmęczyłem i poprostu kulałem. Jak weszliśmy do szpitala spojrzałem na Sitroxa, był zdenerwowany i zmartwiony, spóściłem wzrok na jego ręce, trzęsły mu się. Czekałem w poczekalni, a Karol poszedł mnie zarejestrować. Chwile to trwało, a mnie noga nieprzestawała boleć, nawet lepiej, CORAZ BARDZIEJ BOLAŁA! Ehh... Czemu akurat teraz? Any way lekarz przyszedł, wyczytał moje imię i nazwisko, kazał mi wsiąść na wózek inwalidzki który prowadziła jakaś starsza pielęgniarka. Wydaje mi się że miała tak ponad 50 lat, a ten lekarz tak z 35. Karol szedł za nami, ale jak wyjechaliśmy na jakąś białą salę, lekarz wygonił Sitroxa. Ja nie protestowałem, wolałem się poprostu nie odzywać. Kazali mi się położyć na białe łóżko z błękitną poduszką. Zrobiłem to, po chwili przyszły jeszcze jakieś dwie inne pielęgniarki, a ta co mnie tu przywiozła gdzieś poszła. Pielęgniarki podeszły do mnie bliżej, zmierzyły mi ciśnienie, pobrały krew i podpięty do mojej ręki kroplówkę. Zmierzyły mi gorączkę i dały jakieś coś pod nogę żebym miał ją wyżej niż głowę, nie wiem do końca po co to, ale jest. Wreszcie wrócił lekarz!

❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎
Lek-lekarz
ilek- inny lekarz
pie-pielęgniarka
2pie-druga pielęgniarka
3pie-trzecia pielęgniarka
❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎❥︎

Lek-Sala wolna, można go zawieźć.
Pie-Dasz radę wsiąść na wózek?
J-Tak.
2pie-Tylko uważaj na nogę.
J-Dobrze. A tak w ogóle to gdzie my. jedziemy?
Pie-Na prześwietlenie
Lek-Chcemy zobaczyć co się dzieję z twoją nogą, czy to nie jest coś poważniejszego niż tylko skręcenie.-w jego głosie było słychać wielkie opanowanie.
J-Będziecie mieli gips zakładać jeśli to skręcenie?
Lek-Jeśli nie będzie bardzo poważne, to nie. Będziesz miał tylko usztywnienie.

Trochę się bałem. Szczerze W CHUJ SIĘ BAŁEM. JEŚLI TO BĘDZIE COŚ GORSZEGO NIŻ SKRĘCENIE? MOŻLIWE ŻE NIE POLECĘ Z CHŁOPAKAMI? JA STRASZNIE CHCĘ JECHAĆ!! Powiadomić resztę o tym? Boje się ich reakcji... Jeśli wezmą kogoś innego? Za dużo złych myśli... Powinienem myśleć optymistycznie!!! Ale niestety, jestem pesymistą... Jestem nim od niedawna... A dokładniej od zerwania z Olą... Jestem ciekawy jak dobrze teraz bawi się z Paczolem... NO JAPIERDOLE JAK W TAKICH MOMENTACH MOŻNA BYĆ OPTYMISTĄ?!?!?! Powinienem się uspokoić i wyluzować... (tak dla sprostowania, jak by ktoś nie wiedział.
Pesymista to osoba, która myśli negatywnie. Że nic się nie uda, że będzie źle.
Optymista, to osoba przeciwna do pesymisty. Wierzy, że będzie dobrze i że się wszystko uda.) Nawet nie wiem kiedy przejechaliśmy z jednego końca na drugi koniec szpitala. Wjechaliśmy do jakiejś niebieskiej sali, miała ona lekko żółtawy pasek, prowadzący przez całą salę. Znowu kazali mi się położyć na jakimś czymś, tego nawet nie da sie nazwać jakimś siedzeniem, a bardziej łóżkiem. Takie jakieś dziwne coś. Any way, zrobili mi to prześwietlenie i zawieźli znowu na salę na której wcześniej leżałem. Przed nią siedzieł zmartwiony Karol, zapytałem się pielęgniarki czy mój przyjaciel może wejść, ona się zgodziła. W duchu czułem wielką radość. Sitrox wstał z plastikowego krzesła i wyszedł za mną i za pielęgniarką do sali. Ja położyłem się na łóżku, Karol siadł na małym taborecie, który stał koło łóżka, a pielęgniarka wyszła z sali.

J-K~Karol...
S-Tak?
J-Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego można było sobie wymarzyć.
S-Ty też
J-Mogę?-wyciągnąłem ręce do przytulenia.
S-Jasne.- Uszczelnił mnie w mocnym uścisku.

Jaki on jest uroczy... O CZYM JA MYŚLĘ?!?! PAWEŁ! TO TYLKO PRZYJACIEL! NIC WIĘCEJ!! Jak wspaniale było by gdybym był jego chłopakiem... Tylko że on jest HOMO, z resztą ja też. NIE NIE NIE!! JA GO NIE KOCHAM!! Chyba...? AAAA!!! KURWA!!! CZEMU JA W OGÓLE MYŚLĘ O TAKICH RZECZACH?!?!? NIE POWINIENEM! TO MÓJ NAJLEPSZY PRZYJACIEL!!! Siedzieliśmy tak w uścisku przez 5 minut. Odkleiliśmy się od siebie, a mi poleciała mała przyjemna łezka. W tym momencie weszło mój lekarz, obok niego był jeszcze jeden, inny, nie widziałem go wcześniej.

Ilek-Panie Pawle, to nie jest nic bardzo poważnego ale, ma Pan skręcenie stawu skokowego z lekko przykruszoną chrząstką skokową.
J-Będę miał gips?
Lek-Nie
S-A kiedy kolegę wypiszecie?
Lek-Dziś o dwudziestej pierwszej będzie mógł się wypisać na rządanie.
J-Karol, zostaniesz ze mną do tej dwudziestej pierwszej?
S-Jeśli tego potrzebujesz to tak.
J-Super jesteś.
Lek-Przygotować papiery?
J-Tak.-Po tych słowach lekarz wyszedł z sali.
S-Mogłeś się go spytać jeszcze o jakieś usztywnienie.
J-Faktycznie, zapomniałem.
S-Zapytasz się jak znowu przyjdzie.
J-Tylko przypomnij mi, wierz dobrze że mam alzheimera. (aizhajmera, czyli w skrócie, problemy z pamięcią.)
S-Wiem. Przypomnę

Dalej w wesołych nastrojach prowadziliśmy rozmowę o totalnie wszystkim. Od jakiś rzeczy mało związanych z naszym życiem do rzeczy związanych z YouTubem, albo twitchem. Bardzo szybko nam miną czas, Karol spojrzał na zegarek, okazało się że jest już 20.48, więc przyszła do nas pielęgniarka.

Pie-Przyniosłam dla Pana usztywniacze, dzięki nim nie będziesz aż tak bardzo nadwyrężał stawu skokowego.
J-Dobrze, dziękuję
Pie-Założyć panu?
J-Poproszę.-Karol zachichotał, a ja się spojrzałem na niego pytająco.
S-Może pani zawołać lekarza? Chcemy wypisać kolegę na rządanie.
Pie-Już idę.

Czekaliśmy w ciszy prawie 5 minut, ka dalej się stresowałem, nawet nie wiem czym.

Lek-Niech pan podpisze tu i tu. (coś tam coś tam nie wiem jak to jest jeśli wypisuję się ktoś ze szpitala na rządanie, więc nie napiszę.) Może Pan już się pakować i jechać do domu.
J-Dziękuję bardzo.

Wiec szybko wszystko wzięliśmy razem z Karolem i poszedlismy do samochodu. Oczywiście jak to Sitrox, szuka kluczyków we wszystkich kieszeniach, ale nie w tej jednej, w której ma. W końcu znalazł, a ja zacząłem lekko się zniego podśmiechiwać. Wsiedlismy do samochodu i zbliżaliśmy się do mojego domu.

S-Chcesz nocować u mnie?
J-A mogę?
S-Jeśli tylko chcesz.
J-Bardzo chętnie!
S-Chcesz coś wziąść od siebie z chaty?
J-Tak, piżamę i jakieś ciuchy na jutro.
S-Dobra.

★★★★★★★★★★★★★★★★★

Eee więc, skończyłam to pisać o 22:58 (w środę), ale wstawię to dopiero jutro. Tak wgl to w poprzedniej części napisałam że powinnyśmy się wyrobić do wtorku, lecz jak przyszło co do czego to dopiero wczoraj (czyli we wtorek) zaczęłyśmy to coś pisać. Eee no 1258 słów, ja nie wiem jak można to czytać, nie sprawdzałam, więc jak są jakieś błędy lub coś to proszę pisać w kom, kiedyś może to poprawię. Dajcie nam tydzień i może wstawimy kolejny rozdział. Buźki i do następnego! Kc

Przyjaźń? Jawor x SitroxWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu