- 23 - Wilk w ludzkiej skórze

2 0 0
                                    

Nie dziwne, że Tarian mierzył wzrokiem dziecinę, zachodząc w głowę, kim tak właściwie jest ta wampirzyca, która nagle pojawiła się w jego życiu, jednak podejrzane mogło być to, iż w innej części miasta, wśród wzmożonych oparów dymu, które ze zwielokrotnioną siłą płynęły znad fabryki, ktoś bardzo szybko pakował swoje rzeczy, jakby spieszył się, byle uciec, nim nadejdzie prawdziwe niebezpieczeństwo.

Ukrywał się, dlatego przez pewien czas nikt go nie szukał. Ale tylko przez pewien.

– Kurwa – rzuciła Cariad Cryf razem z teczką, która to opadła z pogłosem na biurko.

Pablo, asystent kobiety, który właśnie wpisywał do formularza dane kolejnej osoby, której przyszło zaginąć w mieście dymu i luster, spojrzał na nią sponad ekranu.

– Co się dzieje? – zapytał, za co obdarzony został wrogim spojrzeniem.

– A co się może dziać? – zapytała Cryf i opadła na obrotowe krzesło. – Nic nie mamy z żadnego tropu, jaki się pojawia – wyjaśniła zrezygnowana. – W ogóle nie jestem w stanie pojąć, jak ten wydział może być wciąż budżetowany, skoro nie ma żadnych wyników, a pracują w nim same nieroby.

Przez jej głos przebijała się gorycz, ale nie było się czemu tak właściwie dziwić – przeniesiono ją tu jako konsultanta, bo tak dobre miała wyniki w swojej brygadzie, miała tu wspomóc trzon główny, a właściwie wszystko musiała robić sama, bo nikt, naprawdę nikt nie kwapił się do tego, by kogokolwiek znaleźć.

Gdyby przed tygodniami nie zjawił się Tarian Drych wraz z tą wampirzycą, Aderyn, mieliby naprawdę niski procent rozwiązanych spraw, a tak nie można ich jeszcze było całkowicie zmieszać z gównem.

– Gdzie jest Blaidd? – zapytała i rozejrzała się po pustym pokoju, który miał być miejscem pracy dla całego zespołu, tylko ten rzadko kiedy chciał zjawiać się w całości. – Nie widziałam go od rana.

Pablo także rozejrzał się po pokoju i zmarszczył czoło.

– Ja też go nie widziałem. Może poszedł po coś do archiwum? Ostatnio ponoć często można go tam spotkać.

– Jakby nie miał dość roboty tutaj – mruknęła Cariad i zapatrzyła się na stos teczek. – Naprawdę nie mamy żadnych nowych poszlak?

– Niestety nie, szefowo.

Kobieta mogła narzekać na to, w jakie bagno wpakowali ją zwierzchnicy, mogła rzucać mięsem w Blaidda, ale jeśli jego nie było obok, jaki to miało sens? Chciała pójść go poszukać, ale wtedy odezwał się telefon na jej biurku i musiała zachować się jak na profesjonalnego detektywa do spraw zaginięć przystało.

Gdyby w tamtej chwili wyszła na korytarz i zeszła choćby piętro w dół, zdołałaby dostrzec Danta, który starając się zamienić w ducha, bez wątpienia uciekał z posterunku razem z narzuconym na ramiona plecakiem. Nikt, kogo mijał, nie zastanawiał się, dlaczego mężczyzna tak się spieszy – może właśnie dostał cynk o tym, że ktoś się znalazł, i trzeba to jak najszybciej sprawdzić? Może został gdzieś pilnie wezwany? Chyba nikt nie wpadł na to, że Blaidd wybiega z budynku, wynosząc tym samym te materiały z kilku śledztw, które dałyby innym ludziom obraz prawdziwego detektywa.

A nie chciał, by ktokolwiek się dowiedział, iż tak właściwie niewiele w nim z porządnego stróża prawa, za to wiele z szumowiny, która gotowa jest sprzedać nawet własną matkę, byle tylko stać po zwycięskiej stronie.

Dlaczego uciekał? Bo wiedział już, że odpowiednie istoty są na jego tropie. Zwłaszcza jedna, która tak bardzo mu się podobała, a o której mógł jedynie marzyć, bo na wspólne życie nigdy by się nie zgodziła, prędzej zaś pozbawiłaby go ostatniej kropli krwi. Że też tamtego popołudnia wybiegł za nimi, by zobaczyć tamten wypadek. Powinien zachować większą ostrożność. A tak? Dał się sfotografować jakiemuś nędznemu dziennikarzynie i teraz miał pannę Aderyn na głowie. Oczywiście mógł jej powiedzieć, że po prostu zadziałał pęd owiec, na który zawsze był podatny, więc skoro ona pobiegła z Tarianem, on poczuł, że też musi to zrobić, a to był przypadek, że aparat znalazł go wśród gapiów i zatrzymał w kadrze, by później wrzucić na pierwszą stronę gazety. Tylko czy gdyby o tym powiedział, Ebrill by mu uwierzyła?

Dziecina i opiekunWhere stories live. Discover now