2

222 32 15
                                    

     W piątkowe południe zajechali pod dom Anne Howard, która, już wcześniej poinformowana o przyjeździe córki, wyczekiwała na nią w oknie. Kiedy rodzina Selva opuściła samochód, otworzyła szeroko drzwi, uwalniając rozochocone, choć już mocno spowolnione z powodu starości psy.

Ax i Blade podczłapały najpierw do Nathaniela niosącego małą torbę podróżną w jednej ręce, a w drugiej zaspaną Ellie, a potem merdając ogonami, przywitały Lili.

— Witajcie, chodźcie, chodźcie — zapraszała Anne, wciąż tak samo energiczna. — Jak się ma moja mała wnusia? Ojej, jaka zmęczona! Cio, lodzicie nie dali pośpać w siamochodzie?

Ignorując pobłażliwe spojrzenia córki i zięcia, wzięła Ellie na ręce i weszła z nią do domu, coś tam dalej opowiadając zdziecinniałym głosem.

Lili i Nathaniel ruszyli za babcią Anne. Najbliższą godzinę spędzili, gawędząc wesoło przy herbacie, choć Lili ograniczyła się tylko do wody. Wciąż nie czuła się za dobrze po dwóch wizytach w toalecie przed samym wyjazdem.

Dopiero kiedy Anne nacieszyła się wnusią, która zmęczona nadgorliwą babcią zaczęła się najzwyczajniej w świecie denerwować, Nathaniel zarządził, że czas wracać.

Po wzruszającym i pełnym emocji pożegnaniu Lili zdołała wreszcie wypuścić Ellie z objęć. Po raz enty przypomniała mężowi o najważniejszych kwestiach dotyczących pielęgnacji małej, nawet jeśli wiedziała, że to zbyteczne. Nathaniel doskonale radził sobie z Ellie, a instrukcja na mleku dla niemowląt z pewnością nie będzie dla niego wyzwaniem, jak sam powiedział.

Gdy drzwi się za nimi zamknęły, Lili ciężko westchnęła.

— To tylko dwie noce, kochanie — pocieszyła ją mama. — Odsapniesz sobie.

Pierwszym, co zrobiła i czego desperacko potrzebowała, było pójście spać. W towarzystwie aprobaty matki udała się do swojego starego pokoju, gdzie wykończona fizycznie i poniekąd też psychicznie, padła na łóżko i przespała w nim dobrych kilka godzin.

Obudził ją głód. To miła odmiana, gdyż zazwyczaj robił to płacz małej Ellie. Lili odświeżyła się w łazience, a potem, skuszona przyjemnymi zapachami, zeszła na parter, gdzie jej mama czekała już na nią ze smakowitą kolacją.

Pomimo tego, że ostatnio wszystkie zapachy wywoływały u niej mdłości, ten jeden raz naprawdę poczuła wzbierający apetyt.

Kobiety zasiadły razem do stołu i rozmawiając o ostatnich wydarzeniach, zabrały się za jedzenie. Lili była wprost zdumiona smakiem tak dobrze jej znanych potraw. Przekonała się raz jeszcze, że jej mama to najlepsza kucharka na świecie.

Pod stołem kręciły się psy i z błagalnym wzrokiem czekały na najmniejszy choć kąsek. Anne co chwilę podawała im, a to kawałek mięsa, a to cząstkę zapiekanki. Z radości merdały ogonami, którymi uderzały w kolana Lili.

— Wiesz... muszę ci coś wyznać — zaczęła Anne, kończąc nagle opowieść o nowej klasie, którą miała dostać pod opiekę od nowego roku szkolnego.

Lili jadła z takim apetytem, że była wręcz pewna, że nie minie dziesięć minut, zanim będzie musiała pobiec do łazienki i wszystko zwrócić. Nie potrafiła się jednak powstrzymać. Jej ciało domagało się pokarmu, więc musiała go dostarczyć.

— Hm? — mruknęła, nie otwierając ust.

— Trochę mnie zaskoczyłaś ze swoim przyjazdem... — szukała słów, co prawie nigdy się jej nie zdarzało.

Lili spojrzała na matkę i ze zdumieniem odkryła na jej twarzy rumieńce.

— Bo ja... miałam już plany na ten weekend, ale nie potrafiłam ci odmówić — powiedziała, ale zanim jej córka zdążyła poczuć się głupio, dodała: — Nie będziesz zła, jeśli jutrzejszy wieczór spędzisz sama?

Niebieskie oczy Lili rozwarły się w jeszcze większym szoku, a potem pojawiło się w nich zrozumienie.

— Mamo... idziesz na randkę? — zapytała wprost, co było bardziej w stylu jej męża, niż w jej.

Anne Howard z zarumienionej zrobiła się czerwona jak cegła. W zakłopotaniu machnęła ręką, prawie przewróciła filiżankę i z łoskotem upuściła nóż.

— Zaraz tam... — To słowo nie chciało przejść jej przez gardło. — Idę na spotkanie.

— Jak ma na imię? Ile ma lat? Pochodzi z Hope? Boże, znam go? — wypytywała, czym wprawiała mamę w jeszcze większy dyskomfort.

Ta w końcu nie wytrzymała. Zerwała się z miejsca i zniknęła w przejściu do kuchni. Po chwili wróciła z butelką wina i jednym pękatym kieliszkiem.

— Ty nie możesz — ucięła surowo i nalała sobie trunku aż po brzegi naczynia.

Znów usiadła i nim odpowiedziała, do połowy opróżniła swoją lampkę.

— Nazywa się Phil. Jest ode mnie rok starszy i pochodzi z Chilliwack, więc raczej się nie znacie. Jest rozwodnikiem tak jak ja. Z zawodu jest tłumaczem i mówi biegle w czterech językach — powiedziała na jednym oddechu.

Lili milczała, wpatrując się w mamę. Uśmiechała się, a gdy oblicze Anne również rozświetlił uśmiech, wiedziała, że mama wpadła po same uszy.

— Z przyjemnością spędzę jutrzejszy wieczór sama — oznajmiła i na tym zakończyły temat.

Siedziały do późnej nocy, rozmawiając z takim ożywieniem, jakby nie widziały się od lat. Najczęściej przewijającą się kwestią była oczywiście Ellie, jak również nowe życie, które dopiero kiełkowało w ciele Lili. Anne nie posiadała się ze szczęścia, że rodzina jej córki tak szybko znów się powiększy.

Lilianne również zyskała nowy powód do radości. Samotność mamy zawsze leżała jej na sercu i martwiła się, że poczciwa Anne po wydarzeniach z byłym mężem nigdy już nie otworzy się na nową miłość. Wiadomość, że stało się inaczej, uspokoiła Lili i odjęła jedno z jej i tak niewielu zmartwień.

Ten drugi ✓Where stories live. Discover now