rozdział 10

1.2K 119 6
                                    

- A jeżeli?

- To nie twoja sprawa! - dokończył za nią. - Może tak, może nie, ale twoi rodzice na pewno nie byliby zadowoleni, gdyby wiedzieli, że ich córeczka zadaje się z żonatym mężczyzną. I nawet nie próbuje tego ukrywać.

Kate nie wierzyła własnym uszom. Stała zupełnie jak ogłuszona.

Oczywiście mogła zaprzeczyć, powiedzieć mu, że się myli, ale z przekory postanowiła tego nie robić.

- Jestem już dorosła - zauważyła zaczepnie. - To, jak żyję, jest moją sprawą. Wyłącznie moją.

- Ach, tak? A żona twego kochanka? Przypuszczam, że jej uczucia dla ciebie się nie liczą.

Te krzywdzące słowa sprawiły, że zamilkła pełna złości i nie ukrywanej niechęci.

- Nic nie mówisz? Ależ się zmieniłaś! Według mojego dziadka byłaś wzorem dla wszystkich kobiet. Wyśpiewywał bez przerwy hymny na twoją cześć, lecz naprawdę zupełnie cię nie znał. Chyba nie zaprzeczysz? Nie mógł cię znać. Demonstrujesz publicznie swoje amory z żonatym mężczyzną...

- Dość tego! - przerwała mu z wściekłością. - A dla twojej wiadomości...

Przerwała. Po jakiego licha ma się przed nim tłumaczyć? Niech myśli, co mu się podoba.

- Czy rzeczywiście przyszedłeś tutaj tylko po to, aby oddać mi tę pastę - zapytała ze złością - czy może był to tylko pretekst, żeby...

Przerwała, zdumiona, że się zaczerwienił. A więc miała rację.

Zrozumiała, że strzeliła w dziesiątkę. Pasta była jedynie wymówką wymyśloną po to, by przyjść tutaj i ją zwymyślać. Ale dlaczego? Co go obchodzi jej życie?

- No, dobrze. Powiedziałeś, co miałeś do powiedzenia, a teraz chciałabym, żebyś sobie poszedł.

- Oczywiście. Zanim nadejdzie twój kochanek.

Kate spojrzała na niego.

- Faktycznie - powiedziała lodowato. - Miałam zaraz iść do łóżka.

- Oczywiście.

Przez chwilę wydawała się nie rozumieć, ale po chwili jej twarz stała się purpurowa. Ruszyła do drzwi, chcąc je otworzyć i powtórzyć mu, żeby się wynosił.

Jednakże, gdy przechodziła obok niego, pragnąc zachować w wąskim holu jak największą odległość między nimi, zastąpił jej drogę.

Z wściekłością cofnęła się, nadeptując równocześnie na ciągnący się za nią brzeg ręcznika.

W tym samym momencie, gdy Louis przysunął się do niej, poczuła, że materiał zsunął się, odsłaniając piersi. Błyskawicznie podciągnęła ręcznik, próbując się nim zasłonić.

Spojrzenie mężczyzny, dotychczas skoncentrowane na jej twarzy, skierowało się niżej, gdzie jej pełny biust był całkowicie widoczny nad brzegiem materiału.

Przysunął się bliżej, a ona wyciągnęła rękę, by go zatrzymać. Dalej nie mogła już się cofnąć, plecami dotykała ściany. Czuła w sobie jakieś dziwne uczucie, nie był to jednak strach.

Nie ma prawa zachowywać się w ten sposób, myślała gorączkowo, ale było już za późno: jego silne i gorące dłonie objęły jej nagie ramiona.

- Kate!

Wypowiedział jej imię niemal z nienawiścią.

- Louis... zostaw...

Słowa protestu zabrzmiały bardzo słabo. Przycisnął ją mocno do siebie.

- Ech, ty... - usłyszała gorący szept. - To wszystko twoja wina. Zmuszasz mnie, żebym tego chciał...

Boy from the past /L.T ✔️Where stories live. Discover now