THE ONE where nik and vic run away from mikael

1.3K 80 11
                                    

*

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

*

Noc zakończyła się dla każdego niespodziewanie, bo Klaus postanowił znienacka zapakować siebie oraz Victorię i wyjechać. Nie powiedział nawet nikomu dlaczego i gdzie. Zostawił Rebekę w mieście, wydał pare rozkazów i z zaskoczenia zabrał se sobą również swoją żonę, którą uważał w dalszym ciągu za fałszywą. Nie był jednak w stu procentach przekonany swoich racji, dlatego postanowił się upewnić i skorzystać z pomocy osoby, która z pewnością się nie pomyli się co do tego.

Joanne z daleka rozpoznałaby prawdziwą Vic i tylko ona jest w stanie zmienić zdanie każdego o tożsamości Vic.

— Więc nie było mnie ponad sto lat. — powiedziała Victoria siedząc na tylnich siedzeniach. — Zasztyletowałeś Rebekę, która już jest na wolności, Kola i Elijah'a. A teraz wywozisz mnie kto tam wie gdzie i do kogo, żeby potwierdzić moją tożsamość, bo jak twierdzisz zdarzały się moje podróbki. — mówiła, a siedzący na miejscu pasażera Niklaus coraz bardziej zaczynał wierzyć, że to prawdziwa Victoria, bo buzia jej się nie zamykała. — Ale w ciągu tych lat co mnie nie było udało ci się stać hybrydą i możesz też je tworzyć. Oby tamta banda nie zmieniła Eleny w wampira podczas twojej nieobecności, bo byłaby to istna katastrofa.

— Jesteś może głodna? — zapytał Niklaus.

— Trochę. — odparła, a on skinął głową do kierowcy, co od razu zrozumiał znak.

Zatrzymali się przed stacją benzynową, przy której znajdowała się również restauracja. Tam od razu udała się Victoria oznajmiając, że musi do łazienki. Klaus poszedł ostrożnie za nią i kazał obserwować swoim ludziom teren w razie gdyby blondynka uciekała. Sam usiadł przy jednym ze stolików i cierpliwie czekał na blondynkę.

— Victoria? — usłyszał męski głos co zwróciło jego uwagę. — O mój boże, to naprawdę ty? Nie widziałem cię od wieków.

— Spencer? — odparła blondynka. — Stałeś się...

— Tak. — odparł.

Blondynka najwidoczniej nie przepadała za wampirem, bo posłała w kierunku Klausa szybkie spojrzenie błagające o pomoc. Hybryda kojarzyła mężczyznę mówiącego do blondynki. Nie wiedział jednak skąd i nie mógł na żaden sposób połączyć jego postaci z Victorią. Dlatego musiał bo poznanie znając, lub po śmierci blondynki.

Poczuła się o wiele bezpieczniej gdy wyczuła obecność Klausa, który znalazł się tuż obok niej. Spojrzała na Spencera poważnym wzrokiem po czym się zaśmiała.

— To były Carmen. — powiedziała, a Niklaus wszystko zrozumiał. — Lepiej było dla ciebie siedzieć cicho, Spencer.

Później Klaus i Victoria porozumiewali się bez słów.

I to był moment, kiedy Klaus zrozumiał, że to jego Victoria.

Vic zajęła się Spencerem, a Klaus jego kolegą, który siedział obok. Po barze rozległy się krzyki innych ludzi, ale nie zwracali na to uwagi. Po chwili Spencer padł na ziemię z kołkiem w sercu, tak samo jak jego kolega.

— Nie jestem już głodna. — powiedziała udając się w kierunku wyjścia.

Gdy tylko znaleźli się na zewnątrz budynek wyleciał w powietrze, a dumna z siebie Victoria odpłynęła.

Gdy otworzyła oczy, zobaczyła, że hybryda leży tuż obok niej.

Niklaus musiał wrócić niedawno, ponieważ czuła jeszcze bijący od jego ciała chłód, który najpewniej był spowodowany pobytem na zewnątrz. Mogła wyczuć również ledwo wyczuwalny zapach krwi, który również potwierdzał jej przypuszczenia.

— Wierzę ci, Vi. — powiedział czując, że blondynka odzyskała przytomność.

— Jesteś na mnie zły?

Zaskoczyła go tym pytaniem, bo nie miał żadnych podstaw, żeby być na nią zły. Zmarszczył brwi i spojrzał na nią z niezrozumieniem.

Chyba nie jest. — pomyślała.

— Oczywiście, że nie jestem, Vic. — odparł. — Nie mam o co.

Kamień spadł z serca Victorii gdy usłyszała to z jego ust.

Bardzo dobrze. — pomyślała.

— Gdzie jesteśmy? — zapytała wstając i podchodząc do ogromnego okna.

Widok na miasto był przepiękny.

— Nie poznajesz? — zapytał podchodząc do mnie. — To Portland.

— Portland? — zmarszczyła brwi. — Trochę się tutaj pozmieniało. Ale wszystko się zmieniło on naszego ostatniego spotkania.

Była z Nikiem w Portland około tysiąc osiemset sześćdziesiątego drugiego. Przebywali tutaj dosyć krótko, bo tylko rok i pare miesięcy. Byli tylko we dwoje. Reszta Mikaelsonów nawet nie wiedziała o tym, gdzie wtedy byli i co robili. Ukrywali się wtedy przed Mikaelem, który dowiedział się o tym jak potężna jest Victoria i chciał ją za wszelką cenę odciąć od Klausa. Nik wiedział, tylko z nim będzie miała zapewnione najlepsze bezpieczeństwo, więc nie pozwolił jej wyjechać tutaj  samej. Dlatego wyjechali we dwójkę.

Z początku Victoria upierała się, że wyjedzie sama, bo nie chciała nikogo narażać na niebezpieczeństwo. Nawet planowała ucieczkę, która swoją drogą prawie się udała. Prawie, bo ostatecznie Niklaus zdążył zobaczyć co jest na rzeczy.

— Właściwie to niewiele. — powiedział. — Przez długi czas cię szukałem, Vic, ale nie potrafiłem cię znaleźć. Chciały mieć nade mną kontrolę i przysyłały inne wiedźmy w twojej postaci.

— Trzymały mnie w różnych miejscach. — rzekła patrząc na niego. — Zazwyczaj po dwóch tygodniach mnie przenoszono. Nigdy ich ze mną też nie było, bo obawiały się czegoś. Sama nie wiem o co im chodziło.

Mówiąc to zaczęła przysuwać małą kanapę w stronę ogromnego okna, które ciągnęło się przez całą ścianę. W całym pomieszczeniu panowała ciemność, a jedyne światło padało właśnie z tego okna.

Nik widząc jak Victoria się męczy, pomógł jej przysunąć kanapę w miejsce, gdzie chciała aby stała. Po chwili Vic już na niej siedziała, przykryta się kołdrą. Odkryła jedną stronę i spojrzała na swojego męża. Niklaus wiedział o co jej chodzi i usiadł obok niej.

— Nik — zaczęła patrząc na niego niepewnie. — Masz kogoś? Wiesz, dosyć długo mnie nie było i sobie założyłam, że niby nie, ale tak naprawdę wiem, że może...

— Mam tylko ciebie, kochanie. — przerwał jej, a ona się uśmiechnęła. — To zawsze będziesz tylko ty. Nigdy nie przestałem cię kochać, kochanie. Nie musisz się obawiać, że ktoś mógłby zająć twoje miejsce, podczas twojej nieobecności, bo nikt nigdy nie mógłby tego zrobić. Nikt nie jest w stanie ci dorównać.

— Całe szczęście, bo ja też nigdy nie przestałam cię kochać, Nik. — powiedziała. — Czyli, że żadna głupia wywłoka nie będzie próbowała mnie zabić, za to, że zrobię to? — po tych słowach złączyła ich usta w delikatnym pocałunku.

— Ta wywłoka miałaby do czynienia ze zbyt potężną wiedźmą, nie wiem czy by ktoś z tego cało wyszedł. — dodał.

— Tak, to fakt. Nawet by nie zdążyły o tym pomyśleć. — zaśmiała się, a on z uśmiechem zbliżył ich twarze do siebie i złączył je w namiętnym pocałunku.

when you die, i will die with you | niklaus mikaelsonWhere stories live. Discover now