rozdział 1

3.1K 162 10
                                    

Oczywiście, lało. Kate stwierdziła to z przykrością, wychodząc z supermarketu i pchając wyładowany po brzegi wózek. Fakt, że deszcz był zapowiadany wcześniej, nie poprawił jej humoru. Liczyła na to, że zdąży zrobić zakupy, zanim zacznie padać.

- Powinnam się była tego spodziewać - mruknęła ponuro, stojąc pod daszkiem. Kiedy tu przyjechała, parking był już pełen i musiała zaparkować gdzieś na samym końcu. Z westchnieniem spojrzała na swoją obcisłą, kremową spódniczkę, zdając sobie sprawę, że będzie musiała przepchać wózek przez cały parking, który wyglądał jakby ktoś go zaprojektował nie po to, aby ułatwić przewożenie zakupów do samochodu, ale tak, by skutecznie temu przeszkadzać.

Deszcz wyraźnie się zwiększył i na asfalcie porobiły się kałuże. Tymczasem Kate miała na sobie tylko lekką spódniczkę, bardzo drogą cienką jedwabną bluzkę z długimi rękawami oraz jeszcze droższe szpilki na wysokich obcasach. Spojrzała na siebie i musiała przyznać po raz drugi, że jest zupełnie nieodpowiednio ubrana, bowiem w supermarkecie widziało się wyłącznie kobiety ubrane w kolorowe peleryny i pantofle na niskich obcasach.

Wszystko zaczęło się od tego, że mąż jej wspólniczki, Belindy, miał wypadek samochodowy i Belinda natychmiast pojechała do niego, a Kate musiała przejąć tego dnia jej bieżące sprawy.

Na szczęście okazało się, że Tom nie odniósł większych obrażeń, ale Kate rozumiała doskonale, że mimo wszystko jej przyjaciółka chce być blisko niego.

Może gdyby nie była tak uprzejma i nie zaproponowała sąsiadom, że przy okazji swoich zrobi i dla nich zakupy, mogłaby zrezygnować z wyjazdu do supermarketu. Państwo Simmonds byli jednak dość wiekowi i tak dziękowali za chęć pomocy, że już nie wypadało wycofać się z propozycji.

Znów rzuciła okiem na zachmurzone niebo i stwierdziła, że nie zanosi się na to, by deszcz ustał. Ponieważ nie było sensu stać tak do wieczora, a nic nie wskazywało na to, że jej samochód w jakiś cudowny sposób pojawi się przed nią, zdecydowała się ruszyć z miejsca.

Zgrzytając zębami ze złości, wyszła spod daszku. W dodatku okazało się, że jej wózek jest jednym z tych, które starają się jechać w zupełnie przeciwnym kierunku od zamierzonego. Musiała przyznać z goryczą, że dzisiejszy dzień nie należy do najwspanialszych w jej życiu.

Była już kilka kroków od upragnionego samochodu i wyobrażała sobie właśnie, jak wyglądają jej ubłocone łydki, gdy nagle tuż przed nią pojawił się wielki samochód. Przystanęła i usiłowała zjechać wózkiem na bok, ale ten, przy gwałtownym skręcie, przechylił się niebezpiecznie. Natychmiast rzuciła się na ratunek zakupom, ale było już za późno. Wyładowany wózek przewrócił się, a w dodatku uderzył ją w nogę.

Tymczasem samochód, który był nieświadomym sprawcą katastrofy, zatrzymał się o kilka metrów dalej.

Najwyraźniej kierowca chciał ustawić swój samochód na znajdującym się nie opodal wolnym miejscu.

Kate, pochłonięta ustawianiem nieszczęsnego wózka, nie miała oczywiście czasu na rozglądanie się dookoła. Podświadomie jednak porównywała cichy odgłos otwierania i zamykania drzwi drogiego samochodu z głośnym trzaskiem, towarzyszącym wykonywaniu tych samych czynności w jej własnym wozie.

Nagle zobaczyła tuż przed sobą parę wyczyszczonych do połysku męskich półbutów i starannie wyprasowanych, bardzo drogich, ciemnych spodni.

Porzuciła zmagania z wózkiem, zdając sobie równocześnie sprawę z własnego wyglądu: ociekające deszczem i przylepiające się do twarzy włosy, bluzka i spódniczka mokre, podarte rajstopy... Musiała wyglądać bardzo żałośnie i nie było w tym nic dziwnego, że jakiś mężczyzna pośpieszył jej z pomocą.

Postanowiła, że ją przyjmie i grzecznie mu podziękuje. Już, miała się podnieść, gdy nagle usłyszała głos nieznajomego i w tym momencie zamarła.

Poznała ten głos natychmiast, chociaż nie słyszała go od bardzo dawna. Przez ten czas zrobił się głębszy, twardszy, dojrzalszy... Nic nie wskazywało na to, żeby lata pobytu w Ameryce zmieniły sposób mówienia jej dawnego znajomego.

Gdy mężczyzna wyciągnął rękę, by pomóc wstać Kate, odsunęła się pospiesznie. Już miała lodowato powiedzieć, że doskonale sama da sobie radę, gdy otworzyły się drzwi samochodu. Pojawiła się w nich kobieta. Wysiadła powoli i nie zwracając uwagi na kałuże, mimo że była w bardzo drogich i delikatnych pantofelkach na wysokim obcasie, podeszła do nich.

- Louis - powiedziała znudzonym głosem. - Co tu się dzieje, u licha? Strasznie się spóźnimy. Co to był w ogóle za pomysł, żeby się wlec do tej koszmarnej dziury, zamiast kazać prawnikowi dziadka przyjechać do domu...

Ostry, rozdrażniony głos nagle zamilkł. Nie chcąc patrzeć na nią z tej niewygodnej pozycji, Kate odwróciła się.

- Louis - usłyszała za sobą. - Jedźmy wreszcie. Skończ z tym idiotyzmem. Co to za głupia baba!

________________

Mam nadzieję, że się podoba ;) I liczę, że wyrazicie swoją opnię <3

Boy from the past /L.T ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz