23. „Lubie pogrzeby"

Start from the beginning
                                    

Wsiadając do samochodu usłyszałam głos mojej komórki, co oznaczało, że ktoś do mnie dzwonił.

-Dowiedziałeś się czegoś? - zapytałam od razu, odbierając połączenie od Damona.
-Tak, jeden: masz zepsuty samochód, dwa: matka tej dziewczyny nie żyje. Zmarła 2 miesiące temu. - oznajmił wampir i westchnął. -A ty? Znalazłaś kołek?

-Znalazłam martwą Katherine. - odpowiedziałam a na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
-Ktokolwiek to zrobił, wyświadczył mi przysługę. - zaśmiał się czarnowłosy.
-Damon! - krzyknęłam, na co mężczyźni w samochodzie spojrzeli na mnie karcąco.
-Tylko mówię. - usprawiedliwił się Salvatore a ja zakończyłam połączenie.

-Ten Daniel to twój przyjaciel? - zapytał nagle Kai odwracając się do tyłu.
-Tak to mój przyjaciel, i ma na imię Damon. - wyjaśniłam nerwowo stukając palcami w udo.
-Przecież mówię. - odpowiedział pewnym siebie głosem.
-Dlaczego zabili Ci przyjaciółkę? - zapytał nagle Kol.
-Nie mam pojęcia, może chcą mnie sprowokować albo wybijają wrogów pojedynczo. - odpowiedziałam, lecz nagle coś sobie przypomniałam.

-Enzo musi z nimi współpracować. Porwał mnie bo chciał uwięzić twoją rodzinę w równoległym świecie. - oznajmiłam patrząc w lusterku, jak wyraz twarzy pierwotnego diametralnie się zmienia.
-Poszli po niego... - wyszeptał Kol i nagle przyspieszył.
-Nie jestem pierwotnym wampirem jak wy! - krzyknął Kai i złapał się za plastikową rączkę przyczepioną do dachu auta.

Gdy Kol wjechał na teren rezydencji pospiesznie wyszłam z auta i w wampirzym tempie znalazłam się w piwnicy, która jak się okazało -była pusta.

-Szlak! - krzyknęłam i rzuciłam drewnianym krzesłem o ścianę. Pojedyncze, jak i te duże kawałki przeleciały obok mojej osoby, wypadając nawet z celi.
-Nie gadaliśmy jeszcze o tej nocy... - nagle w pomieszczeniu zjawił się pierwotny z figlarnym uśmieszkiem.
-Moja przyjaciółka nie żyje, wróg zabrał broń, którą może nas zabić, chcą wepchnąć ciebie i twoją rodzinę do innego wymiaru, a ty chcesz rozmawiać o tym, że uprawialiśmy seks?! - krzyknęłam ledwo opanowując złość. -Jeszcze słowo a przysięgam, sama Cie zabije.

Wyszłam z pomieszczenia cała nabuzowana i byłam dosłownie tykającą bombą.

-Nie wiedziałem, że spaliście ze... - zaczął Kai ale gdy na mnie spojrzał poszerzył uśmiech. -Ale masz super oczy. - przygryzł lekko wargę i balansował spojrzeniem na jedno to drugie moje oko.
-O co ci do cholery chodzi? - warknęłam i z tylnej kieszeni spodni wyjęłam gwałtownie telefon, przez co pierścionek Kath wypadł na ziemię.

Cicho przeklnęłam pod nosem i podniosłam pamiątkę. Szybko spojrzałam w wyświetlacz telefonu by zobaczyć co takiego fascynującego jest w moich oczach. Zmieniły kolor na fioletowy.

-Nie będzie mnie... - zaczęłam i nałożyłam na palec serdeczny pierścionek Kath. - długo. - dokończyłam i spojrzałam na Kai'a.
-Świetnie, idę z tobą. - oznajmił heretyk i założył ręce na biodra.
-Odbędzie się pogrzeb mojej przyjaciółki. - powiedziałam myśląc, że to go zniechęci.
-Lubie pogrzeby. - uśmiechnął się brunet na co chwilę przymknęłam oczy.

Spokojnie Madi, nie możesz zabijać nowo poznanych osób tylko dlatego, że mają własną wole.

-Muszę kupić sukienkę. - dodałam nadal mając nadzieje, że to go zniechęci.
-Ja też. - uśmiechnął się jeszcze bardziej i przyciągnął do ręki, za pomocą zaklęcia kluczyki od samochodu, w którym leży martwa Kath.

Przewróciłam oczami i zaczęłam iść w stronę drzwi.

-Przyda mi się pomoc w doborze sukienki... - odwróciłam się i spojrzałam na dumnego z siebie Kai'a. - akurat jesteś pod ręką, więc zapraszam. - wskazałam ręką na drzwi i wyszłam a zaraz za mną heretyk.

**

-Tadam! - krzyknęłam wyłaniając się zza kolorowej firany garderoby.

Miałam na sobie elegancką, czarną sukienkę ze zdobieniami. Dół był pofalowany i sięgał do połowy uda, a góra ozdobiona była malutkimi różyczkami i diamencikami, miała długi rękaw i przy obojczyku i szyi była przezroczysta.

-Na pewno idziemy na pogrzeb? - zapytał brunet oglądając mnie z góry do dołu.
-Kath uwielbiała niecodzienność, więc nie będę zakładać jakiś długich spódnic i dziwnych koszul. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się jak głupia do sera.

-To co, kupujemy? - zapytałam patrząc na niego i przygryzając wargę.
-Można, ale nie jestem pewien czy na pewno będzie ta sukienka pasować do mojej stylizacji. - zaśmiał się Parker i podniósł w górę torbę.
-Załóż jeszcze raz to zobaczymy. - odpowiedziałam i szturchnęłam go w ramię by ruszył do przymierzalni.
-Zobaczysz zaraz modela vogue. - zaśmiał się i i puścił mi oczko.
-Wiesz w ogóle co jest? - westchnęłam i zakryłam dłońmi oczy.
-No jasne! - krzyknął i było słychać chwilową szamotaninę.

-W czymś mogę pomóc? - nagle obok mnie zjawiła się niska blondynka o brązowych oczach.
-Emm... - zamyśliłam się chwilę.
-No pewnie, blondyneczko. - nagle z przymierzalni wyłonił się brunet w samych bokserkach.
-Kai! - krzyknęłam i zakryłam dłońmi oczy.
-Wiem, że jestem taki przystojny ale mam lepszy pomysł. - zaśmiał się Parker i usłyszałam kroki.

-Wejdziesz zaraz ze mną i moją przyjaciółką do przymierzalni. Nie będziesz krzyczeć, masz stać w miejscu. - dało się usłyszeć słowa perswazji.
-Kai, jesteś nagi. - przypomniałam brunetowi a ten się zaśmiał.
-Jeszcze nie. - powiedział i podszedł bliżej mnie by powoli zdjąć ręce z mojej twarzy.
-Jestem cholernie głodny. - uśmiechnął się do mnie i poruszył brwiami w górę.
-Jesteś okropny. - fuknęłam i weszłam do przymierzalni gdzie stała już blondynka.
-Co on mi zrobił? - zapytała roztrzęsiona dziewczyna a po jej twarzy zaczęły płynąc łzy.
-Oh, zamknij się już. - westchnęłam i wygryzłam się w jej szyje.

Po chwili usłyszałam jak do garderoby wchodzi prawdopodobnie Kai i szybko wgryza się w jej nadgarstek.

W pewnym momencie oderwałam się od od szyi brunetki i głośno wdychałam powietrze. Czułam ciepłą jeszcze krew w kącikach ust, słyszałam jak szybko bije jej serce, jak jej krew płynie do nadgarstka, z którego Kai się pożywiał. Nagle, nie słyszałam już nic, oprócz głośnych oddechów heretyka.

-Zabiłeś ją. - oznajmiłam i spojrzałam na niego akurat gdy wycierał usta z krwi.
-Wiem, szokujące. - zaśmiał się i opuścił wysuszoną blondynkę na podłogę.
-Raczej normalne. - westchnęłam obojętnie i kciukiem wytarłam kąciki ust po chwili zlizując z nich resztki krwi.
-Nie będę się przebierał przy zmarłej kobiecie. - nagle powiedział i „złapał" się za serce.
-W takim razie, modelu vogue, zakładaj swoje ciuchy. Idziemy na pogrzeb. - oznajmiłam i wyszłam z przymierzalni, uprzednio zabierając swoje ubrania.

PERFECTWhere stories live. Discover now