trzydzieści pięć

7.3K 692 27
                                    

- Wszystko gra? - zapytałam rozbawiona, klepiąc blondyna po plecach. Jeszcze przez chwilę kaszlał, a następnie odstawił szklankę z napojem na stolik.

- Powtórz. - poprosił i ułożył się wygodniej na kanapie, przyglądając mi się.

- Moirodzicechcąciępoznać. - powtórzyłam, tym razem w jeszcze szybszym tempie. Na jego twarzy wymalowało się rozbawienie, ale po chwili spoważniał.

- Twoi rodzice chcą mnie poznać, tak? - upewnił się, a ja przytaknęłam. Popatrzał jeszcze na mnie przez chwilę, a potem westchnął. - No spoko.

- Co? - rzuciłam, zanim zorientowałam się, o co pytam.

- Zgadzam się. - powiedział, wzruszając ramionami i oparł się wygodniej o oparcie.

- Naprawdę?

- No tak, kiedyś trzeba. - zaśmiał się nerwowo, a ja parsknęłam. - No co?

- Nic, nic. - jestem pewna, że dla niego to także trudne. W końcu, nie poznaje się rodziców partnera po 48 godzinach związku. - Uwierz, próbowałam im powiedzieć, że to za szybko, ale z nimi się nie da rozmawiać. - powiedziałam, kręcąc głową.

- A kiedy?

- Jutro.

- Co? - wystraszył się, patrząc na mnie z wybałuszonymi oczami. - Nie dam rady.

- Co? - tym razem ja się zdziwiłam. - Obiecałeś!

- Nie, ja się zgodziłem. - poprawił.

- To jest to samo! - krzyknęłam. - Dlaczego przeraża cię, że to jutro?

- Bo... bo... dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?

- Bo dopiero teraz mi to powiedzieli. - wyjaśniłam, a Niall przetarł dłońmi twarz. - To w ogóle cud, że jutro, a nie dzisiaj. Chcieli od razu. - dodałam.

- Okej. - nabrał powietrza. - Pójdę. - oznajmił, a ja z piskiem rzuciłam mu się na szyję.

- Dziękuję.

- Ale... - zaczął, kiedy się odsunęłam. O nie, jest jakieś ale. - ... ty pojedziesz ze mną do Irlandii, poznać moich. - i wtedy uśmiech zszedł z mojej twarzy.

- O, nie, nie. Nie ma mowy. - zaprzeczyłam szybko. Nie mam zamiaru jechać do żadnej Irlandii.

- No dawaj, ty też będziesz musiała w końcu ich poznać. - przekonywał.

- Ale, Niall...  Irlandia? To tak daleko.

- Przyjechałaś tu z Polski. To jest jeszcze dalej. - zauważył.

- No tak, ale... to co innego. - zastanwiałam się przez chwilę i po chwili dodałam. - Nie, nie lepiej nie.

- Dobra. - powiedział, krzyżując ręce na piersi i kiedy już myślałam, że da mi spokój, usłyszałam. - W takim razie, ja nie spotkam się z twoimi rodzicami.

- Niall! Daj spokój. - zaczęłam, ale kiedy chłopak nadal był nadąsany, zgodziłam się. - Okej, niech ci będzie! Zadowolony? - zapytałam sarkastycznie, wyrzucając ręce w powietrze.

- Bardzo. - powiedział, szczerząc się. Po chwili pocałował mnie słodko. Nie wierzę, z kim ja żyję?

- Masz jakiś popcorn, albo coś? Pooglądajmy jakiś film. - zaproponowałam, a blondyn lekko skinął, prowadząc mnie do kuchni.

Właściwie, tak na pierwszy rzut oka była bardzo przytulna i skromna. Jednak, w pierwszej chwili, jak weszliśmy wiedziałam, że coś jest nie tak. Że czegoś brakowało, a tym czymś była kuchenka. Zauważyłam to dopiero, kiedy odwróciłam się do tyłu.

- Um, Niall? - zdziwiłam się, podchodząc do pustego miejsca, upewniają się czy dobrze widzę. I rzeczywiście, jak kiedyś stało tu urządzenie, tak teraz nie ma go wcale. A jestem stu procentowo pewna, że jak byłam tu ostatnio to stała tu cała i zdrowa. - Gdzie ONA jest? - zapytałam,  tym razem rozbawiona.

- Oh.

- Co? - uśmiech zniknął z mojej twarzy.

- Tak, jakby ją wtedy spaliłem. - parsknęłam śmiechem. - Nie śmiej się. - próbował być stanowczy, ale wiedziałam, że jego kąciki ust drgały. - Nie moja wina, że nie potrafię gotować i prawie nas zabiłem.

~*~

Ew,  mówiłam już, że was kocham? Więc mówię to znowu ♥♥ jeszcze cztery, pięć rozdziałów + epilog i koniec ♥

+ ZAPRASZAM NA "BABYSAT' ♥

DZIĘKUJĘ, ILYSM XX

Xbox chatting ⇨ NH ✔Where stories live. Discover now