Armia: Posterunek cz.2

37 1 0
                                    

4.9.2025. Północne Stany

Generał Frank wyszedł z namiotu dowodzenia i rozejrzał się dookoła. Choć widział zawsze to samo to jednak nie mógł w to uwierzyć. Z miejsca, w którym stał, rozpościerał się widok na cały obóz. Gdy wyruszali było ich jakieś dwadzieścia tysięcy. Teraz po pół roku znajdowali się w drugiej części kraju mając pod rozakzami prawie półtora miliona ludzi, z których milion trzysta tysięcy miało wziąć udział w bitwie. Choć Frank od początku wątpił w powodzenia tej misji, szczególnie jak okazało się, że Moloch ich podsłuchał, to teraz gdy widział tych ludzi pragnących walczyć zaczął liczyć, że może jakoś się uda.
Pomyślał o doktorze Alluvachu i jego siedemdziesiątce ludzi. Widział ich podczas treningów i nie miał wątpliwości czyj oddział będzie najlepszy. Owszem mieli broń, którą ten skonstrułował i to bardzo dobra broń, ale to jego ludzie byli najlepiej przygotowani.
- Frank- odezwał się za nim znajomy głos. Obejrzał się i zobaczył Jacoba oraz prezydenta, którzy stali za nim i uśmiechali się.- jesteśmy gotowi. Czas na przemówienie, niech zaczną się przygotowywać.
Podeszli do niego i stanęli nad przepaścią. Ludzie znajdujący się na dole zaczęli podnosić głowy, szturchali sąsiadów, którzy zajmowali się swoimi sprawami, a wówczas i ci spoglądali na nich. Powoli cały obóz cichł. Niektórzy podchodzili bliżej, by słyszeć o czym będą mówić. W końcu wszyscy stanęli i czekali w milczeniu.
-Przyjaciele- zaczął prezydent wysuwając się naprzód.- jutro będziemy wspominali dzień, w którym to wszystko się zaczęło. Dzień, w którym ludzkość miała upaść. Jednak my tu teraz stoimy i będziemy stać nadal. Za rok nie będziemy już mówili o piątej rocznicy końca świata. Będziemy mówili o pierwszej rocznicy powstania, odrodzenia się ludzkości. Pół roku temu gdy to planowaliśmy mieliśmy zaledwie jeden procent tego co mamy dzisiaj. Pokazaliśmy, że możemy i będziemy pokazywać to dalej jako ludzie, którzy spróbowali i odnieśli zwycięstwo.
Umilkl i wycofał się wśród burzy oklasków i wiwatów, które rozległy się hukiem. Teraz z kolei naprzód wysunął się Jacob i uśmiechnął się do wszystkich stojących później.
-Kochani- zaczął, a cały obóz natychmiast zamilkl- Ja wam nie będę prawił pięknych mów, tym już się ktoś zajął- odwrócił głowę i skinął w stronę prezydenta- nie będę mówił jak wspaniali jesteście, bo to wiecie sami. Ja wam powiem jak zwyciężymy. Będzie to walka trudna, praktycznie nie będzie się za czym schować. Nie będzie żadnego trzymania pozycji. Trzymać to my będziemy Molocha za te jego kabelki. Będziemy szli naprzód. Przejdziemy tak pięć kilometrów na północ niszcząc tyle robotów ile zdołamy, wówczas najlepsi z nas wejdą do jednej z naszych tajnych baz i spróbują ją wysadzić. Jak dobrze wiecie to tam się wszystko zaczęło, więc istnieje nadzieja, że i tam się to wszystko zakończy. Każdy oficer otrzyma, lub już otrzymał informacje co ma robić. Wyruszamy o świcie.
Wycofał się i tak samo jak prezydent otrzymał salwę oklasków.
Frank poczuł, że spojrzenia wszystkich powoli przenoszą się na niego. Choć pół roku temu był przeciwny temu planu, to teraz stał tu i musiał powiedzieć coś tym ludziom, którzy pokładali w nim tak duże nadzieje.
- Pół roku temu- zaczal- gdy głosowaliśmy za tym planem byłem na nie. Nie wierzyłem, że to się może udać. Teraz gdy jestem tutaj z wami wszystkimi myślę sobie, że byłem głupi, że nie doceniłem tak wspaniałego narodu. Gdy zacząłem być generałem obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by zapewnić wam bezpieczeństwo. Dziękuję, że teraz jesteście tutaj z nami. I pamiętajcie to nie jest kraj Molocha. To jest nasze państwo.
Oklaski jakie otrzymał uświadomiły mu jak bardzo ci ludzie chcą walczyć. Wrócili do namiotu.
- A więc Jacob wyruszysz jutro i poprowadzisz główne natarcie.- zaczął prezydent- Ja i Frank usadowimy się na prawej i lewej stronie dzięki czemu będziemy mogli sprawnie dowodzić, choć i tak będzie to bardzo trudne. Nie możemy używać komunikatów. Nie wiemy czy nas nie podsłucha. Jeśli coś się stanie będziemy skazani sami na siebie. Czy plan awaryjny jest gotowy?- zwrócił się w stronę Franka.
- Tak jest, Panie prezydencie. Przeprowadzimy ewakuację i rozbijemy obóz jakieś dziesięć mil stąd na południe. Założymy posterunek, z którego będziemy próbować wymyślić coś nowego, ale oby się tak nie stało.
-Oby nie
...

Neuroshima- Historie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz