rozdział szósty

224 16 7
                                    

Notka: Na wstępie chcę (ponownie) podziękować za każdy komentarz i gwiazdkę pozostawioną pod tym opowiadaniem. Powoli zbliżamy się do końca (ale bez obaw, bo to nie koniec Obikina na tym koncie), więc tym bardziej cieszę się, że nie rzucam tej historii w eter, samotnej i pominiętej. Muszę też przyznać, że spośród wszystkich napisanych na poczet Unchanging Souls fragmentów, ten rozdział jest chyba moim osobistym ulubieńcem. Mam zatem nadzieję, że i Wam się spodoba. Pozostaje mi już tylko życzyć przyjemnej lektury!


***


Świątynia Jedi, Coruscant

Właz statku otworzył się z sykiem i westchnąłem ciężko, naciągając wciąż wilgotny płaszcz na ramiona.

– Kolejne szczęśliwe lądowanie – mruknąłem pod nosem, krzywiąc się, gdy rana w boku odezwała się rwącym bólem.

Hangar wydawał się pusty. Prócz kilku myśliwców, nie wyczuwałem żadnej żywej istoty i spotęgowane echo moich kroków niosło się wokół niczym przypomnienie o misji, która otarła się o fiasko.

Drgnąłem, gdy zza filaru wyłoniła się wysoka postać przyodziana w ciemny strój. Cały ten czas maskował swoją obecność i dopiero teraz poczułem ten żywy kłąb Mocy, która otulała go niby chmura cytrusowego nubiańskiego kadzidła.

– Padawan Skywalker.

Zrobił kilka kroków w moją stronę, wychodząc całkowicie z cienia. Pilnowałem, by moja twarz wyrażała jedynie spokój, a jednak wbrew narzuconej sobie dyscyplinie, było to zadanie o wiele trudniejsze niż miałbym śmiałość przyznać.

– Już nie – powiedział z wyraźną dumą w głosie, wskazując na miejsce, które przez tyle lat treningu przyozdabiał tradycyjny splot oznaczający status ucznia. Po cięciu wykonanym mieczem nie było śladu. W ciągu tych kilku długich miesięcy pozwolił swoim włosom odrosnąć. Miękkie loki zawijały się na jego karku, wokół uszu, muskały policzki niczym złote, żywe pnącza.

– Ach, to wspaniała wiadomość, zechciej przyjąć moje gratulacje. Mistrz Koon z pewnością jest dumny z twoich wyników.

Anakin pochylił głowę, lekko różowiejąc, czego nie zdołała skryć nawet miodowa opalenizna.

– Dziękuję, Mistrzu – powiedział i wyprostował się, patrząc mi w oczy. – Żałuję jednak, że nie byłeś obecny podczas mojej ceremonii pasowania.

– Jedi musi pojawić się tam, gdzie jest najbardziej potrzebny. A potem wszędzie indziej.

– Oczywiście – powiedział cicho i niemal wzdrygnąłem się od słonego uczucia rozczarowania, które uderzyło o moje bariery jak gwałtowny przypływ.

Odchrząknąłem, przybierając wesoły ton, który nawet w moich uszach wybrzmiał zbyt wymuszenie.

– Czyżby Rada poleciła ci zorganizowanie jednoosobowego komitetu powitalnego? Muszę przyznać, że to wyjątkowo zbędne, sam wiedziałbym dokąd kierować swoje kroki, by zdać raport. A nawet i to może na razie poczekać. Przykro mi, mój drogi, że zabrano twój wolny czas, który z pewnością mógłbyś lepiej spożytkować.

Anakin zacisnął dłonie w pięść, po czym szybko schował je w fałdy swojego ciemnobrązowego płaszcza.

– To nie Rada mnie wysłała. Sam chciałem tu na ciebie poczekać. Mistrz Koon powiedział... Powiedział, że musimy przygotować się na najgorsze. – Anakin urwał, a z jego warg uleciał udręczony oddech, jakby zmuszał się do mówienia. – Nie wracałeś tak długo, Mistrzu. Ale ja nie wierzyłem, że mogłoby ci się nie udać. Nie tobie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 18, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

unchanging souls | obikinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz