All I ever wanted was you [Stucky]

1.5K 53 26
                                    

Ta misja nie była taka, jak poprzednie. Z pewnością nie dla Stevena, który cały pogrążony w stresie nie mógł usiedzieć na miejscu. Reszta Avengers była świadoma tego, co dla Kapitana Ameryki oznaczało dzisiejsze zadanie, które nie należało do najprostszych do wykonania. Albowiem w planach mieli przechwytać jedną z najgroźniejszych broni należących do Hydry — Zimowego Żołnierza. Po ostatniej akcji związanej z tym właśnie mężczyzną, większość nie była zbyt przychylnego zdania co na ten temat. 

Rogers nie mógł przestać myśleć o wydarzeniach w Tarczy i o niespodziewanym powrocie swojego martwego przyjaciela. Przez wiele długich miesięcy z pomocą swoich przyjaciół starał się odnaleźć Bucky'ego, lecz kompletnie na darmo... do momentu, w którym Zimowy Żołnierz nie otrzymał nowego zadania. Dzięki temu lokalizacja jego pobytu została natychmiast odkryta przez sprzęt i zdolności Tony'ego. 

— Steve...

Blondyn podniósł swój wzrok znad splecionych dłoni i spojrzał na rudowłosą kobietę stojącą nad nim. Mimo, że twarz Natashy mogłaby się wydawać surowa, to w jej oczach dojrzał troskę. Romanoff usiadła obok niego i westchnęła głęboko. 

— Widać twoje zdenerwowanie z odległości kilometra, musisz nad sobą zapanować, Steve — poradziła, patrząc wprost w jego błękitne oczy. 

— Obawiam się w jakim stanie go znajdziemy, nie chcę, żeby ktokolwiek ucierpiał — wyznał, wzdychając. — On sobie o mnie przypomniał, Nat. Wyłowił mnie z rzeki, ale co z tego jeśli znowu wymazali mu pamięć? — zapytał kompletnie nie wiedzący co o tym wszystkim myśleć. 

— Nie bądź złych myśli, skupmy się na tym, aby go obezwładnić i sprowadzić do wieży. Tak jak było ustalone — odpowiedziała, na co Rogers przytaknął cicho. 

— Masz racje, nie mogę być rozkojarzony — westchnął. — Ale trudno się nie denerwować w takiej sytuacji... To mój przyjaciel, moja rodzina — dodał pełen smutku. Natasha położyła mu dłoń na ramieniu. 

— Będzie dobrze, Steve — odpowiedziała pewnie, nie wiedząc jak inaczej mogłaby pocieszyć przyjaciela. Rudowłosa siedziała obok w ciszy, dopóki Tony nie oświadczył, że za kilka minut znajdą się nad bazą ukrytą w jakimś małym Rosyjskim miasteczku. Kapitan wstał ze swojego miejsca i spojrzał na pozostałą piątkę ufnym wzrokiem.

— Każdy pamięta plan? Najważniejsze jest obezwładnić i przechwycić Zimowego Żołnierza — rzekł, a każdy pojedynczo zaczął przygotowywać się do ataku. — Zapamiętajcie, aby go nie lekceważyć i w razie potrzeby - bronić się — rzekł hardo. 

— To tylko jeden żołnierzyk — prychnął Stark. — Mam przypomnieć, że ostatnim razem walczyliśmy z całą chmarą pieprzonych kosmitów? — zapytał odrobinę prześmiewczo, na co Kapitan jedynie pokręcił głową niedowierzając w zachowanie miliardera. 

— A teraz będziemy walczyć przeciwko wyszkolonemu mordercy po serum i z metalową ręką — odezwał się Clint, uświadamiając mu powagę sytuacji. — I z bandziorami Hydry — dodał. 

— Nigdy nie lekceważ przeciwnika, przyjacielu Stark — odezwał się i Thor, który emanował spokojem. Reszta mu przytaknęła. 

— Dobra, wszyscy się zbieramy, a Bruce zostaje w Quinjetcie w pogotowiu — rzekła Natasha, otwierając guzikiem tylną klapę. Wszyscy odruchowo złapali się ścian, nie licząc Tony'ego, który dumnie stał w stroju Iron Mana. 

Wszyscy po kolei ustawili się do opuszczenia jeta, Kapitan wyskoczył jako pierwszy, lądując na dachu budynku. Mieli do sprawdzenia trzy budynki, które tworzyły za kryjówkę hydry i ich laboratoria. Jeden z nich znajdował się w zasięgu wzroku Rogersa, a ten postanowił od razu do niego ruszyć. Zszedł sprawnie na ulicę, która dziwnym trafem była cała opustoszała, lecz nie przejął się tym faktem, w głowie mając jedynie odzyskanie Bucky'ego. Gdy biegł, tuż nad jego głową przeleciał Tony, który miał za zadanie z góry patrolować i w razie czego ratować resztę. 

Just not enough || Marvel One shots  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz