Rozdział 2

130 4 2
                                    


Nie powiedziałem rodzicom o tym nieprzyjemnym incydencie, który spotkał mnie w drodze powrotnej ze szkoły. Ludzie na ulicy zaczepiali się bez wyraźnego powodu, aby zapytać o dzień albo inny mało istotny szczegół – miła inicjatywa, ale każda moneta miała dwie strony. Mojego samopoczucia nie zmienił fakt, że nim dotarłem do domu zostałem skomplementowany jeszcze ze trzy razy. Nie mogłem wyrzucić z pamięci tamtych chłopaków. To przypadkowe spotkanie pozostawiło po sobie jedynie gorycz i niepokój. Asura musiał być bardzo pewny siebie, skoro podszedł do mnie tylko po to, aby bliżej się przyjrzeć. Jakbym był elementem wystroju albo egzotycznym zwierzęciem. Miałem nadzieję, że jego zainteresowanie nie będzie mnie więcej dotyczyć.

Dyrektor zadzwonił kolejnego dnia, przed południem. Zaprosił na spotkanie w towarzystwie jednego z rodziców, ale zdążył pogratulować mi dobrych wyników w poprzedniej szkole i z radością oznajmił, iż zdobyte punkty kwalifikowały mnie do dwunastej klasy. Ojciec chyba jeszcze nigdy nie był ze mnie aż tak dumny; mama prawie popłakała się ze szczęścia i choć mogłem godzinami słuchać ich pochwał, martwił mnie jeden istotny szczegół.

Dwunasta klasa oznaczała bycie seniorem. Dokładnie, jak tamci dwaj. Miałem dziwne przeczucie, że odegrają znacząca rolę w moim życiu i nie za bardzo radowała mnie ta myśl.

Niepokój towarzyszył mi przez resztę tygodnia i pomimo wielu atrakcji przygotowanych przez rodziców, nie potrafiłem się go do końca pozbyć. Ojciec sklasyfikował przyczynę mojego stresu, jako „lęk przed nieznanym" i choć nie znał całej prawdy, w jego słowach było trochę racji. Poświęciłem jeden z ostatnich wieczorów na przeszukanie mediów społecznościowych, lecz nie zdołałem odnaleźć profili tamtych chłopaków ze szkoły. Pogrążyłem się jeszcze bardziej. Nie stresowała mnie wyłącznie zmiana środowiska, ale także statusu. Byłem jedynakiem, byłem najważniejszy i każdy w szkole musiał o tym wiedzieć, łącznie z nauczycielami. Ich jednakowe mundurki, prawie identyczne fryzury i azjatyckie rysy twarzy robiły za wspaniałe tło dla mojej wyjątkowości. Ludzie w Stanach byli znacznie bardziej różnorodni, a ja nie zamierzałem schodzić z piedestału.

Asura nie nosił makijażu i mrocznych ubrań, a jednak czułem, że w porównaniu z nim wypadałem dosyć żałośnie. To na pewno przez te włosy.

Nie traciłem czasu i od razu pobiegłem do rodziców z nowiną, że kolorem mojego życia był fioletowo-niebieski.

– Nie pod tym dachem – skomentował surowo ojciec, nie odrywając wzroku od scenariusza, który właśnie czytał. Schowałem telefon do kieszeni. O tej porze najbliższe salony fryzjerskie, które udało mi się znaleźć i tak były już zamknięte. – Nie musisz robić z siebie błazna w nowej szkole.

– Z moim makijażem jakoś nie miałeś problemu – mruknąłem, urażony.

– Bo zacząłeś bawić się kosmetykami, jak leżałeś w domu z nogą w gipsie – prychnął. – Wydawało się to bezpieczniejsze niż te twoje wygłupy na deskorolce, prawda, Testament?

– Tak, pamiętam – odparła mama, przesuwając palcem po telefonie. Nie wyglądała, jakby chciała się angażować w rozmowę, zwłaszcza gdy ogrywała kolejny poziom Candy Crush. – Strasznie wtedy wiało.

– Był tajfun, a ty popisywałeś się przed jakimś kolegą na schodach przed zejściem do metra – przypomniał dobitniej ojciec. Wywróciłem w odpowiedzi oczami. Słyszałem tę historię za każdym razem, gdy chciano mi udowodnić beznadziejność moich pomysłów. – Byłem pewny, że po tym incydencie nie wpadniesz na nic głupszego.

– Farbowanie włosów nie jest głupie – odparłem na swoją obronę. – Jeden chłopak w szkole, też senior, ma różowe.

– Znałem kiedyś takiego cudaka! – zaszydził ojciec. – Wciąż pamiętam tego odmieńca, nawet po tych wszystkich latach.

Ramza's Story REMAKETahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon