10. Jeszcze dwa

253 14 1
                                    

Wykończone ledwo doczołgałyśmy do campingu informując rodziców o całym zdarzeniu.
No nie byli oni pocieszeni faktem, że kanapa leży przebita na brzegu jeziora, ale co się stało to się nie odstanie.

Odpoczęłyśmy chwilę, a następnie postanowiłyśmy się przejść.
Wzięłyśmy psa na smycz i poszłyśmy w kierunku zarośniętego zejścia do jeziora,
żeby Mike mógł się schłodzić.
Chodziłyśmy z nim tam nawet często, ale miałyśmy w tym także swój ukryty cel. Mianowicie przechodząc tamtędy miałyśmy wspaniały widok na ich camping i mogłyśmy podglądać naszych chłopców. Jednak idąc tam nie spodziewałyśmy się, tego co zobaczymy.

Oni tam stali, Paweł wciąż tam był, a w dodatku z kimś rozmawiali.

Kiedy podeszłyśmy bliżej
od razu zauważyłam tą
złość w oczach Korneli.
Zresztą moja była taka sama.
Bo okazało się, że rozmawiają z tą czwórką dziewczyn, które widziałyśmy pierwszego dnia jak za nimi chodziły.

Od razu wkroczyłyśmy do akcji schodząc na dół i zaczynając z nimi rozmawiać, żeby pokazać,
że ci o to panowie mają już
swoje towarzystwo.
Wtedy Kornelia podeszła do Mateusza, złapała go za rękę i szarpnęła w swoją stronę, a ja widziałam tylko jak się na nią spojrzał i uśmiechnął.

-Chłopcy to jak macie na imię?!- nie no wykończą mnie te laski!

-Krzysiek!- odpowiada Paweł

Faktycznie dobry z niego Krzychu.

-I Darek!- akurat z tym Darkiem chodzi o to, że tak na imię ma jego tata, dlatego Paweł często tak na niego mówił, co przeszło w
nawyk również nam.

-To są te dziewczyny, które łaziły za wami pierwszego dnia.- mówi Kornelia.

-Chyba im się wpadliście w oko. -
stwierdzam fakt.

-Serio to widziałyście?- pyta Mateusz.

Widziałyśmy?! My to czułyśmy.

-Nawet my tego nie zauważyliśmy.- mówi Paweł.

Wiadomo, bo chłopacy nie
widzą tego co istotne.

Kiedy one zaczęły płynąć w naszym kierunku, stwierdziłyśmy, że to bardzo dobry czas na oddalenie się z tego miejsca. Wtedy Paweł zaproponował, że pokaże nam ich miejscówkę.

Poszliśmy więc za nim wzdłuż brzegu i wyszliśmy na trochę większym zejściu do wody, oczywiście zarośniętym, jak wszystko w tej części jeziora.
Stała tam nieduża ławeczka, na której usiedliśmy, ponieważ jak się okazało był to punkt rybacki.

-A tak właściwie co ty tutaj jeszcze robisz?- pytam.

-Przyjechali kuzyni, więc moja mama postanowiła jeszcze zostać.- czyli jego mama zbiera się tak samo długo jak moja.
Dobrze wiedzieć.

-No to wszystko zmienia.- co jak co, ale bardzo cieszyłam się, że mogę spędzić z nim jeszcze trochę czasu.

-Wy sobie tu spokojnie siedzieliście, a nawet nie wiecie co my przeżyłyśmy!- i wtedy opowiedziałyśmy im o naszej przygodzie z topiącą się kanapą.

***

Siedzieliśmy na bujaczce, przy boisku do siatkówki, jak zwykle rozmawiając o wszystkim co przyjdzie nam do głowy, kiedy przyszła do nas dwójka ich kuzynów.
Niestety byli oni sporo młodsi.

The night we met Where stories live. Discover now