7. Przypadek lub przeznaczenie

351 17 2
                                    

Spotkaliśmy się na plaży, niedługo przed północą.

W tym czasie w barze miała miejsce impreza, dlatego aby jak najmniej słyszeć grającą muzykę postanowiliśmy usiąść koło rowerków wodnych na ławce pod latarnią.

-A tak dokładniej to gdzie mieszkacie?- pytamy

-Koło Dobrzynia. - nie wiedziałyśmy dokładnie gdzie to jest jednak Dobrzyń wydawał się znajomy.

-To chyba nie tak daleko stąd?

-Ponad 40 minut drogi.

-Czyli nie jest tak źle.- stwierdzamy z zadowoleniem.

Jednak dalej nie poruszaliśmy tematu odległości i tego co będzie później. Nie tego wieczoru.
Wtedy wyrzuciliśmy te myśli z głowy i zatraciliśmy się w obecnej chwili.

Dlatego dalej już wszystko szło gładko, a my rozmawialiśmy tylko o przyjemnych tematach, do momentu, kiedy znowu Mateuszowi coś strzeliło do głowy.
Otóż zobaczył leżący obok pistolet na wodę i postanowił się pobawić.

Jego pierwszym celem była Kornelia, jednak ta uciekła w głąb plaży nie dając się złapać, więc teraz ja stałam się nowym obiektem.

-Proszę niee! Mnie mógłbyś oszczędzić!- jednak ten nawet się nie zawahał a podszedł bliżej, gdzie ja nie miałam drogi do ucieczki.

Już miałam się poddać, kiedy to na pomoc nadszedł mój wybawiciel i zamachnął się ręką tak mocno, że pistolet rozleciał się na dwie części.
Jedna została w ręce Mateusza, a druga wyleciała całkiem daleko na jezioro.

W międzyczasie dzwoniła jeszcze Tatiana, która w dalszym ciągu bawiła się na imprezie, jednak telefon został mi odebrany.

-Halo co tam?

-A wiesz że? A tak w ogóle to z kim ja rozmawiam?

-Tu Kornelia.

-Daj mi na Zuzię.

-Zuzia nie może rozmawiać całuje się właśnie z Pawłem. Do zobaczenia!

I rozłączyła się chowając telefon.

***
Po pewnym czasie zmieniliśmy miejsce siedzenia, na drugą stronę plaży, ponieważ zaczęło nas już denerwować światło latarni.

-Poczekajcie chwile zaraz wrócimy. - mówią chłopacy.

-Ale nie uciekniecie? - pytamy dla pewności.

-Nie No co wy, zaraz będziemy.

-Co oni kombinują?- pyta Kornelia, kiedy udali się w stronę campingu.

-Nie wiem ale znając ich możemy się bać.

I tak za jakieś 5 minut zobaczyłyśmy ich zadowolonych zmierzających w naszym kierunku.

-Udało się!- mówi Mateusz, a Paweł wyciąga coś z pod bluzy.

-Co wy tutaj przynieśliście?- pytamy zniecierpliwione.

-Chyba pora się nawodnić.- mówi Paweł pokazując puszkę.

-To jedyne co udało nam się przemycić.- dopowiada Mateusz.

-Oo co za miła niespodzianka.- stwierdzam zadowolona.

-Jaki to smak?- pyta Kornelia

-Jakieś owocowe.- mówi Mateusz.

-Zaraz wam powiem.- odpowiada Paweł próbujący przeczytać po ciemku.- Dokładnej malina, cytryna chyba rabarbar.

Wtedy wszyscy jednocześnie wpadliśmy w śmiech.
A to dlatego, że Paweł bardzo śmiesznie wymawiał ,,r" .

The night we met Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz