Rozdział 38

188K 5.2K 14.7K
                                    

Stałam dalej w tym samym miejscu i obserwowałam moją matkę, która głośno oddychała, a w kącikach jej oczu pojawiły się łzy.

-Co ty powiedziałaś? - zapytałam, a mój głos był dziwnie zachrypnięty.

-Vic...

-Co ty powiedziałaś?! - powtórzyłam pytanie głośniej.

-Gdy byłam w ciąży-ja. Ja urodziłam bliźniaki. - szepnęła, spuszczając głowę.

Patrzyłam na nią z szeroko otwartymi oczami i myślałam, że to wszystko mi się śni. To tylko pieprzony sen.

-Ja-miałam wtedy bardzo ciężki okres. - zaczęła. - Popadłam w depresję i wiedziałam, że nie dam sobie rady. Nie miałam żadnej rodziny. W sumie miałam wtedy jeszcze zły kontakt z Erickiem... Moja przyjaciółka, Carrie, którą poznałam na studiach miała czterdzieści lat i zaoferowała mi pomoc. Chciałam, aby moim dzieciom żyło się dobrze, ale nie dałabym rady z dwójką. Oddałam jej Theo, a oni wyjechali do Bostonu. Od tamtego czasu co roku, Carrie wysyłała mi jego zdjęcia, więc dlatego od razu wiedziałam, że to on. - pod koniec zaczęła już płakać.

-Nie. - szepnęłam, zamykając oczy i łapiąc się za włosy. - To pieprzony sen. To się nie dzieje naprawdę.

-Vi... - załkała.

-Naprawdę?! Może jeszcze powiedz, że nas sobie wylosowałaś! - parsknęłam gorzkim śmiechem. - O, ten jest jakiś dziwny, więc go oddam, a tamtą sobie zostawię, tak!? - krzyknęłam. - Całe życie mnie okłamywałaś! Oddałaś własne dziecko! Co z ciebie za matka?! - wiedziałam, że te słowa ją raniły, ale nie obchodziło mnie to.

Teraz już wiedziałam skąd go kojarzyłam. On jest tak cholernie podobny do Alexandra.

Przecież to ja mogłam być na jego miejscu. On mógł zostać, a ja nigdy nie mieć prawdziwego domu i rodziny. To również moja wina. Moja, że Theo nie miał matki ani ojca.

-Victoria, proszę. - chciała podejść i złapać mnie za rękę, ale szybko odsunęłam się. Jej policzki były całe we łzach i tuszu do rzęs.

-Jak ja mam ci teraz wierzyć? Skąd mogę, kurwa, mieć pewność, że jesteś moją matką, skoro całe życie mnie okłamywałaś?! I jeszcze nie chciałaś, abym się z nim zadawała, bo co?! Bo wtedy przypominałby ci o tym, co zrobiłaś?! Nawet nie masz tyle odwagi, aby się do tego przyznać!

-Przepraszam, Vi. - spojrzałam na nią ostatni raz i odwróciłam się. Muszę stąd wyjść. - Victoria! VICORIA! - znów złapała mnie za bark, ale wyrwałam się, przez co upadła. Usiadła na podłodze cała zalana łzami.

Zaciągnęłam nosem i zabrałam kurtkę z haczyka, a następnie wybiegłam z domu. Przebiegłam przez ulicę i w ostatniej chwili odskoczyłam przed jadącym samochodem, który zaczął trąbić.

Zacisnęłam oczy, stając na chodniku. Mam brata, który na dodatek jest moim bliźniakiem. Moi rodzice całe życie mnie okłamywali, bo ojciec pewnie też o tym wiedział, a w dodatku mam wrażenie, że to wszystko przeze mnie. To ja z nimi zostałam, a Theo całe życie miał pod górę. Kucnęłam i ukryłam twarz w dłoniach. Przez te emocje nie czułam zimna, które panowało.

Dlaczego to wszystko przytrafia się mnie? Dlaczego nie mogę skończyć w spokoju szkoły bez żadnych informacji, które zaczynają niszczyć mi życie? Osoby, które znaczą dla mnie wszystko, przez siedemnaście lat ukrywały, że mam brata i do tego bliźniaka.

Szybko wstałam, głęboko oddychając. Założyłam kurtkę, narzucając kaptur na głowę i zaczęłam iść przed siebie, w międzyczasie wyciągając telefon z kieszeni, który cały czas dzwonił. Oczywiście była to moja matka. Zablokowałam jej numer i znów go schowałam.

Girls Love Bad BoysWhere stories live. Discover now