Rozdział 24

163K 5.8K 19.1K
                                    

Moja matka automatycznie przestała mieszać drewnianą łopatką warzywa na patelni, a następnie tylko tępo patrzyła w ścianę.

Mój ojciec nie jest moim biologicznym tatą. Moja matka zaszła w ciążę w wieku dwudziestu trzech lat. Rok później wyszła za mojego ojca, którego znała już wcześniej ze szkoły. Cóż, niedawno dowiedziałam się, że znali się już bliżej w liceum, więc chciałbym wiedzieć.

Znam tylko jego imię.

Alexander.

-Em, dlacz-dlaczego chciałabyś coś o nim wiedzieć? - zapytała nerwowo, kątem oka na mnie spoglądając.

-Nie wiem, nie że mnie to jakoś bardzo interesuje, czy coś, ale po prostu mam już prawie osiemnaście lat i nic o nim nie wiem. - wzruszyłam ramionami, zagryzając wargę.

-Uh. Mogły-mogłybyśmy porozmawiać o tym kiedy indziej? Tak jakby nigdy? - zapytała, przełykając głośno ślinę.

-Okej, nie chcesz to nie mów. - wzruszyłam ramionami, zeskakując z blatu. - Po prostu chciałabym wiedzieć dzięki jakiemu plemnikowi żyję. - mruknęłam, idąc w kierunku schodów.

Zaczęłam po nich wchodzić, a następnie weszłam do swojego pokoju. Nie chcę nie wiadomo czego, ale chyba mam prawo wiedzieć. Wiem, że jest jej ciężko, ale mi również.

Rzuciłam się na łóżko, głośno wzdychając. Muszę napisać wypracowanie z angielskiego, nauczyć się na kartkówkę z niemieckiego i chemii, a później na test z matmy. Boże, muszę to wszystko ogarnąć. Nie dam rady.

Odwróciłam głowę w kierunku laptopa, który leżał na szafce nocnej.

Okej, zaraz zabiorę się do nauki, ale najpierw jeden odcinek Teen Wolfa. Tylko jeden. Może dwa. Ewentualnie pięć, ale tylko ewentualnie.

***

-Gdzie tak kopytkujesz, przepiękna gazelo? - parsknął Chris, który szedł obok mnie, gdy prawie pędem biegłam w stronę swojej szafki.

-Błagam, nie mów tak nigdy więcej. - mruknęłam, przewracając oczami i z nienawiścią patrząc na kartkę w mojej dłoni.

-Jezu, co ty się tak tym przejmujesz. Nie pierwsza bania i na pewno nie ostatnia. - sarknął, zatrzymując mnie.

-Słuchaj, jutro muszę to poprawić, a nic mi ogarniam. Miałam dostać z tego testu przynajmniej trzy, bo rodzice nie zgodzą się na wycieczkę do Aspen. - jęknęłam, uderzając głową w czyjąś szafkę, która znajdowała się najbliżej mnie.

-Kurwa, ale ty tam musisz jechać. - zawył.

-Wiem, ale mam do poprawy ten test, a to jest cały dział! Ja tego nie ogarniam, a tym bardziej osoby z mojego otoczenia.

-O wypraszam sobie. Ja dostałem trzy. - burknął oburzony.

-Bo ściągnąłeś wszystko od Davida Creivena, a każdy wie, że jest on geniuszem z matmy.

-No to poproś go o korki. - spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem.

-Myślisz, że jestem głupia?

-Błagam, nie każ odpowiadać mi na to pytanie. - zaśmiał się, ale strzeliłam go w ramię, więc przestał.

-Pytałam, ale dziś po szkole jedzie z rodzicami na zjazd rodzinny. Jestem w dupie. - stwierdziłam, śmiejąc się. Tak właśnie czasami reagowałam na stres. Śmiałam się.

-O Boże, dziewczyno. Nie przesadzaj. Coś się wymyśli. - starał się mnie pocieszyć, ale i tak wiedział, że będzie źle.

-Okej, idę na być może moją już ostatnią biologię w życiu, bo rodzice i tak mnie zabiją. Do zobaczenia tam, na górze. - uniosłam palec wskazujący ku górze i ze zbolałą miną podążyłam w stronę klasy.

Girls Love Bad BoysWhere stories live. Discover now