Rozdział 19

150K 5.3K 15K
                                    

-Victoria! - usłyszałam podniesiony głos mamy, więc pomrugałam szybko oczami i na nią spojrzałam. - To ty!?

-Tak, już wróciłam! - krzyknęłam, rzucając klucze na komodę i ściągając buty.

-Dlaczego byłaś tak długo w szkole? - zapytała, gdy weszłam do kuchni. Jak zwykle siedziała przy stole z laptopem.

-Byłam na kole z matmy. - skłamałam. Gdybym powiedziała prawdę, zapewne zaczęłaby insynuować jakieś chore akcje, jak to, że pieprzyłam się z Shey'em w szatni chłopaków.

Tak, była do tego zdolna.

-Na pewno? - uniosła brew, na co przewróciłam oczami i chwyciłam butelkę soku, a następnie wyszłam z pomieszczenia. - Pamiętaj o prezerwatywach! - krzyknęła, gdy weszłam już na piętro.

-Pewnego dnia zapomnę i zostaniesz babcią w wieku czterdziestu lat! - odkrzyknęłam, otwierając drzwi swojego pokoju.

-Wyglądam na trzydzieści! - wykrzyknęła oburzona.

Weszłam do swojego pokoju i rzuciłam torbę na fotel, na którym już siedziała duża maskotka w kształcie alpaki. Kocham je i w przyszłości chcę je hodować.

Zmarszczyłam brwi, widząc bluzę Shey'a, która leżała na biurku.

-Jesteś przyczyną tego, że mam ochotę popełnić samobójstwo. - warknęłam pod nosem i rzuciłam się na łóżko.

Po tych nowinkach, które usłyszałam od Luke'a nie wiedziałam zbytnio o co chodzi. Albo to Shey kłamał, albo Luke. Znając ich to zapewne kłamali oboje, ale teraz nie ma to większego znaczenia.

Chcę spać.

***

-Musimy gdzieś jeszcze zajechać. - powiedział Shey, gdy następnego dnia skończyliśmy zajęcia w szkole.

-Gdzie? - zapytałam, wsiadając do auta i kładąc plecak pod nogami.

-Do mojej kuzynki. Musi mi coś dać. - odpowiedział, odpadając silnik i zakładając okulary na nos. To właśnie dlatego lubiłam Miami. Mimo że był listopad słońce świeciło, a na dworze było jakieś dwadzieścia pięć stopni.

Gdy jechaliśmy zaczęłam zmieniać stacje radiowe, bo żadna piosenka mi nie odpowiadała.

-Możesz przestać!? - chłopak w końcu nie wytrzymał i warknął w moją stronę. - To irytuje.

-Ty też mnie irytujesz, więc najlepiej wyskocz z tego samochodu. - posłałam mu sztuczny uśmiech i z premedytacją jeszcze bardziej przyciskałam ikonki na elektronicznym ekranie.

-Koniec! - wydarł się, łapiąc moją dłoń i mocno ją ściskając. Położył nasze ręce na swoim udzie i zacisnął szczękę.

-Puść! - jęknęłam, próbując się wyrwać.

-Jeśli nie przestaniesz się wiercić to położę ją na moim kutasie. - posłał mi bezczelny uśmiech, na co warknęłam pod nosem. Prędzej ją sobie odetnę, niż ona dotknie tego czegoś, co chowa w spodniach.

-Puść, bo boli. - mruknęłam starając się jakiś poluzować uścisk.

-A przestaniesz?

-Tak. - burknęłam pod nosem. Nie lubiłam z nim przegrywać.

Puścił moją dłoń, kiedy dojechaliśmy pod jakiś duży budynek. Zaparkował na miejscu parkingowym, a następnie zgasił silnik.

-Co? Pałac zabaw dla dzieci? - parsknęłam, widząc wielki szyld.

-Ona tu pracuje. Z jakiegoś powodu lubi dzieci, czego nie ogarniam. Idziesz? - zapytał, a ja pokiwałam głową i wysiadłam z auta. Nie było tu już wielu samochodów, ani ludzi, więc prawdopodobnie było zamknięte.

Girls Love Bad BoysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz