Tylko przyjaciel - Rozdział 7.

219 20 20
                                    

Przez następne kilka tygodni Gaara i Sayuri przystosowywali się do siebie. Nie mowa tutaj o relacjach między nimi. Nie, takich problemów nie mieli, oboje cenili i lubili swoje towarzystwo. Dostosowywali do siebie plan dnia. Przed południem i nierzadko popołudniu Sayuri miała dyżury w szpitalu. Czasem jedli razem obiad, a czasem chłopak spożywał posiłek z rodzeństwem. Jednak wieczory zawsze były wspólne.

Sayuri z rozbawieniem wspominała swój strach przed jego mocą. Teraz wyglądało to inaczej. Zazwyczaj pierwszą wczesnowieczorną godzinę spędzali na rozmowie, a czasem na jakiejś grze karcianej. W takich sytuacjach musiała ukrywać niedowierzanie, że on nie znał żadnej z gier. Ale z miłym poczuciem, że i ona może go czegoś (nawet tak nieistotnego) nauczyć, patrzyła na jego uśmiechniętą twarz, kiedy razem spędzali czas. Zaczynała rozumieć jak wielką krzywdę w życiu przeżył, jak dotkliwa była jego samotność. I choć starał się nadrobić zaległości, niektórych po prostu nie był w stanie ukryć przed nią.

I to właśnie podczas tej pierwszej godziny każdego dnia Sayuri próbowała niezauważenie przekazać mu tę wiedzę. Żeby tylko znowu nie musiał czuć się odepchnięty od społeczeństwa. Po tej pierwszej godzinie siadywała nieco oddalona od niego i obserwowała jego poczynania. Już przywykła do jego mocy i całkiem rozluźniona podziwiała jego siłę. Co prawda nadal czuła się niezwykle słaba, ale... zrozumiała w końcu, może nie całkiem, ale zaczynała rozumieć jak cenne dla Gaary było jej towarzystwo.


Kiedy kończył swój trening, odbywali sparingi. Widziała, że nawet w tej niezwykle trudnej dla niego dziedzinie, robił szybkie postępy. Szacowała, że jeszcze maksymalnie kilka miesięcy i przeskoczy ją. Ale... cóż, nigdy nie spodziewała się, by choćby w jednej dziedzinie mogłaby być od niego bieglejsza w walce. Niby pozostawało medyczne ninjutsu czy bycie sensorem, ale to przecież nie dotyczyło walki.


Gaara zdawał sobie sprawę, że właśnie przeżywał najszczęśliwsze chwile w swoim życiu. Z niedowierzaniem zaczynał dzień ze świadomością, że wieczorami albo nawet popołudniu czekał na niego ktoś. Że ktoś go zaakceptował i polubił. Zwłaszcza ta ostatnia myśl dodawała mu otuchy. Nigdy wcześniej nie liczył na tak głęboką sympatię ze strony drugiego człowieka, ale teraz... teraz przeżywał właśnie to, o czym mówił Naruto podczas ich walki. Ktoś wyciągnął go z piekła samotności, dodawał siły w walce z przeciwnościami losu. Nie wątpił już jak wielką moc potrafiłby z siebie wykrzesać, gdyby chodziło o bezpieczeństwo i życie Sayuri.

Z uśmiechem spędzał noce, rozpamiętując każdą sekundę ich spotkania. Napawał się świadomością, że tym razem nie będzie czekał kilka tygodni, bo nastąpi ono już następnego dnia. W wolnych chwilach czytał pożyczane przez nią książki i dzięki nim noce upływały mu o wiele szybciej niż zazwyczaj. Dziwił się wówczas, że wcześniej na to nie wpadł, a może po prostu nie sądził, by kiedykolwiek hamowanie mocy Shukaku mogło mu przychodzić z taką łatwością? I jedynym smutnym aspektem w jego życiu była świadomość, że Sayuri również była wystawiona na nieprzychylne opinie mieszkańców.


Chociaż... i to się powoli zmieniało. Może ciężko tu powiedzieć, by zmieniło się coś konkretnego. Oni po prostu nie uciekali już na jego widok. Koniec zmian. Ale to i tak był mały kroczek do przodu. Nie miał wątpliwości dzięki komu został on postawiony. Z całą pewnością to obecność Sayuri złagodziła nieco jego wizerunek nieprzewidywalnego potwora.


Czasem chłopak stawał przed lustrem, czego nigdy wcześniej nie robił i uważnie sobie przyglądał. Dochodził wówczas do dość neutralnych wniosków, można nawet powiedzieć, że polubił swój wygląd. Nie chodziło tutaj o urodę, na tym się absolutnie nie znał. Raczej zaczął lubić swoje spojrzenie. Nie wiało już pustką i samotnością, a czasem gdy przez przypadek przypomniał sobie coś z ostatniego spotkania z dziewczyną, nieśmiały uśmiech pojawiał się na jego ustach. Kiedy pierwszy raz dostrzegł go w swoim odbiciu, zrozumiał, jak wielką przemianę za jej sprawą przeszedł. Co prawda wątpił, by z kimkolwiek innym potrafiłby być tak swobodny w rozmowie i postawie, ale miał przynajmniej jakiś przykład co należy, a czego nie należy robić.

Tylko przyjacielWhere stories live. Discover now