Rozdział 11

7K 588 85
                                    

 KONIECZNIE PRZECZYTAJ WAŻNĄ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM!

Dokładnie o godzinie ósmej trzydzieści po całym mieszkaniu rozległ się przeraźliwie głośny dźwięk budzika, który obudził pogrążonego w głębokim śnie Luke'a. Chłopak leniwie przekręcił się na drugi bok, sięgnął ręką po telefon leżący na stoliku i szybko wyłączył denerwującą melodię, której nienawidził słyszeć, zwłaszcza o porankach, kiedy jego łóżko było najwygodniejszym i najcudowniejszym miejscem na całej planecie, w którym chciałby spędzić resztę dnia, a nawet życia. Wiedział jednak, iż to niemożliwe. Czekała go siedmiogodzinna zmiana w sklepie muzycznym, dlatego też czym prędzej musiał wstać. Ostatni raz przeciągnął się, ziewnął kilka razy, przetarł zmęczone oczy, po czym ściągnął z siebie miękką kołdrę i stanął na równe nogi. Udał się do łazienki w celu wzięcia orzeźwiającego prysznica, który miał go ożywić. Następnie zabrał się za przygotowywanie śniadania. Z racji tego, iż nie był dobrym kucharzem i miał dość ograniczone umiejętności kulinarne, musiała wystarczyć mu miska czekoladowych płatków zalanych mlekiem, wyjętym bezpośrednio z lodówki.

Wyszedł z mieszkania, uprzednio zamykając je na klucz, który schował do tylnej kieszeni swoich jeansów. Wsiadł do auta, włączył swoją ulubioną płytę i ruszył w stronę centrum miasta, gdzie znajdował się "Musicland". Pomimo strasznych korków (co było czymś zupełnie normalnym o tej porze w mieście tak zatłoczonym jak Nowy Jork) udało mu się dotrzeć na miejsce na czas.

- Siema, Irwin. - przywitał się ze swoim przyjacielem, który już stał za ladą i przekładał w rękach płyty.

- Cześć, Luke. - odparł. - Mamy dziś sporo roboty. Właśnie przyszedł nowy towar. - wskazał na kilka pudeł stojących na podłodze. - Trzeba to wszystko rozpakować i wyłożyć na półki.

Luke pokiwał jedynie twierdząco głową, po czym bez słowa udał się na zaplecze, założył swoją firmową, czerwoną koszulkę, po czym wrócił do Ashtona i razem z nim zaczął segregować płyty oraz rozkładać nowe instrumenty, które dziś rano zostały dostarczone do sklepu.

*

Czas mijał wyjątkowo powoli. Na zegarze wybiła właśnie czternasta, co oznaczało, że do końca zmiany Luke'a pozostały jeszcze trzy, długie godziny. Hemmings z nudów zainteresował się nową gitarą, która została przywieziona dzisiejszego poranka. Usiadł na jednym z krzeseł i zaczął grać nieznaną mu melodię. Lubił to robić. Muzyka zawsze go odprężała i sprawiała, że na chwilę odrywał się od rzeczywistości. W końcu pojedyncze akordy, zaczęły układać się w jedną, spójną całość, a Luke żałował, że nie miał przy sobie nic do pisania, żeby zapamiętać melodię, którą właśnie grał.

- Wszystko w porządku, stary? - zagadnął nagle Ashton, zajmując miejsce obok swojego przyjaciela.

- Tak, a co? - Luke spytał zdziwiony.

- Nic. - Irwin wzruszył ramionami. - Chciałem tylko wiedzieć, jak się trzymasz. - dodał.

- Mam nudne życie, nudną pracę, sam jestem nudny. - blondyn odparł odkładając gitarę na stojak. - Poza tym dziewczyna, którą kocham od ponad trzech lat, mnie nie pamięta, bo ma pieprzoną amnezję i nic nie jest w stanie przywrócić jej pamięci. - powiedział ironicznie. - Cóż za cudowne życie, ale poza tym wszystko w porządku.

Luke sam nie wiedział dlaczego tak bardzo zirytowało go pytanie jego przyjaciela. Wiedział, że Ashton próbuje mu pomóc, że troszczy się o niego. Hemmings jednak był typem indywidualisty, który twierdził, że jest w stanie ze wszystkim poradzić sobie sam, i że niczyja pomoc nie jest mu potrzebna.

Amnesia » Luke Hemmings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz