#29

28 1 0
                                    

Paryż zawsze był pięknym miejscem, jednak ostatnie wydarzenia sprawiły, że ludzie zaczęli się zastanawiać czy jest on bezpieczny. Poniekąd ich myślenie było dobre, jednak zapominali oni o wielu rzeczach. Szczególnie te najważniejsze wartości zostały przez nich zapomniane i pogrzebane dawno temu.
Świat od samego początku był przystosowany do tego by była w nim równowaga jeśli jej brakowało, zaczynały się dziać różne rzeczy. Zło nigdy nie było tak naprawdę złe, to ludzie nadawali mu znaczenie, tak samo nadawali go dobru. Wszystko zamyka się jednak w równowadze między tymi dwoma siłami.

Świat się zmienia, ale oni zawsze pozostają tacy sami, ich zadaniem jest strzec równowagi i ludzi. Nadszedł jednak ten czas, kiedy to wielkie siły będą musiały pomóc również im. Każdy z nich jest inny, razem tworzą piękną i spójną całość, ale brakuje im doświadczenia. Czas działa bardzo na ich niekorzyść, ostateczne starcie zbliża się wielkimi krokami, a tylko siła będą w stanie pomóc im w wielkiej misji, jaką jest przywrócenie równowagi.

Marinette

Ostatnia akcja była bardzo trudna, ale i udana. Niestety musimy wziąć pod uwagę, że nasi przeciwnicy rosną w siłę. Nie da się ukryć, że każdy z nas jest inny, ale łączy nas wspólny cel.

- Czym się martwisz - zapytała się Tikki.

Oderwałam wzrok znad projektu i spojrzałam się na moją małą przyjaciółkę. Miała zatroskany wyraz twarzy, zawsze zastanawiało mnie jak to jest, że taka mała istota potrafi się tak z kimś zżyć.

- Martwi mnie to, że nie podołamy zadaniu. W końcu cała nadzieja Paryża jest na naszych barkach, musimy ocalić wszystko i przywrócić równowagę - wyznałam.

Nie, żebym bała się tego, po prostu sam fakt tego, iż musimy to zrobić mnie niepokoi.

- Spokojnie Marinett dacie sobie radę. Jesteście dobrą drużyną, oczywiście brakuje wam doświadczenia, ale nadrabia cię wszystko niesamowicie kreatywnymi pomysłami.

- A jak to nie wystarczy?! Tikki! Przyszłość świata zależy od nas. A jak zawiedziemy?!

- Spokojnie Marinett, wszytko będzie dobrze. Jesteście utalentowani i na pewno dacie sobie radę - powiedziała.

*******************

Nie zależnie od tego, w jakim miejscu byli, czy coś robili wszyscy poczuli to samo. Zarówno kwami, jak i ich podopieczni, nawet Musa i Harry. Wielkie ciepło ogarniające każdego z nich, a wraz z ciepłem wielką siłę. Była tak wielka, że pod każdym z nich ugięły się kolana. Dostali wielki dar, który ma im pomóc w pokonaniu zła i przywróceniu równowagi na świecie.

Jeszcze tego nie wiedzą, ale od teraz żaden z nich nie jest już osobnym ciałem ani duszą. Każdy z nich został połączony szczególną więźniom. Ta więź miała pomóc mi nie tylko walczyć, ale i utrzymać równowagę na wiele lat. Od teraz każda ich decyzja będzie niosła za sobą wielkie konsekwencję, ale i wielkie dobro dla całego świata.

Marinett

- Tikki, co to było?

- Dostaliśmy wielki dar, od teraz będziemy lepsi niż kiedyś - powiedziała moja mała przyjaciółka, czym sprawiła, że w moim sercu zaczeła kiełkować wielka nadzieja.

Uda nam się pokonać ich, a gdy nadejdzie odpowiedni czas, będziemy wiedzieć co robić. Z uśmiechem na twarzy zeszłam do kuchni, ku mojemu zaskoczeniu rodzice stali przed telewizorem.

- Co się dzieje?

- Patrz - powiedzieli rodzice.

Spojrzałam się na telewizor...

Powoli zbliżamy się do końca tej książki, zostały nam jeszcze dwa rozdziały i epilog. Mam nadzieję, że ta nieco nie codzienna wersja rozdziału przypadła wam do gustu. Wiem, że jest trochę dziwna, ale musiałam ją tak napisać w finale wszystko się rozjaśni. Dobra koniec tego, lecę pisać finał :)

The GuardsWhere stories live. Discover now