#1

304 13 1
                                    

  Marinette

- Musa?!


- Marinette! - krzyknęła i podeszła do mnie, po czym zamknęła w mocnym uścisku.Odwzajemniłam go wracając pamięcią do naszego ostatniego spotkania.


Miałyśmy wtedy siedem lat i po raz pierwszy byłam za granicą Francji, a dokładniej rzecz ujmując w Londynie. Tak, właśnie tam mieszkała Musa. Nasze mamy to siostry więc nic dziwnego, że przyjechaliśmy do niej. Tata Musy tak samo, jak mój nie pochodził z Chin, jej pochodził z Anglii i był cukiernikiem. Tam właśnie ciocia zamieszkała i wychowała ją.


Musa była wtedy o wiele mniejsza i miała ciemne włosy spięte w dwie kitki, trochę była do mnie podobna, ale ona miała jasnoniebieskie oczy, a ja fiołkowe. Teraz była to wysoka blondynka z idealnie dobranymi ubraniami i nieskazitelnie czystą cerą.


Co się działo z moją kuzynką przez te lata?


- Jak cudownie znowu cię widzieć - powiedziała ze swoim charakterystycznym akcentem.


- Ciebie też. Tyle lat się nie widziałyśmy opowiadaj, co u ciebie słychać - powiedziałam kierując się w stronę swojego pokoju. Musa poszła za mną, gdy znalazłyśmy się na górze, zamknęłam klapę i usiadłam na stołku, ona zaś usadowiła się na moim łóżku.


- A sporo tego - odparła i zaczęła mi opowiadać wszystko.


Od mojego wyjazdu poprzez jej miłość, szkołę, rozczarowania, przyjaźnie. Sama też dużo jej mówiłam nie widziałyśmy się przez dziesięć lat* więc mamy sporo czasu do nadrobienia.


- Co was sprowadza, w środku roku szkolnego? - zapytałam, a uśmiech zniknął z twarzy Musy.


- Mama i tata się rozwodzą - powiedziała i spuściła głowę w dół.


No nie tego bym się po nich nie spodziewała, przecież tyle lat byli ze sobą i nic.


- Od kiedy to się zaczęło?


- Dwa lata temu. Na początku nic nie było, tata często późno wracał z pracy. Sama wiesz jak jest w piekarni, a pracując u Bena Scota było jeszcze gorzej. Zaczęło się, gdy wracał prawie o pierwszej w nocy, mama denerwowała się i chciała, żeby wracał wcześniej, ale nic do niego nie docierało. Jakiś miesiąc temu mama odkryła, że zdradza ją z jedną z klientek cukierni. Tata obiecał, że to się skończy, ale tak się nie stało. Mama postanowiła, że się wyprowadzimy i wniosła do sądu o rozwód - dokończyła, a po jej policzku spłynęły łzy.


Nigdy nie miałam twardego serca, więc i tutaj było ono strasznie miękkie. Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam.


- A co tu robicie?


- Mama przyjechała zapytać twoich rodziców czy może pracować u nich w piekarni. Pracowałaby tutaj, a mieszkałybyśmy kilka domów dalej - wyjaśniła.


- Musa, Marinette!


Usłyszałyśmy krzyk taty z dołu, spojrzałyśmy się na siebie, po czym obie wstałyśmy i zeszłyśmy na dół.


- Tak? - zapytałam.


- Marinette pomożesz zaaklimatyzować się Musie w Paryżu?


- To znaczy, że zostajemy?


- Tak - powiedziała ciocia.


Na jej słowa Musa zaczęła skakać ze szczęścia, przytuliła swoją mamę, moich rodziców, a na końcu mnie. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak szczęśliwej, jak teraz. Cieszę się, że moi rodzice się zgodzili.


- To jak pomożesz jej?


- Jasne.




* Czas akcji jest trochę zmieniony na cele opowiadania.


Witam w pierwszym rozdziale.


Kurde, aż dziwnie mi się pisze coś całkiem innego niż to co zwykle. Mam nadzieję, że mimo tego rozdział wam się podoba. Osobiście jestem z niego zadowolona, ale to wy oceniacie więc piszcie, co o nim sądzicie.


Lecę pisać kolejny :)  

The GuardsWhere stories live. Discover now